sobota, 28 września 2013

Zapowiedź 10 kolejki Ekstraklasy

10 kolejka Ekstraklasy kończy prawdziwy piłkarski maraton, którego doświadczyliśmy w ostatnim tygodniu. Teraz rozgrywki wrócą do normalnego rytmu, aż do przerwy reprezentacyjnej, podczas której Polska rozegra swoje ostatnie mecze eliminacyjne do MŚ w Brazylii 2014, z Ukrainą i Anglią na wyjazdach. W nadchodzącej kolejce zabraknie wielkich spotkań, poza jednym szczególnym meczem w Warszawie. W sobotę na Łazienkowskiej spotka się Legia ze Śląskiem. Niestety aktualna dyspozycja WKS jest nieco słabsza i z wielkiego hitu może wyjść zwyczajny bubel, ale takie mecze zawsze wywołują większą dawkę adrenaliny i zapewne tak będzie i tym razem. Poniżej pełne zestawienie par 10 kolejki:

piątek 27 września 2013
  • 20:30 Piast Gliwice 1:0 Podbeskidzie Bielsko-Biała
sobota 28 września 2013
  • 15:30 Cracovia - Pogoń Szczecin
  • 18:00 Ruch Chorzów - Wisła Kraków
  • 20:30 Legia Warszawa - Śląsk Wrocław
 niedziela 29 września 2013
  • 15:30 Zagłębie Lubin - Jagiellonia Białystok
  • 18:00 Lech Poznań - Widzew Łódź
poniedziałek 30 września 2013
  • 18:30 Górnik Zabrze - Zawisza Bydgoszcz
  • 20:30 Lechia Gdańsk - Korona Kielce


Pierwszy mecz kolejki już za nami, a w nim po rzucie karnym jedną bramką wygrywa Piast Gliwice, który  jak zwykle wygrywa i przegrywa na zmianę. Podbeskidzie ciągle w swoim stylu - niby szarpie, niby się stara, ale punktów na koncie nie przybywa. 

Sobota
Prócz zapowiadanego na sobotni wieczór meczu kolejki, wcześniej rozegrane zostaną dwa spotkania, które mogą na ten moment przesądzić o układzie sił na szczycie tabeli. W pierwszym meczu zmierzą się zespoły, które ostatnio spisują się bardzo dobrze. Mecz Cracovii i Pogoni może przynieść zatem sporo emocji, ciężko bowiem wyrokować, która z tych drużyn w bezpośrednim starciu okaże się lepsza. Teoretycznie lepiej wygląda Pogoń, ale Cracovia na własnym boisku jest mocna, co potwierdził mecz z Wisłą. Dodatkowo Cracovia wydaje się być na fali wznoszącej, natomiast Pogoń zdaje się być już troszkę zmęczona. Mimo wszystko stawiam tu na Pogoń, która w tej rundzie gra naprawdę ładną piłkę.Kto wie, czy nie najładniejszą w całej lidze.

W drugim sobotnim spotkaniu zmierzą się ze sobą aktualny wicelider tabeli, czyli Wisła Kraków i zespół, któremu na razie zbyt dobrze w lidze się nie wiedzie, czyli Ruch Chorzów. W tym starciu faworyt może być tylko jeden i bez wątpienia jest nim Wisła, która pod wodzą Smudy przeżywa swój prawdziwy renesans. Biała Gwiazda jeszcze nie przegrała żadnego meczu, traci mało bramek - najmniej w lidze, a ściągnięty w ostatniej chwili Brożek, regularnie strzela dla niej bramki. Z kolei w Chorzowie po zmianie trenera nastąpiło pewne odbicie (przynajmniej w wynikach), jednak z formą piłkarzy i grą wciąż jest kiepsko. Wisła wystąpi w tym meczu jako gość, jednak nie powinno mieć to większego wpływu na końcowy rezultat spotkania. Ruchowi nie daję większych szans.

Sobotnie zmagania na naszych boiskach kończy starcie dwóch zespołów, które w ostatnich latach stale biły się o najwyższe lokaty w lidze. W tym sezonie to Legia wyraźnie wybiła się ponad szereg, a Śląsk raczej dołuje, nie potrafiąc złapać właściwego rytmu gry i co ważniejsze skuteczności. W takich meczach rządzą jednak inne reguły - piłkarze często wznoszą się na wyżyny swoich umiejętności i tak być może i tym razem, a że potencjał zawodnicy Śląska mają, nie muszę chyba nikogo przekonywać. Co prawda rzeczywistość i ostatnie wynik obu zespołów zdają się zaprzeczać nadziei na wyrównany i dobry mecz, ja jednak pozostanę optymistom i czekam na prawdziwą piłkarską ucztę w najlepszym polskim wydaniu.

Niedziela
Niedzielne zmagania rozpoczną piłkarze z Lubina, którzy podejmować będą u siebie piłkarzy z Białegostoku. Zagłębie poprowadzi już nowy trener miedziowych - Orest Lenczyk (to już trzeci trener Zagłębia w tym sezonie), a to zwiastuje zaciętą walkę o punkty, nawet z zespołem, który na ten moment wydaje się teoretycznie lepszy. Z kolei Jagiellonia do Lubina przyjeżdża zapewne myśląc jedynie o zwycięstwie. Forma drużyny i ostatnio osiągane rezultaty mogą napawać optymizmem. Jednak daleka podróż i efekt nowej miotły w Lubinie mogą zadziałać na niekorzyść białostocczan. Jak będzie? Trudno przewidzieć. Ja mimo wszystko stawiam na remis lub wygraną Jagiellonii.

Drugie niedzielne spotkanie to mecz Lecha Poznań z Widzewem Łódź. Poznaniacy podbudowani ostatnim zwycięstwem z całą pewnością dadzą z siebie wszystko by po raz kolejny wygrać przed własną publicznością i przy okazji poprawić swoją pozycję w ligowej tabeli. Widzew nie potrafi złapać regularności, w dodatku wydaje się zdecydowanie słabszy kadrowo od drużyny z Poznania, zatem wynik tej rywalizacji wydaje się łatwy do przewidzenia. Ostatnie miesiące przyzwyczaiły mnie jednak do podchodzenia z rezerwą do możliwości poznańskiego Lecha - także w tym meczu można spodziewać się niespodzianki, ale tylko pod warunkiem naprawdę słabej dyspozycji Lecha, a nie dzięki fantastycznej grze Widzewa.

Poniedziałek
Dziesiąta kolejkę kończą dwa poniedziałkowe mecze - Górnika z Zawiszą i Lechii z Cracovią. Jeszcze do niedawna w przypadku pierwszego spotkania jego zdecydowanym faworytem byłby Górnik Zabrze, jednak rosnąca dyspozycja piłkarzy z Bydgoszczy oraz nieco słabsza forma górników może zaowocować niespodziewanym wynikiem w bezpośrednim starciu tych zespołów. Ja stawiam tutaj na remis ze wskazaniem na Zawiszę. 
Na drugie poniedziałkowe spotkanie do Gdańska przyjadą piłkarze Korony - tej samej Korony, która w tygodniu zdołała zatrzymać Górnika i w końcu wywalczyć jakiś punkt. O kolejny punkt lub punkty może być jednak tym razem zdecydowanie trudniej. Co prawda ostatnio Lechia nieco spuściła z tonu, ale to lechiści są w tym meczu zdecydowanym faworytem i zapewne potwierdzą to w starciu, z bądź co bądź, ostatnią drużyną naszej ligi (przynajmniej na ten moment). Stawiam na Lechię.

piątek, 27 września 2013

Podsumowanie 9 kolejki Ekstraklasy

Ekstraklasa rozkręciła się na całego. Aktualnie gramy w systemie ciągłym i nie ma tutaj większych możliwości na poprawę gry poszczególnych zespołów. Kto rozpoczął ten maraton dobrze, ten zapewne dobrze go zakończy. Kto jest aktualnie w gorszej dyspozycji, zapewne straci kilka punktów - w przeciągu tygodnia czasu nie ma wielkich możliwości by skorygować błędy i popracować nad formą drużyny. Ta prawidłowość znalazła potwierdzenie w wynikach osiąganych przez poszczególnych ligowców. Najlepiej widać to na przykładzie Śląsk, który wpadł w dołek formy, a już w niedzielę czeka go mecz z liderem w Warszawie - o utratę kolejnych punktów będzie bardzo łatwo.

Zmiany na szczycie tabeli
Na pozycji samodzielnego lidera umocniła się Legia, która nie bez trudu pokonała na wyjeździe drużynę z Białegostoku. Jagiellonia postawiła legionistom zacięty opór, jednak to warszawiacy po meczu mogli cieszyć się z kolejnych trzech punktów. Zwycięstwo Legii 3:2 to w dużej mierze zasługa doskonale dysponowanego Miroslava Radovica, który w tym meczu dwukrotnie wpisywał się na listę strzelców, potwierdzając swoją rosnącą formę.

