poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Wciąż bez wygranej w lidze, Śląsk -Wisła 0:0

Trzeci mecz Śląska w lidze i trzeci raz bez zwycięstwa. Tym razem wrocławskim piłkarzom nie udało się przełamać obrony zaprzyjaźnionej Wisły i po raz kolejny skończyło się zaledwie na bezbramkowym remisie. To najgorsza inauguracja Śląska od naszego powrotu do ekstraklasy w sezonie 2008/2009. Zaledwie dwa punkty w trzech meczach i tylko dwie strzelone bramki to bilans fatalny, szczególnie patrząc z perspektywy potencjału piłkarzy grających w Śląsku i poziomu rywali z jakimi przyszło nam do tej pory zagrać mecze. 

Wygląda na to, że Śląsk całą swą energię skupił wyłącznie na rozgrywkach pucharowych, gdzie gra zupełnie inną piłkę. Tymczasem na rodzimym podwórku rządzi minimalizm, któremu towarzyszy totalna apatia w grze. Wolne rozgrywanie akcji, ospałe tempo gry, brak jakiejkolwiek dynamiki przez większą część spotkań to znaki rozpoznawcze Śląska na początku ligowego sezonu. Tak grającego WKS nie chce się zwyczajnie oglądać, szczególnie biorąc pod uwagę potencjał jakim dysponuje ta drużyna. Potencjał, który był widoczny w pierwszym starciu z Rudarem, czy też ostatnim meczu z Belgami. Skąd taka przepaść pomiędzy Śląskiem z europejskich pucharów i tym z naszej rodzimej ligi?

Odpowiedź wydaje się więcej niż prosta. Piłkarze świadomie lub podświadomie oszczędzają się przed najbliższymi spotkaniami w eliminacjach do Ligi Europy. Zawodnicy Śląska i przede wszystkim trener, który w meczach ligowych zawsze zaczyna słabszym składem, wydają się odpuszczać ligę na rzecz upragnionego awansu do grupy LE. Czy jednak takie postępowanie ma jakikolwiek sens? Co będzie jeśli to marzenie rzeczywiście się spełni? Czy Śląsk totalnie odpuści ligę i tym samym zrezygnuje z walki o najwyższe lokaty na polskim podwórku, tak jak było to w przypadku Lecha z sezonu 2010/2011, gdy europejskie sukcesy okupione zostały stratami w lidze i brakiem pucharów w roku następnym?

Póki co droga do grupy Ligi Europy wciąż bardzo daleka. Ostatecznie nie ma żadnej pewności, że uda nam się awansować do kolejnej rundy eliminacji, a co dopiero myśleć o przejściu następnego rywala, pewnie równie groźnego lub jeszcze groźniejszego niż Club Brugge. Tymczasem w ekstraklasie Śląsk okupuje dolną część tabeli i jeszcze kilka spotkań na tak słabym poziomie, a we Wrocławiu trzeba będzie zacząć się martwić o załapanie się do czołowej ósemki ligi. 

Oczywiście na razie nie ma co demonizować początkowych niepowodzeń. Nasza drużyna ma duży potencjach, co udowodniła w spotkaniu z Belgami, czy w pierwszym meczu z Rudarem Pljevlja. Chodzi jedynie o to, aby zaczęła go pokazywać również na polskim podwórku, a nie tylko w rozgrywkach europejskich.

Co do samego meczu z Wisłą, to trudno tutaj o jakikolwiek pozytywny komentarz. Być może na plus zaliczyć można jedynie brak straconej bramki. Co prawda główna w tym zasługa kiepskiej ofensywy Wisły i fenomenalnej interwencji Gikiewicza, a nie szczelnej wrocławskiej defensywy, w której zadebiutował Oded Gavish, ale to zawsze pewien plus. Pytanie tylko jak często uda się Gikiewiczowi wybronić takie beznadziejne sytuacje? Raz udało się z Brugge, raz z Wisłą - szczęście nie jest jednak wieczne i prędzej czy później się skończy, a w tej sytuacji może być ciężko nawet o remis.

Swoją dobrą formę potwierdził Waldek Sobota oraz Dudu. Ich wejście na boisko, szczególnie tego pierwszego, w sposób zdecydowany odmieniło obraz gry Śląska. Szkoda jedynie, że nie udało się wykorzystać stworzonych w końcówce meczu sytuacji - jedna bramka dla Śląska mogła by w sposób diametralny odwrócić ocenę tego meczu. Stało się jednak inaczej i ocena całego spotkania nie może być pozytywna - w końcu to tylko remis i tylko dwa punkty po trzech ligowych kolejkach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz