poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Pewna wygrana we Wrocławiu. Śląsk - Widzew 3:1

Śląsk - Widzew 3:1
W końcu zwycięstwo!!! 

W pełni zasłużona i pewna wygrana w lidze to coś na co czekali kibice od startu ekstraklasy. Trzy remisy i porażka to było zbyt mało jak na zespół z takim potencjałem sportowym i taką kadrą, jaką w tej chwili dysponuje Śląsk. Dziś zawodnicy WKS w pełni potwierdzili swoje piłkarskie umiejętności i w zasadzie przez całe 90 minut to oni prowadzili grę tworząc co chwila groźne sytuacje pod bramką widzewiaków. 


Na szczególną pochwałę zasługuje postawa zawodników środka pola, którzy we wczorajszym meczu praktycznie nie popełniali błędów. Rewelacyjnie zagrał Stevanovic, który nie tylko pewnie bronił, ale i skutecznie pomagał w ofensywie i co ważniejsze, zdobył pierwszą bramkę dla Śląska. Dobrze uzupełniał go Kaźmierczak oraz ofensywnie nastawiony Mila, który po fantastycznej akcji w polu karnym samemu wpisał się na listę strzelców, podwyższając wynik na 3:0 dla Śląska. W końcówce meczu za Kaźmierczaka wszedł Hołota, który również udowodnił swoją jakość, szczególnie w ofensywie, gdzie miał dwie okazje do podwyższenia wyniku - najpierw jego silny strzał z linii pola karnego został zablokowany przez łódzkiego obrońcę, a później, w ostatnich minutach meczu, w sytuacji sam na sam, nie udało mu się przelobować czujnego Mielcarza.

Po raz kolejny dobrze zagrały nasze boki pomocy oraz Paixao w ataku. Ten ostatni miał mnóstwo okazji do strzelania bramek, ale ta sztuka powiodła mu się tylko raz. W 29 minucie po doskonałym dośrodkowaniu Soboty, Marco dopełnił formalności wbijając piłkę do pustej bramki. Prócz wspomnianej asysty Soboty, swoje dwie pierwsze asysty w tym sezonie zaliczył nasz drugi ofensywny pomocnik - Patejuk. Najpierw dokładnie dośrodkował w pole karne pozwalając Stevanovicowi zdobyć swojego pierwszego gola w tym sezonie, a później w grze na małym polu dokładnie podał do Mili, który bez problemu wpakował piłkę do siatki rywali. 

Nieco gorzej wyglądała nasza defensywa. Pewny jak zwykle był Kokoszka, ale gra Gavisha pozostawia sporo do życzenia - szczególnie słabo wyglądało to w końcówce meczu, gdy już chyba brakowało mu sił. Izraelczyk dwukrotnie minął się z piłką, co w pierwszym przypadku zakończyło się stratą bramki, a w drugiej sytuacji refleksem wykazał się Gikiewicz, ratując Śląsk przed stratą kolejnego gola. Na bokach obrony w miarę poprawnie, ale bez rewelacji. Socha nie popełniał rażących błędów, ale był dobrze asekurowany przez Sobotę, a później Plaku. Dudu próbował grać ofensywnie, ale nie do końca mu to wychodziło. Mimo wszystko zaliczył kilka niezłych wrzutek, jednak to po dośrodkowaniu z jego strony boiska padła jedyna bramka dla Widzewa. 

Gra Śląska mimo dosyć powolnego tempa mogła się podobać, zwłaszcza w momentach, gdy przedostawaliśmy się pod pole karne rywali. Kilka składnych podań i obrona Widzewa była rozklepana. Na szczególne uznanie zasługuje akcja, po której Mila strzelił swojego pierwszego w tym sezonie gola. Takie akcje kochają wszyscy kibicie. Szybkie, krótkie podania w polu karnym zakończone celnym strzałem na bramkę. Jeśli tak będziemy grać w kolejnych meczach ligowych, nie powinno być problemu ze zdobywaniem kolejnych bramek dla Śląska. Tymczasem cały Wrocław czeka już na rewanż z Sevillą - obyśmy w równie dobrych nastrojach kończyli czwartkowe starcie z Hiszpanami.     

Tutaj można obejrzeć skrót meczu Śląsk Wrocław - Widzew Łódź w dobrej jakości.

Źródło
fot. slaskwroclaw.pl

1 komentarz:

  1. W kocu cos wygrywamy i pniemy sie w tabeli ekstraklasy. Teraz trzeba wygrac kolejne mecze i wskoczyc do czolowej osemki ligi.

    OdpowiedzUsuń