W ligowej tabeli zaraz za Legią plasuje się Wisła Kraków, która wykazała się niezwykła skutecznością w meczu z innym czołowym zespołem naszej ligi, czyli z Lechią Gdańsk. Gdańszczanie w początkowych fragmentach meczu wydawali się drużyną lepszą, jednak dobra dyspozycja strzelecka Brożka przesądziła o kolejnym triumfie Białej Gwiazdy. Pierwszą bramkę zdobył Chrapek, dwie kolejne ustrzelił Brożek, ustalając wynik meczu na 3:0 dla Wisły. Warto jednak zaznaczyć, że wszystkie bramki padły w drugiej części spotkania, gdy Lechia grała już w osłabieniu - w 57 minucie czerwoną kartkę zobaczył Przemysław Frankowski. 

Zaraz za krakowską Wisłą plasują się dwie drużyny mające na swoim koncie po 16 punktów. Są nimi Górnik Zabrze i Pogoń Szczecin. Górnicy dość nieoczekiwanie w meczu kończącym 9 kolejkę zaledwie zremisowali z Koroną Kielce 2:2, natomiast Pogoń Szczecin z pewnym trudem, ale jednak, zdołała pokonać u siebie Podbeskidzie 2:1. 


Tłok w środku stawki
Dosyć nieoczekiwanie w środku stawki znajdują się obecnie trzy drużyny, które nie tak dawno reprezentowały nasz kraj w rozgrywkach pucharowych. W bezpośrednim meczu dwóch takich drużyn - Lecha i Piasta, zwycięscy okazali się gospodarze, pewnie wygrywając 2:0 po bramkach Teodorczyka. Lech w końcu wygrał, a Piast jedynie potwierdził swoją nieregularną formę i jak na razie słabą skuteczność na wyjazdach. 

Fatalną wpadkę zaliczył Śląsk Wrocław, który podejmował na własnym stadionie beniaminka tegorocznych rozgrywek, czyli Cracovię. Porażka 0:3 to nie tylko efekt czerwonej kartki Rafała Gikiewicza już na samym początku meczu, ale także braku wsparcia ze strony trenera, który nie zdecydował się na zmiany niemal do końca spotkania. Na formę WKS zaczął zapewne wpływać również fakt niewyjaśnionej i niepewnej sytuacji w jakiej znalazł się klub - wniosek o upadłość to nic dobrego i z całą pewnością będzie miał on wpływ na formę całego zespołu. Cracovia w tym meczu zagrała swoje i co ważniejsze, okazała się cierpliwa i skuteczna. Trzy punkty pozwoliły Cracovii na zrównanie się ze Śląskiem i Piastem.

Rosnącą dyspozycję potwierdzili również zawodnicy Zawiszy Bydgoszcz, wygrywając 2:0 z Zagłębiem Lubin. Mecz był co prawda ciężki dla oka, ale w tym przypadku liczy się skuteczność i kolejne zwycięstwo, w dodatku odniesione nad bezpośrednim rywalem w walce o dobrą pozycję w lidze. Porażka Zagłębia przypieczętowała los trenera Buczka. Jego miejsce zajmie trener Orest Lenczyk, a zatem możemy spodziewać się nowego, w końcu regularnie punktującego Zagłębia - co jak co, ale Lenczyk zawsze potrafił wycisnąć z zawodników i poszczególnych drużyn to co w nich najlepsze.

W kratkę gra Ruch, który tym razem wygrał na wyjeździe w Łodzi. Efekt nowej miotły przyniósł w Chorzowie widoczną korzyść - dwa mecze i 4 punkty to niemal podwojenie dorobku z poprzednich siedmiu ligowych kolejek. W Widzewie wciąż chaos, dodatkowo do bramki rywali przestał trafiać Visniakovs i mamy totalną niemoc strzelecką, plus brak punktów w kolejnym meczu. Przedsezonowe zapowiedzi zaczynają się potwierdzać. Widzewiacy na prostej drodze do obrony przed spadkiem.

czwartek, 26 września 2013

Czarne chmury nad Śląskiem. Śląsk - Cracovia 0:3

Zachmurzone niebo nad Wrocławiem, czarne chmury nad klubem i czarna rozpacz kibiców po środowym meczu, który przecież miał przynieść nam kolejne trzy punkty.

Niestety spadkowa forma Śląska, którą zwiastowała już słabsza dyspozycja piłkarzy w meczu z Ruchem, wczoraj znalazła pełne potwierdzenie na boisku. Śląsk przegrał w sposób zdecydowany i bezdyskusyjny. Cracovia niemal przez cały mecz była zespołem lepszym (poza krótkimi fragmentami gry w pierwszej połowie spotkania) i wygrała w pełni zasłużenie. Co prawda niemal przez cały mecz graliśmy w osłabieniu (w 4 minucie za interwencję poza polem karnym czerwoną kartkę zobaczył Rafał Gikiewicz), ale gdyby nie tragiczna skuteczność, a dokładniej jej brak i więcej rozsądku na ławce trenerskiej, mogliśmy ten mecz przynajmniej zremisować. Stało się jednak jak się stało. Śląsk w tym momencie jest w wyraźnym dołku już nie tylko organizacyjnym, ale i sportowym. Przyszłość niestety rysuje się w czarnych barwach - szczególnie ta w aspekcie pozasportowym. 

Pat właścicielski, wniosek o upadłość klubu, kolejni wierzyciele zgłaszający się po spłatę zaległości, w końcu samo zadłużenie klubu wobec zawodników to argumenty, które skutecznie mogą wpływać na sportową postawę piłkarzy na boisku. Wczoraj doszło do tego kompletne niezrozumienie boiskowej sytuacji przez sztab szkoleniowy. Trener zapomniał do czego służą zmiany i w żaden sposób nie pomógł drużynie, która już od 60minuty oddychała rękawami. Zmiana w 82 minucie dobrze spisującego się Sochy na Patejuka dopełniła jedynie dzieła zniszczenia. Od razu po zejściu Sochy jego stroną boiska poszła kontra (Patejuk nie zdążył z asekuracją), która dobiła Śląsk. Z wyniku 0:2 nie dało się już podnieść. Dodatkowo w doliczonym czasie gry świetnym podaniem popisał się Danielewicz, a Budzyński ustalił wynik meczu na 3:0 dla Cracovii. 

Na fotografii zamieszczonej powyżej nie bez przypadku znalazły się dwie postacie, które ponoszą największą odpowiedzialność za kolejną kompromitację - nazywajmy rzeczy po imieniu - na własnym boisku. Gikiewicz co prawda uratował nas przed możliwą stratą bramki, ale zarobił czerwo już na samym starcie meczu, a w dziesiątkę byliśmy niemal bezradni, szczególnie w drugiej połowie, gdy zaczęło ubywać sił. Tutaj do gry wszedł drugi antybohater wczorajszego dnia, czyli trener Levy. Zupełnie niezrozumiały brak reakcji na wydarzenia boiskowe, brak zmian, które były potrzebne jak tlen, w końcu bezsensowna zmiana w samej końcówce, w dodatku nie tego kogo trzeba było zmieniać - pojawia się pytanie, czy trener Levy wrócił już z trybun?

Wniosków na przyszłość brak, bo i ta przyszłość stoi pod wielkim znakiem zapytania. W niedzielę gramy mecz w Warszawie, a przy naszej aktualnej dyspozycji fizyczno-mentalnej obawiam się kolejnego lania przy niemal biernej postawie naszych zawodników i sztabu trenerskiego. Obym tym razem się mylił!

Źródło:
fot.slaskwroclaw.pl

wtorek, 24 września 2013

Zapowiedź 9 kolejki Ekstraklasy

Obecnie nadążyć za naszą ligą jest stosunkowo ciężko, stąd obsuwa w zapowiedzi 9 kolejki Ekstraklasy - ta rozpoczęła się już wczoraj meczami w Szczecinie i w Gliwicach. Swój mecz wygrali portowcy, którzy rozgrywając zaledwie przeciętne spotkanie pokonali wciąż słabiutkie Podbeskidzie, a gliwiczanie byli wprost bezradni w starciu z nieco przebudowanym Lechem, który pewnie zwyciężył po dwóch golach Teodorczyka. Kolejne spotkania dziewiątej kolejki zapowiadają się równie ciekawie, zatem warto śledzić je ze wzmożoną uwagą. Poniżej pełne zestawienie par 9 kolejki Ekstraklasy:


poniedziałek 23 września 2013
  • 18:00 Pogoń Szczecin 2:1 Podbeskidzie Bielsko-Biała
  • 20:30 Piast Gliwice 0:2 Lech Poznań
wtorek 24 września 2013
  • 18:00 Zawisza Bydgoszcz - Zagłębie Lubin
  • 20:30 Wisła Kraków - Lechia Gdańsk
środa 25 września 2013
  • 18:00 Widzew Łódź - Ruch Chorzów
  • 18:00 Śląsk Wrocław - Cracovia
  • 20:30 Jagiellonia Białystok - Legia Warszawa
czwartek 26 września 2013
  • 20:30 Korona Kielce - Górnik Zabrze


Wtorek
Dziś spotkają się ostatnie dwie niepokonane drużyny ekstraklasy. Chociażby z tego powodu będzie to mecz niezwykle interesujący. Mecz rozgrywany między zaprzyjaźnionymi klubami, ale też mecz o najwyższą stawkę, bo o czołowe miejsce w ligowej tabeli. Wisła i Lechia dowodzone przez nowych trenerów w tym sezonie nie zawodzą, regularnie punktując i stale umacniając swoją pozycję w czołowej ósemce naszej ligi. Co prawda ostatnie mecze obu ekip pokazują pewne zmęczenie, jakie zaczyna wkradać się w poczynania podstawowych zawodników tych drużyn i obniżenie ich skuteczności, ale to wciąż mocne zespoły, które z pewnością powalczą dzisiaj o komplet punktów. Zapowiada się zatem niezwykle emocjonujący mecz, w którym nie ma wyraźnego faworyta i ja także takiego faworyta wskazać tutaj nie potrafię.

Wcześniej, bo o godzinie 18:00, swoje spotkanie rozegrają dwie drużyny, które co prawda słabo wystartowały, ale teraz spisują się już znacznie lepiej i w końcu zaczynają regularnie punktować. Mecz Zawiszy z Zagłębiem być może nie będzie porywał widowiskowością, tempem gry czy dużą liczbą kombinacyjnych zagrań, spodziewam się tu raczej solidnego ligowego poziomu, okraszonego jakimiś trafieniami w wykonaniu Vasconcelosa lub Piecha. Jak będzie? Stawiam na Zawiszę!

Środa
W środku tygodnia spotkają się dwie najskuteczniejsze ekipy ekstraklasy. Drużyny, które łącznie w ośmiu ligowych kolejkach strzeliły aż 36 bramek. Czego możemy zatem spodziewać się po meczu Jagiellonii z Legią Warszawa? Kolejnych goli! Obie drużyny preferują ofensywny styl gry, takie jest też ich nastawienie wynikające z taktyki nakreślonej przez szkoleniowców oraz indywidualnych predyspozycji piłkarzy występujących w obu klubach. Gradu goli może nie będzie, ale jakieś bramki z pewnością padną. Kto strzeli ich więcej wciąż pozostaje niewiadomą. Ja jednak przeczuwam kolejną wygraną legionistów, którzy zwyczajnie mają większy potencjał kadrowy, a to w naszej lidze olbrzymi plus i przewaga, którą w tym momencie warszawiacy skutecznie wykorzystują.

Pozostałe dwa środowe spotkania to mecze Widzewa z Ruchem oraz Śląska z Cracovią. W pierwszym przypadku nastawiam się na totalną piłkarską sieczkę. Oczywiście nie braknie tu zapewne waleczności i zawziętości, ale obu zespołom zwyczajnie brakuje jakości, a tego nie da się przykryć samym zaangażowaniem w grę i to zwyczajnie widać na boisku. W przypadku meczu Śląska z Cracovią takiej piłkarskiej jakości może być nieco więcej. Podkreślam 'może być', ale wcale nie musi. Śląsk Wrocław w niedzielnym meczu zaprezentował się naprawdę słabo. Zawodnikom zabrakło werwy, przekonania i chęci - może to wynikać z chwilowego zmęczenia lub po prostu z sytuacji, w jakiej znalazł się klub. W obu przypadkach jest to zjawisko niekorzystne i każdy kibic WKS ma prawo obawiać się o najbliższą dyspozycję piłkarzy z Wrocławia. Z kolei Cracovia w starciu z Wisłą zaprezentowała się więcej niż przyzwoicie. W moim odczuciu był to jednak tzw. 'wypadek przy pracy' wynikający z charakteru meczu derbowego i nie jest to stała tendencja. Cracovia po meczu z Wisłą powinna być nieco zmęczona, a to daje plus Śląskowi, który mecz w Chorzowie raczej przespacerował, a nie przebiegał.

Czwartek
Kolejkę kończy mecz w Kielcach, gdzie w roli gości wystąpi Górnik Zabrze. Ekipa z Kielc wydaje się totalnie rozbita, prezentując na boisku wręcz tragiczną dyspozycję tak pod względem taktyki, jak i indywidualnego przygotowania poszczególnych zawodników. Górnik wystąpi zatem w Kielcach w roli zdecydowanego faworyta i w tym konkretnym przypadku nie mam większych wątpliwości kto z tego starcia wyjdzie zwycięsko. Każdy wynik poza zdecydowaną wygraną górników będzie tu olbrzymią niespodzianką.


poniedziałek, 23 września 2013

Podsumowanie 8 kolejki Ekstraklasy

Jeśli w poprzedniej kolejce ligowej piłkarze strzelali jak na zawołanie, to tym razem zdecydowanie zabrakło skuteczności. Zaledwie 18 bramek - trzy remisy, trzy zwycięstwa gospodarzy i dwie wygrane gości to krótki bilans tej kolejki. W niektórych spotkaniach widoczna była oszczędność w grze i minimalizm, co zapewne wynika z ilości spotkań jakie zostaną w tym tygodniu rozegrane na krajowych boiskach. W niektórych spotkaniach taka taktyka przyniosła wyraźną korzyść, w innych skończyło się na stracie punktów. Z ciekawszych spotkań na uwagę zasługiwało przede wszystkim spotkanie w Krakowie oraz mecz na szczycie w Warszawie. Co do reszty... no właśnie.

Moc nowych trenerów
Trzy zarządy zespołów ekstraklasy, które przed startem sezonu zdecydowały się na zatrudnienie nowych trenerów, mogą być ze swoich decyzji w pełni usatysfakcjonowane. Zarówno Lechia z Michałem Probierzem, Wisła z Franciszkiem Smudą jak i Jagiellonia z Piotrem Stokowcem w tym sezonie spisują się nad podziw dobrze. Tak było i w tej kolejce.

Jagiellonia skromnie (1:0), ale pewnie wygrała na wyjeździe z Podbeskidziem Bielsko-Biała, tym samym windując się w ligowej tabeli na trzecią lokatę. W tym momencie Jagiellonia ma już 14 punktów, tracą do faworyzowanej Legii jedynie 4 oczka i na ten moment staje się murowanym kandydatem do gry w czołowej ósemce naszej ligi. Białostocczanie grają pewnie, skutecznie i z pomysłem, w czym niemałą zasługę ma  wcześniej wspomniany trener Stokowiec. Z kolei Podbeskidzie gra wciąż słabo, chaotycznie i bez większego pomysłu na zwycięstwo. Niby wygląda to lepiej niż na początku rundy, ale wyraźnie brakuje w tym zespole jakości i skuteczności, a bez tego ciężko będzie walczyć o cokolwiek więcej niż środek tabeli.

Lechia po dość pechowo zremisowanym meczu z Pogonią  w Szczecinie, tym razem na własnym boisku miała łatwo pokonać ligowego beniaminka - Zawiszę Bydgoszcz. Nieoczekiwanie podopieczni trenera Tarasiewicza zagrali kolejny dobry mecz i nie dali się stłamsić gdańszczanom. Remis 1:1 można uznać za w pełni sprawiedliwy. Zawisza dopisuje do swojego konta kolejny punkt, a Lechia wciąż pozostaje jednym z dwóch niepokonanych zespołów naszej ligi.

Trzecim zespołem, któremu na dobre wyszła zmiana trenera, jest krakowska Wisła. "Smuda czyni cuda" przynajmniej z Wisłą, co potwierdził kolejny ligowy mecz. Tym razem był to jednak mecz szczególny, bo derbowy. W mojej osobistej opinii, było to najlepsze spotkanie 8 kolejki. Mecz, w którym nie zabrakło emocji, sytuacji bramkowych i samych bramek. Tych ostatnich strzelono ostatecznie tylko dwie, po jednej dla każdego zespołu, a mecz zakończył się remisem ze wskazaniem na Cracovię, która przeważała w drugiej części spotkania, ale do ostatniej minuty chciało się go oglądać. Był to mecz naprawdę wyjątkowy i takich spotkań w naszej lidze chciałoby się oglądać jak najwięcej.

Mecz na szczycie
Meczem kolejki miało być spotkanie warszawskiej Legii z Górnikiem Zabrze i po części takim było. Od strzelenia bramki zaczęli goście (bramka Madeja), ale Legia momentalnie odpowiedziała po rzucie karnym, zamienionym na bramkę przez Vrdoljaka. Karny był dyskusyjny, bramka jednak padła i została uznana, a górnicy myśląc o wygranej musieli pokusić się o strzelenie kolejnego gola. Mecz się wyrównał,  z czasem, zwłaszcza w drugiej połowie, przewagę zaczęli zdobywać jednak gospodarze. Zwycięską bramkę legioniści zdobyli w samej końcówce meczu po uderzeniu z rzutu rożnego (trafienie Jodłowca) i po raz kolejny zainkasowali trzy punkty. Po ósmej kolejce Legia z 18 punktami samodzielnym liderem Ekstraklasy.

Tak grali byli pucharowicze
Piast pewnie wygrywa z Widzewem Łódź 3:0, Śląsk remisuje na wyjeździe z Ruchem Chorzów 1:1, a Lech Poznań przegrywa u siebie z Pogonią Szczecin 1:2. 

Piast po wyraźnej zniżce formy, co potwierdzały wyniki uzyskiwane w lidze, w końcu zaskoczył i pewnie wygrał, sięgając po raz trzeci w tym sezonie po komplet punktów. Trzeba jednak przyznać, że w tym meczu Piastowi wychodziło niemal wszystko, a Widzew męczył się wręcz niemiłosiernie. Dodatkowo prawie przez całą drugą połowę widzewiacy grali w osłabieniu - czerwoną kartkę za faul poza polem karnym dostał bramkarz (Mielcarz), a tym samym efektowne zwycięstwo Piasta było tym łatwiejsze do osiągnięcia. Czy Piast podtrzyma formę w kolejnych meczach? Wkrótce się przekonamy. Ja jednak byłbym w tej kwestii sceptyczny.

Śląsk zagrał chyba swój najsłabszy mecz w tym sezonie, dodatkowo wrocławianom brakowało również szczęścia w sytuacjach podbramkowych - strzelali w słupek, poprzeczkę lub tuż obok bramki. Ruch okazji strzeleckich miał zdecydowanie mniej, ale nadrabiał zaangażowaniem oraz nieustępliwością. Remis w tym spotkaniu można zatem uznać za w pełni sprawiedliwy. (Więcej na temat tego meczu we wcześniejszym poście)

Lech po porażce we Wrocławiu liczył tym razem na komplet punktów przed własną publicznością. Do Poznania zawitała jednak drużyna, która w tym sezonie gra naprawdę ładną i skuteczną piłkę. Tak było i tym razem. Co prawda pierwsi na prowadzenie wyszli poznaniacy, ale później kolejne bramki strzelali wyłącznie portowcy. Lech po utracie bramek okazał się bezzębny - brakło zaangażowania i wiary w możliwość odrobienia jednobramkowej straty. Po raz kolejny zabrakło również skuteczności pod bramką rywali. Pogoń wygrała i umocniła swoją pozycję w ligowej tabeli.

Zagłębie wraca do gry?
Lubinianie ekstraklasę zaczęli wręcz fatalnie, teraz jednak starają się nadrobić stracone punkty i co ważniejsze, zaczyna im to wychodzić. Może Zagłębie nie gra na razie efektownie, ostatnio gra jednak skutecznie. Tym razem miedziowi ograli na własnym stadionie Koronę Kielce 2:0 i na swoim koncie mają już 8 oczek, a tym samym wskakują do środka ligowej tabeli. Z kolei kielczanie nie potrafią odbić się od dna. Grają wręcz fatalnie. Prawdopodobne realizacji stają się zatem postulaty kibiców, którzy żądają głowy portugalskiego szkoleniowca i przy okazji ustąpienia zarządu klubu. Jeszcze kilka takich meczy Korony i kto wie...

Kolejny remis. Ruch - Śląsk 1:1

Radość po bramce Paixao/Hołota
Tylko i aż remis to wszystko na co stać było wrocławski zespół we wczorajszym meczu w Chorzowie.

Szkoda straconych punktów, szkoda zmarnowanych okazji i sytuacji strzeleckich, szkoda słupka i poprzeczki, szkoda głupio straconej bramki, ale najbardziej żal braku determinacji, boiskowej walki i zaangażowania ze strony piłkarzy Śląska. Ruch wręcz przeciwnie, walczył, bił się o każdą piłkę przez pełne 90 minut gry i w końcu osiągnął to co zamierzał - nie przegrał kolejnego meczu.

Co z tego, że wrocławianie zwykle są lepsi piłkarsko od swoich boiskowych rywali (polskich rywali) skoro w ostatnim czasie nie przekłada to się zbyt często na zwycięstwa. To już piąty remis Śląska po ośmiu kolejkach ligowych! To w sumie 10 punktów straconych i kolejne wyjazdowe spotkanie bez zwycięstwa. Już nie pamiętam kiedy ostatnio wygraliśmy na wyjeździe - chyba w zeszłym sezonie z Jagiellonią, ale to było wiosną tego roku. Co więcej, w pucharach też nie wygraliśmy niczego na wyjeździe. Z czego to wynika? Braku pewności siebie? Braku zaangażowania? Minimalizmu? Pecha? Zapewne wszystkiego po trochu. Prawda jest jednak brutalna. Śląsk na wyjazdach nie ma zębów i przegrywa lub remisuje mecze, które teoretycznie bez większego problemu powinien wygrywać.

Jest jeszcze jedna rzecz, która zwróciła moją szczególną uwagę we wczorajszym meczu - stałe fragmenty gry. Gdy jeszcze rok temu Śląsk przygotowywał się do wykonania rzutu rożnego lub wolnego z pobliża pola karnego rywali, zwykle pachniało bramką lub przynajmniej sytuacją bramkową. Teraz zagrożenia nie ma żadnego. Nic nie wynika ze stałych fragmentów rozgrywanych przez Milę lub Dudu. Żadnego zagrożenia, żadnych strzałów. Zwykłe wznowienie gry, nic więcej. Co się stało z tym elementem gry, z którego przecież Śląsk słynął. Oczywiście nie ma już w drużynie Celebana, Fojuta czy Elsnera, ale wciąż jest Kaźmierczak, jest skoczny Hołota, czy wysoki Kokoszka. Jest w końcu Paixao, który większość swoich bramek zdobywa właśnie z dośrodkowań. Dlaczego zatem nie z rożnego czy z wolnego? Czy wrocławianie przestali ćwiczyć ten element gry? Bo tak to na ten moment wygląda.

Wczoraj do zwycięstwa zabrakło szczęścia (podobnie jak w meczu z Piastem) i co ważniejsze, pełnego zaangażowania wszystkich zawodników. Piłkarze Ruchu walczyli, biegali, często kopiąc na oślep, wybijając na auty i faulując, a Śląsk zwyczajnie nie potrafił znaleźć na taką grę żadnej recepty. Jednostajne tempo gry, ciągłe przerwy, które wybijały z rytmu, mało przebojowości w ataku i po raz kolejny rażąca nieskuteczność to obraz Śląska na dziś. W tym tygodniu czekają nas dwa kolejne spotkania, o których rezultat się zwyczajnie martwię. Tak słabego Śląska jak wczoraj, nie oglądałem bowiem od początku tej rundy rozgrywek. Oby niedzielny wyjazd do Warszawy nie skończył się naszą kolejną kompromitacją w tym sezonie.

Źródło:
fot. slaskwroclaw.pl

piątek, 20 września 2013

Zapowiedź 8 kolejki Ekstraklasy

Z uwagi na zmiany w terminarzu rozgrywek w tym roku, w najbliższym czasie czeka nas prawdziwy maraton piłkarski, który zaczął się już w zasadzie w dniu wczorajszym i potrwa do końca września. Od wczoraj, czyli od 19 września do 30 września, codziennie będziemy mogli obejrzeć przynajmniej jeden mecz ligowy. Nic innego tylko się cieszyć i rezerwować sobie troszkę wolnego czasu późnym popołudniem lub wieczorem. Na razie jednak skupię się na najbliższej, ósmej kolejce ligowej, która zapowiada się całkiem smakowicie. Pojedynkiem kolejki ma być niedzielny mecz Legii Warszawa z Górnikiem Zabrze. Jak zwykle interesująco zapowiadają się derby Krakowa oraz mecz poznańskiego Lecha z będącą w dobrej dyspozycji Pogonią Szczecin. Poniżej pełne zestawienie par 8 kolejki ekstraklasy:


czwartek 19 września 2013
  • 17:00 Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:1 Jagiellonia Białystok
piątek 20 września 2013
  • 18:00 Piast Gliwice - Widzew Łódź
  • 20:30 Lech Poznań - Pogoń Szczecin
sobota 21 września 2013
  • 15:30 Lechia Gdańsk - Zawisza Bydgoszcz
  • 18:00 Cracovia - Wisła Kraków
  • 20:30 Zagłębie Lubin - Korona Kielce
niedziela 22 września 2013
  • 15:30 Ruch Chorzów - Śląsk Wrocław
  • 18:00 Legia Warszawa - Górnik Zabrze

Przez zmiany w terminarzu przegapiłem wczorajszy mecz, ale z tego co czytałem nie wielka to była strata. Jagiellonia była wyraźnie lepsza od Podbeskidzia, ale zadziwiała nieskutecznością. Znakomite okazje do podwyższenia wyniku białostocczanie marnowali seriami, a Podbeskidzie nie potrafiło nieskuteczności rywali wykorzystać. Wynik w pełni sprawiedliwy, windujący Jagiellonię niemal na szczyt ligowej tabeli.

Piątek
Jeszcze do niedawna mecze Piasta chciało się oglądać ze względu na ofensywną i często skuteczną grę gliwiczan. Dziś, jest to jedynie cień drużyny z minionego sezonu. Z Widzewem jest podobnie - gdyby nie jeden zawodnik (Visniakovs), dziś łodzianie byli by zapewne na samym dni ligowej tabeli. Czego spodziewać się zatem po bezpośrednim starciu tych dwóch drużyn? Dosłownie wszystkiego! Z nastawieniem na dużą liczbę ligowej kopaniny, chaotycznymi wybiciami piłki i strzałami na wiwat.

Drugi piątkowy mecz wydaję się dużo bardziej interesujący. Lech w tamtym tygodniu przegrał ze Śląskiem, ale na boisku prezentował się co najmniej przyzwoicie. Z kolei Pogoń walczyła do ostatniego gwizdka, co zaowocowało remisem i jednym punktem w starciu z groźną w tym sezonie Lechią. Jak zatem będzie wyglądał pojedynek tych dwóch ofensywnie grających zespołów? Mam nadzieję, że bardzo ciekawie!
Trudno w tym starciu wskazać wyraźnego faworyta. Teoretycznie jest nim Lech, ale gra Pogoni w tym sezonie może naprawdę się podobać i być może uda się portowcom uzyskać w Poznaniu dobry wynik.

Sobota
W sobotę meczem dnia będzie niewątpliwie starcie dwóch zajadłych rywali - Cracovii i Wisły Kraków. Derby dla każdej z tych drużyn, a szczególnie dla ich kibiców, zawsze są czymś wyjątkowym, a same mecze zwykle stoją na całkiem wysokim poziomie. W tym sezonie derby miały być niezwykle wyrównane, ale jak pokazują ostatnie mecze to wciąż Wisła będzie zdecydowanym faworytem bezpośredniego spotkania tych drużyn. Wiślacy grają od początku rundy pewnie w obronie i skutecznie w ataku, dzięki czemu na razie nie znaleźli swojego pogromcy i zajmują poczesne miejsce w ligowej tabeli. Z kolei Cracovia po dobrym początku teraz nieco spuściła z tonu, grając coraz częściej chaotyczną i nieskuteczną piłkę. W tym meczu faworytem będzie Wisła.

Pozostałe sobotnie mecze to starcie Lechii z Zawiszą oraz mecz outsiderów Zagłębia z Koroną. Jeśli jeszcze w pierwszym przypadku możemy liczyć na niezły mecz to już w drugim spotkaniu czeka nas zapewne festiwal niedokładności, chaosu i totalnej nieporadności tak w ataku jak i w obronie. Zagłębie, zresztą podobnie jak Korona od początku rundy totalnie zawodzi. Wychodzą im pojedyncze mecze, ale ogólnie gra obu tych drużyn przyprawia o mdłości. W takiej sytuacji nie sposób przewidzieć wyniku ich bezpośredniej rywalizacji, ale znając życie, bardzo prawdopodobny jest w tej sytuacji remis. Mecz Lechii i Zawiszy może być ciekawszy, ale tylko pod warunkiem pełnego zaangażowania zawodników obu ekip przez cały mecz, a nie tak jak w poprzedniej kolejce, gdy Lechia zadowoliła się jedną bramką i całkowicie oddała inicjatywę Pogoni. Obie drużyny mają swojej atuty. W przypadku Lechii, jej mocną stroną jest szczelna obrona. W przypadku Zawiszy, niezła gra kombinacyjna. Jednak w tym spotkaniu moim zdecydowanym faworytem wciąż jest Lechia. 

Niedziela
Ósmą kolejkę kończą mecze Ruchu ze Śląskiem oraz Legii z Górnikiem. W pierwszym starciu zdecydowanym faworytem, pomimo chaosu organizacyjnego jaki zapanował w klubie, wciąż pozostaje Śląsk. Ruch po ostatnim pogromie już zdążył zmienić trenera i wszyscy w Chorzowie liczą na efekt nowej miotły. Ja w ich sytuacji nie byłbym jednak takim optymistom - w końcu zawodnicy pozostali ci sami. Śląsk w tym starciu powinien okazać się zdecydowanie lepszy, a każdy inny wynik niż pewne trzy punkty wrocławian będzie dużą niespodzianką.

Tym razem mecz kończący kolejkę będzie jednocześnie spotkaniem kolejki. Oto zagrają ze sobą dwa zespoły, które liderują naszej ekstraklasie, mając na koncie taką samą liczbę punktów. Zwycięstwo jednej z nich pozwoli wyjść na samodzielne prowadzenie w ligowej tabeli, zatem mecz powinien być naprawdę zacięty i emocjonujący. Co prawda Legia będzie miała za sobą czwartkowy przegrany pojedynek z Lazio Rzym, jednak to ona dysponuje szerszą kadrą, a poza tym gra przed własną publicznością. Górnik z kolei nie powinien narzekać na brak wypoczynku, a i zgranie drużyny powinno stanowić ich niewątpliwy atut w tym starciu. Właśnie owo zgranie może przesądzić o wyniku  meczu. W Legii zapewne znowu zajdzie kilka zmian w składzie, a jak widać po dotychczasowej grze legionistów, te ciągłe rotacje przeszkadzają w złapaniu płynności gry, obniżając wartość zespołu jako całości. Stawiam tu na remis ze wskazaniem na Górnik.

wtorek, 17 września 2013

Podsumowanie 7 kolejki Ekstraklasy

Za nami naprawdę ciekawy piłkarski weekend, podczas którego padło mnóstwo efektownych goli - było na co popatrzeć i czym się zachwycać. Praktycznie w każdym dniu siódmej kolejki rozgrywano jakiś ciekawy mecz, na który choć przez chwilę warto było rzucić okiem, a przy niektórych można było zatrzymać się na dłużej, bo to co oglądaliśmy niczym nie przypominało naszej przaśnej ligi. Przejdźmy jednak do konkretów.


Rozstrzelani - weekendowe pogromy
Najbardziej efektowne mecze, jeśli chodzi o ilość goli, czyli tego co kibice kochają najbardziej, mogliśmy obejrzeć w Kielcach i w Białymstoku. W Kielcach miejscowa Korona podejmowała Legię Warszawa, a do Białegostoku przyjechali chorzowianie. 

W pierwszym meczu pachniało prawdziwym pogromem już od początku spotkania. Legioniści co chwila dochodzili do dogodnych sytuacji strzeleckich, a koroniarze wyglądali na ich tle strasznie nieporadnie - byli rozbicie, bez wiary w możliwość uzyskania korzystnego rezultatu, chociażby remisu. Ataki warszawiaków szybko zamieniły się na bramki. Po pierwszej połowie prowadzili już dwoma golami by po kilku minutach drugiej połowy dołożyć kolejne trafienie. Korona odpowiedziała jedną bramką i miała okazję do kolejnej, ale silnie uderzona piłka trafiła w słupek. Później do głosu ponownie doszli legioniści, aplikując Koronie dwie kolejne bramki. Gdy wydawało się, że dojdzie do pogromu, nagle odpowiedziała Korona, która dopisała do swojego konta kolejne dwa trafienia. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 3:5, ale przyznać trzeba, że mimo utarty trzech bramek to Legia kontrolowało przebieg całego spotkania, a Korona tak naprawdę nie miała tu nic do powiedzenia.

W drugim meczu spotkały się drużyny ze środka tabeli i nic nie zapowiadało takiego pogromu, jakiego świadkami byli licznie zgromadzeni w Białymstoku kibice. Mecz zaczął się spokojnie i można powiedzieć, że po początkowej fazie gry wydawało się, że to Ruch zdoła przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Później... później na boisku rządziła już tylko Jagiellonia, a dokładniej Dani Quintana, który prócz dwóch bramek zapisał na swoim koncie jeszcze trzy asysty. Jagiellonia rozbiła chorzowski Ruch aż 6:0, co jest rekordem w tym sezonie rozgrywkowym, a jeśli dobrze pamiętam, także w ostatnich latach. Efektem pogromu jest dymisja trenera Ruchu Jacka Zielińskiego. Dodatkowo za tydzień Ruch podejmować będzie u siebie kolejny ofensywnie grający zespół, czyli wrocławski Śląsk, co może zakończyć się kolejnym pogromem. 


Trzej królowie wielkich miast - Śląsk, Wisełka, Lechia Gdańsk.
Wszystkie trzy zaprzyjaźnione ze sobą ekipy w tym sezonie spisują się co najmniej przyzwoicie, a w minionej kolejce zagrały naprawdę na wysokim poziomie. Śląsk Wrocław, o czym pisałem już wcześniej (patrz post niżej), w meczu kolejki ograł u siebie poznańskiego Lecha 2:0. Wisła pokonała u siebie Piasta Gliwice i to aż 3:0. Lechia na wyjeździe straciła zwycięstwo w ostatnich sekundach meczu, jednak remis 1:1 z dobrze grającą w tym sezonie Pogonią, nie przynosi lechistom ujmy i pozwala w dalszym ciągu pozostać w czubie tabeli.

Osobiście z tych trzech spotkań najbardziej podobało mi się mecz krakowskiej Wisły, która w efektownym stylu rozprawiła się z coraz słabiej wyglądającym Piastem. Co ciekawe tydzień temu Śląsk  miał mnóstwo okazji do pokonania Piasta, ta sztuka się jednak nie powiodła. Wisła okazała się bardziej konkretna i co ważniejsze, bardziej skuteczna. Większość swoich okazji wykorzystała, a wygrana trzema bramkami różnicy była w tym przypadku w pełni zasłużona. Na pochwałę zasługuje postawa Pawła Brożka, który na nowo odżył w Krakowie i już zdobywa dla tego zespołu ważne bramki oraz forma Arka Głowackiego, który przeżywa drugą młodość i jest dla zespołu rywali przeszkodą wręcz nie do przejścia.

Mecz Lechii z Pogonią również zapowiadał się niezwykle emocjonująco. Tym razem emocji jednak było nieco mniej. Lechia stosunkowo szybko objęła prowadzenie (od 25 minuty) i od tego momentu skupiła się w zasadzie na obronie wyniku. Taka taktyka pomimo doskonałej gry w obronie, okazała się jednak zgubna. Lechiści nie wykorzystali rzutu karnego, a Pogoń wraz z upływającymi minutami coraz mocniej naciskała i w końcu w ostatnich sekundach meczu udało jej się doprowadzić do remisu. Z przebiegu meczu wynik zasłużony. Zasłużony jednak głównie z winy Lechii, która zbyt pewna swojej obrony, cofnęła się zbyt głęboko i to się w samej końcówce zemściło.


O ligowy byt
Prócz spotkań drużyn walczących o najwyższe ligowe cele, mieliśmy w tej kolejce również mecze zespołów, których ambicją jest raczej walka o ligowy byt niż o laur zwycięstwa. Takim typowym pojedynkiem o punkty był mecz Widzewa z Podbeskidziem, czy spotkanie Zawiszy z Cracovią.

W pierwszym z tych meczy padł bramkowy remis 1:1, po którym utwierdziłem się w przekonaniu, że w przypadku gry takich zespołów nie ma co liczyć na jakiekolwiek fajerwerki. Była tu typowa ligowa młócka z małą ilością składnych akcji, a dużą liczbą strat i chaotycznych wykopów piłki na 'walkę'. Mimo wszystko, jak dla mnie, dosyć niespodziewanie to Podbeskidzie wyglądało na drużynę bardziej poukładaną i pewniejszą w swoich poczynaniach. W przypadku Widzewa gra wyraźnie się nie kleiła, atut własnego boiska i zaangażowanie zawodników pozwoliło jednak wywalczyć w tym meczu przynajmniej remis. 

W bezpośrednim spotkaniu ligowych beniaminków od początku miałem swojego faworyta i tym razem się nie zawiodłem. Zawisza w końcu wygrał i to w sposób w pełni zasłużony, aplikując Cracovii dwie bramki i to bramki całkiem efektowne. Cracovia gra chyba coraz słabiej, czyli wracamy do normalnego poziomu tej drużyny, znanego kibicom od lat. Z kolei Zawisza gra więcej niż przyzwoicie i w końcu udało się dobrą grę potwierdzić także zdobyczą punktową i pewnym zwycięstwem.


Spotkanie skrajności
W ostatnim poniedziałkowym meczu spotkały się drużyny, które w obecnym momencie znajdują się na dwóch przeciwległych biegunach. Górnik na szycie, a Zagłębie w dole tabeli. Przebieg meczu w pełni potwierdził tę różnicę. Górnik kontrolował całe spotkanie, szybko strzelił dwie bramki, a okazji do strzelenia kolejnych również nie brakowało. Brakło jednak skuteczności i pełnej koncentracji w drugiej połowie spotkania, gdy Zagłębiu udało się strzelić gola kontaktowego. W praktyce jednak, nawet bramka dla Lubina nie zmienił obrazu gry. To Górnik miał inicjatywę i nie pozostawił żadnych wątpliwości co do tego kto był w tym meczu lepszy.

niedziela, 15 września 2013

Twierdza Wrocław niezdobyta. Śląsk - Lech 2:0

Efektowna oprawa meczowa i ciekawe, emocjonujące spotkanie to coś, na co każdy kibic piłki nożnej wyczekuje z utęsknieniem.

Tym razem każdy kto przybył na wrocławski stadion powinien być zatem w pełni zadowolony. Dwie bramki Śląska, dużo akcji ofensywnych, twarda i nieustępliwa walka do ostatniego gwizdka i czyste konto wrocławskiej drużyny, co przecież nie zdarza się zbyt często - czego chcieć więcej. Faktycznie pod tym względem mecz mógł się podobać i podobał się, czego dowodem były gromkie oklaski po ostatnim gwizdku sędziego.

Sam przebieg meczu ułożył się dla wrocławian wręcz znakomicie. Szybko strzelona pierwsza bramka po efektownej akcji lewą stroną boiska, zakończona celnym dośrodkowaniem Dudu wprost na głowę Tomasza Hołoty, który celnym i silnym strzałem głową umieścił ją tuż pod poprzeczką bramki bronionej przez Kotorowskiego. Pod koniec pierwszej Śląsk zdołał jeszcze podwyższyć wynik meczu za sprawą wciąż niezawodnego Marco Paixao, który celnym strzałem z linii pola karnego nie dał najmniejszych szans zaskoczonemu Kotorowskiemu.

W drugiej połowie spotkania Śląsk wyraźnie się cofnął, a Lech bardziej zdecydowanie zaatakował, co szybko przełożyło się na kilka doskonałych okazji strzeleckich dla zawodników z Poznania. Ci jednak albo byli skutecznie blokowani, albo strzelali niecelnie. W obronie efektownymi i co najważniejsze skutecznymi wślizgami popisywał się Mariusz Pawelec, a towarzyszący mu na środku obrony Kokoszka szybko przenosił ciężar gry na drugą stronę boiska, posyłając celne długie piłki do Paixao, Plaku lub Mili. Ofensywny sposób gry Lecha przełożył się na kilka szans Śląska w kontrataku, jednak wrocławianom nie udało się już podwyższyć wyniku meczu. Tym razem groźne strzały Hołoty czy Mili zdołał wybronić Kotorowski, zbijając piłki na rzuty rożne. Mecz zakończył się wynikiem 2:0 dla Śląska, wynikiem w pełni zasłużonym, choć pamiętać należy o kilku groźnych akcjach Lecha, które przy lepszej dyspozycji strzeleckiej poznaniaków mogły zakończyć się bramkami.

Plusem spotkania była po raz kolejny bardzo dobra gra Mariusza Pawelca w roli środkowego obrońcy oraz postawa Tomasza Hołoty, który z musu zagrał na prawej stronie pomocy, zajmując miejsce Waldka Soboty. W swojej nowej roli Tomek wypadł całkiem dobrze, strzelając efektowną bramkę i często podłączając się do akcji ofensywnych. Nieco gorzej na lewej stronie wypadł jego odpowiednik - Sebino Plaku, który nie mógł znaleźć zrozumienia z grającym po tej samej stronie boiska Dudu. Ich akcje często przerywane były niecelnymi dograniami i groźnymi startami. Z drugiej jednak strony to Plaku asystował przy golu Paixao, zatem i on w pozytywny sposób wpłynął na wynik wczorajszego meczu. Ja jednak od tego piłkarza wymagam nieco więcej i liczę, że wkrótce on także zacznie odciskać na grze Śląska większe piętno.

Kolejne spotkanie Śląsk zagra z Cracovią, a później czeka nas już wyjazd do Warszawy na mecz z Legią. Warto zatem za tydzień zagrać równie dobrze i skutecznie, i po raz kolejny cieszyć się z wygranej we Wrocławiu by z dobrymi humorami pojechać na mecz z jeszcze aktualnym Mistrzem Polski.

piątek, 13 września 2013

Zapowiedź 7 kolejki Ekstraklasy

Po dłuższej przerwie przeznaczonej na rozgrywki narodowe (m.in. mecze eliminacji do Mistrzostw Świata w Brazylii) wracamy do polskiej ekstraklasy. W tej kolejce czeka na kibiców kilka naprawdę ciekawie zapowiadających się spotkań, w tym piątkowy mecz Wisły z Piastem Gliwice, sobotnie spotkanie we Wrocławiu, gdzie Śląsk podejmować będzie poznańskiego Lecha, czy niedzielny pojedynek dwóch drużyn z Pomorza, czyli Pogoni Szczecin i Lechii Gdańsk. Niżej zestawie wszystkich par 7 kolejki Ekstraklasy:

piątek 13 września 2013
  • 18:00 Widzew Łódź - Podbeskidzie Bielsko-Biała
  • 20:30 Wisła Kraków - Piast Gliwice
sobota 14 września 2013
  • 15:30 Zawisza Bydgoszcz - Cracovia
  • 18:00 Śląsk Wrocław - Lech Poznań
  • 20:30 Korona Kielce - Legia Warszawa
niedziela 15 września 2013
  • 15:30 Jagiellonia Białystok - Ruch Chorzów
  • 18:00 Pogoń Szczecin - Lechia Gdańsk
poniedziałek 16 wrzesień 2013
  • 18:00 Górnik Zabrze - Zagłębie Lubin

Piątek
Kolejkę zaczynamy od meczu drużyn, które na razie spisują się raczej przeciętnie. Zarówno Widzew jak i Podbeskidzie mają spore problemy kadrowe i wyraźnie brakuje w tych drużynach jakości, która pozwalałaby myśleć o celach wyższych niż tylko utrzymanie w ekstraklasie. Mimo wszystko spotkanie może być ciekawe. Zapewne obie ekipy zagrają o komplet punktów i nie będą murowały swoich bramek, co stwarza szanse na sporo emocji i sytuacji podbramkowych dla obu ekip. W moim odczuciu w tym starciu większe szanse na sukces ma Widzew, którego atutem jest własne boisko oraz jak dotąd niezawodny Visniakovs.

Drugi piątkowy mecz może być jeszcze bardziej emocjonujący. Jak na razie niepokonana Wisła Kraków podejmować będzie u siebie jednego z tegorocznych pucharowiczów, czyli Piasta Gliwice. Wynik tej konfrontacji jest dla mnie wielką zagadką. W ostatniej kolejce oba zespoły nie zaprezentowały najwyższej formy (Wisła szczęśliwie uniknęła porażki z Pogonią, podobnie jak Piast w meczu ze Śląskiem), jednak atut własnego boiska przemawia na korzyść krakowian. Co prawda Piast w miejsce Marcina Robaka sprowadził portugalskiego napastnika Rabiole - wypożyczenie z FC Braga, ale nie wiadomo w jakiej formie znajduje się ten zawodnik i czy w ogóle w dzisiejszym meczu już zagra. W tym spotkaniu stawiam na remis ze wskazaniem na Wisłę.

Sobota
Dla kibiców sobotnie spotkania zapowiadają się smakowicie przede wszystkim ze względu na pojedynek dwóch czołowych ekip minionego sezonu, czyli Śląska i Lecha. Co prawda obie drużyny przed tym meczem są w znacznym stopniu osłabione przez kontuzje i wąskie ławki rezerwowych, ale mimo wszystko mecz powinien przynieść wiele emocji, boiskowej walki i pięknych akcji zakończonych celnymi strzałami oraz golami. Jako kibicowi Śląska nie pozostaje mi nic innego jak wierzyć w jego zwycięstwo. Jednak ze względu na fatalną sytuację w jakiej znalazł się klub możemy spodziewać się każdego wyniku.

We wcześniejszym sobotnim meczu spotka się ze sobą dwóch beniaminków, czyli Zawisza zagra z Cracovią. Ci pierwsi w lidze są wciąż bez zwycięstwa i z zaledwie trzema punktami zajmują ostatnie miejsce w tabeli. Ci drudzy co prawda zdołali zgromadzić już 7 punktów, ale ich gra wciąż nie zachwyca i w tym sezonie czeka Cracovię zapewne ponownie zażarta walka o punkty, które pozwolą utrzymać się w lidze. Mecz może mieć dodatkowy smaczek, ponieważ o utrzymanie posady będzie walczył trener Tarasiewicz - właściciel Zawiszy już narzeka na słabe wyniki i tylko czekać, gdy sięgnie po innego szkoleniowca. W tym tygodniu do zmiany jednak chyba nie dojdzie - wierzę, że Zawisza w końcu przełamie swoją niemoc i pewnie wygra z Cracovią.

W ostatnim sobotnim meczu zmierzą się ze sobą fatalnie ostatnio wyglądająca Korona Kielce, która po zwolnieniu Ojrzyńskiego jest wciąż w rozsypce i słabo grająca, ale wciąż skuteczna Legia. W takim meczu faworyt może być tylko jeden i nie liczyłbym tutaj na żadne niespodzianki. Korona nie ma w tej chwili żadnych atutów, które mogłyby zagrozić drużynie, która jako jedyna z polskich ekip reprezentować będzie nas w europejskich pucharach, w fazie grupowej tych rozgrywek. Stawiam na pewne trzy punkty legionistów.

Niedziela
Pierwsze spotkanie tego dnia to mecz pomiędzy drużynami, które grają ostatnio w kratkę. Jagiellonia sezon zaczęła świetnie, ale szybko spuściła z tonu. Teraz z zespołu odszedł jeszcze Kupisz, co dodatkowo osłabi potencjał ofensywny tej drużyny. Z kolei Ruch po nieoczekiwanie dobrych meczach z Legią i Górnikiem, gwałtownie obniżył loty przegrywając u siebie z wcześniej beznadziejnym Zagłębiem. Wynik jak dla mnie jest tutaj nie do przewidzenia, a to zwiększa prawdopodobieństwo, że padnie remis.

Drugi niedzielny pojedynek zapowiada się znacznie ciekawiej, a to za sprawą dwóch ekip, które są rewelacją początku rozgrywek ekstraklasy. Zarówno Pogoń jak i Lechia grają ostatnio ciekawą piłkę w co znaczny wkład wnoszą Japończycy, którzy grają w podstawowych składach obu drużyn. Pogoń gra piłkę bardziej kombinacyjną, natomiast Lechia wydaje się silniejsza w defensywie, gdzie solidną barierę środkowych obrońców tworzy duet Bieniuk-Madera. Właśnie ze względu na solidność gdańskiej defensywy stawiam w tym meczu na gości, u których dodatkowo w ostatnim czasie rozstrzelał się  Buzała.

Poniedziałek
Piłkarski weekend kończy mecz wicelidera z zespołem, który przed ostatnią kolejką miał strzeloną zaledwie jedną bramkę w lidze. Chociażby z tej perspektywy zdecydowanym faworytem meczu będzie Górnik, a Zagłębie może liczyć co najwyżej na odrobinę szczęścia przy jednym ze swoich słabo skoordynowanych ataków. Piłka lubi być jednak przewrotna i w tym starciu spodziewam się właśnie takiej niespodzianki - jest to bardziej przeczucie niż analiza faktów, ale znając polską ligę, takie przeczucia często stają się faktami.

środa, 11 września 2013

Chosu właścicielskiego ciąg dalszy

Kto miał nadzieję, że po letnich negocjacjach w sprawie licencji dla Śląska jego sytuacja na poziomie właścicielskim została w końcu ustabilizowana, ten był w głębokim błędzie. W dniu dzisiejszym gruchnęła wiadomość, że miasto Wrocław dąży do zlicytowania Śląska za długi. Ma być to działanie przemyślane, dzięki któremu Wrocław odzyska całkowitą kontrolę nad klubem, przejmując go za długi od drugiego współwłaściciela, czyli Zygmunta Solorza (od jednej z jego spółek, która jest większościowym udziałowcem Śląska).

Tym sposobem przechodzimy do nowej odsłony konfliktu pomiędzy bezpośrednimi właścicielami Śląska, miastem Wrocław (udziałowiec mniejszościowy) oraz Solorzem (udziałowiec większościowy). Od słów - próśb i gróźb względem udziałowca większościowego, który według medialnych doniesień od dwóch lat nie łoży na klub nawet złotówki, miasto Wrocław przeszło do czynów, składając w Sądzie Rejonowym we Wrocławiu wniosek "o wszczęcie egzekucji poprzez sprzedaż przedsiębiorstwa Dłużnika" oraz "ustanowienie zarządcy przymusowego".

Jak skończy się ta cała zabawa w kotka i myszkę? Aż strach się bać. W niesprzyjających okolicznościach Śląsk może zwyczajnie upaść lub może dojść do jego przejęcia przez 'anonimowy' podmiot, który wyłoży większą gotówkę w procesie licytacji klubu. Miasto zapewne liczy, że uda się przejąć klub za 12,5mln zł. czyli za wartość długu jaką ma klub wobec miasta. Oby jednak w tych rachunkach się nie przeliczyło. Znając umiejętności prawników zatrudnianych przez gminę Wrocław patrz. wcześniejsza umowa o sprzedaży 51% akcji Śląska Zygmuntowi Solorzowi można mieć obawy co do tego, kto z tego sporu wyjdzie zwycięsko - miasto czy właściciel Polsatu.

Jedno jest pewne, Wrocław jako współwłaściciel Śląska Wrocław ma już dość jego samodzielnego finansowania. Teraz piłka jest po stronie Solorza. Ten albo w końcu sypnie groszem i pospłaca długi klubu, albo przestanie być jego właścicielem czy to poprzez egzekucję długu w drodze sprzedaży klubu czy też przez ogłoszenie jego upadłości. Dla kibiców i samego Śląska żadna z tych informacji nie jest korzystna, może jednak warto przez jakiś czas pocierpieć i w końcu wyjść na prostą z jednym właścicielem niż pozostawać w matni układów i kłótni pomiędzy dwoma współwłaścicielami, którzy w żaden sposób nie potrafią dojść do porozumienia w sprawie finansowania Śląska.

sobota, 7 września 2013

Obrona wciąż zawodzi, nawet w sparingu z pierwszoligowcem. Śląsk Wrocław - GKS Katowice 1:2

Sparing z GKS Katowice miał wypełnić lukę w rozgrywkach ekstraklasy (przerwa ze względu na grę reprezentacji) i po części swoje zadanie spełnił. Kibice mogli obejrzeć mecz za darmo i chętnie z tej możliwości skorzystali, wypełniając krytą trybunę na Oporowskiej przynajmniej w połowie. Niestety piłkarze nie odwdzięczyli się boiskową postawą i mecz przegrali 1:2, choć były okazje by spotkanie przynajmniej zremisować jeśli nie wygrać.

Największe pretensje mam w tym przypadku do obrońców, którzy momentami zachowywali się jak amatorzy. Pierwsza bramka dla GKS padła po stałym fragmencie gry już w 9minucie meczu. Dośrodkowanie z rzutu rożnego, główka i bramka przy całkowicie biernej postawie naszych obrońców, którzy zgubili krycie w polu karnym i spóźnili się z wyskokiem do piłki. Druga bramka dla katowiczan to jeszcze większe kuriozum. Kokoszka przyjął piłkę w polu karnym 'na klatę' i zamiast od razu ją wybijać czekał na interwencję Gikiewicza. Zawodnik GKS nie czekał i z wystawionej przez Kokoszkę piłki nie miał najmniejszego problemu by strzelić nam drugą bramkę.

Bramka dla Śląska padła po indywidualnej akcji Sebino Plaku, który dzisiaj prezentował się chyba najlepiej z grona naszych ofensywnych zawodników. Kolejne trafienie, nie uznane jednak przez sędziego (podobno spalony) to akcja Marko Paixao, który wszedł na boisko po przerwie. Ten sam zawodnik miał jeszcze w 80 minucie meczu okazję na zdobycie bramki z karnego, ale strzelił wprost w ręce bramkarza gości. GKS Katowice kończył mecz w 10, ale jedyne ożywienie w ostatnie minuty spotkania wnieśli dwaj kibice, którzy wbiegli na murawę stadionu przy Oporowskiej. Emocji i akcji ze strony graczy Śląska zabrakło. 

Na osobne omówienie zasługuje postawa dwóch nowych testowanych przez Śląsk zawodników - Francuza Lorisa Arnauda i Węgra Adama Vassa. Francuz w pierwszej połowie grał jako wysunięty napastnik, w drugiej częsci meczu wystąpił na pozycji prawego pomocnika. Niestety na obu pozycjach wypadł niezwykle słabo, nie wnosząc do gry Śląska praktycznie żadnych pozytywnych impulsów. Arnaud jest wolny i schematyczny w swoich poczynaniach, a jego jedyny plus to efektowna sztuczka techniczna z pierwszej połowy, dzięki której Śląsk zainicjował groźną akcję w ataku. Węgier zagrał na defensywnym pomocniku i co do jego boiskowej postawy nie można mieć żadnych zarzutów. Grał pewnie w destrukcji i z pełnym zaangażowaniem, jednak do gry ofensywnej naszego zespołu ten zawodnik wiele nie wniesie - nie ta pozycja, nie te umiejętności.

Pozostaje jeszcze kwestia Tadeusza Sochy. Tutaj mamy już całkowity upadek formy. Socha nie radzi sobie obecnie ani w obronie ani w ataku. Zawodnicy GKS mijali go praktycznie w każdej akcji, dodatkowo Tadek nie zdołał zablokować chyba żadnego dośrodkowania katowiczan, a w ataku prezentował się wręcz komicznie, psując każdą piłkę której się dotknął. W tym momencie jego kariery, nie wiem czy załapał by się do składu rywala, z którym przyszło nam dzisiaj zagrać - a jest to uwaga, pierwszoligowiec. Tadka trzeba odesłać do rezerw bo wystawianie go teraz na boisko lub nawet posadzenie go na ławce to sabotaż naszej pierwszej drużyny. 

Po sparingu troszkę powiało pesymizmem. Nie mamy na ten moment prawdziwych skrzydeł. Co prawda Plaku próbuje, ale już na przykład Dudu wyraźnie męczy się jako lewoskrzydłowy. Testowany Francuz zupełnie nie nadaje się na pozycję bocznego pomocnika, a w odwodzie nie mamy praktycznie nikogo, zatem znaleźliśmy się naprawdę w kiepskim położeniu. Na razie Paixao (poza dzisiejszym meczem) jest skuteczny i to ratuje nam skórę. Jeśli jednak zacznie zawodzić... Nie mamy na jego pozycję żadnej alternatywy. Chyba, że za taką uznamy Więzika.

środa, 4 września 2013

Śląsk w europejskich pucharach sezon 2013/2014

To już trzecia z rzędu edycja europejskich pucharów, w której mógł uczestniczyć Śląsk - dzięki kolejnemu podium w Ekstraklasie. Niestety także w tym roku nie udało się przebrnąć przez ostatnią, czwartą rundę eliminacji - tak jak w latach poprzednich zaczynaliśmy od rundy drugiej. Trzeba jednak przyznać, że w tej edycji Śląsk prezentował się całkiem nieźle, szczególnie na tle rywala z Belgii - w starciu z Hiszpanami nie mieliśmy już żadnych szans. Oto bilans tegorocznych rozgrywek pucharowych Śląska:

Śląsk Wrocław - Rudar Pljevlja 4:0
Rudar Pljevlja - Śląsk Wrocław 2:2

Śląsk Wrocław - FC Brugge 1:0
FC Brugge - Śląsk Wrocław 3:3

Sevilla FC - Śląsk Wrocław 4:1
Śląsk Wrocław - Sevilla FC 0:5


Śląsk Wrocław - Rudar Pljevlja (6:2)

M.Paixao - bohater pierwszego meczu z Rudarem
Pierwszym przeciwnikiem Śląska była nikomu szerzej nieznana drużyna z Czarnogóry, Rudar Pljevlja. Przeciwnik nie okazał się szczególnie wymagający, a dodatkowo doskonale w sezon i rozgrywki europejskie weszły nowe nabytki Śląska - Marco Paixao, Dudu Paraiba oraz Sebino Plaku. To głównie dzięki nim Śląsk bez większego trudu rozbił Czarnogórców we Wrocławiu 4:0 z góry przesądzając o awansie do dalszych rozgrywek. W Czarnogórze prowadziliśmy już 2:0, ale przez rozprężenie w końcówce Rudar zdołał wyrównać i mecz zakończył się remisem, który jednak premiował nas do dalszej gry w pucharach.


Śląsk Wrocław - FC Brugge (4:3)

W.Sobota - bohater dwumeczu z Belgami
W trzeciej rundzie eliminacji los zetknął nas z drużyną belgijską. W bezpośredniej rywalizacji  mieliśmy nie mieć z Belgami najmniejszych szans - tak wieścili komentatorzy oraz część kibiców. Los okazał się jednak przewrotny. Pierwsze spotkanie we Wrocławiu wygraliśmy dzięki doskonałej postawie całej drużyny. Na prawym skrzydle szalał Waldek Sobota, cudowną bramkę zdobył Sebino Plaku, a dodatkowo bezbłędnie bronił Rafał Gikiewicz. Wygraliśmy skromnie 1:0, ale na rewanż jechaliśmy już w lepszych nastrojach. Spotkanie w Belgii tylko potwierdziło wysoką formę wrocławskiej drużyny. Po pięknych akcjach, bramce Paixao i dwóch trafieniach Soboty prowadziliśmy już 3:1 by znowu w samej końcówce stracić zasłużone zwycięstwo. Nie miało to już jednak większego znaczenia. Remis 3:3 premiował nas awansem i wszyscy z nadzieją czekali na losowanie ostatniej, czwartej rundy eliminacji.


Śląsk Wrocław - Sevilla FC (1:9)

M.Pawelec - najlepszy w rewanżu
Niestety, przy trzecim losowaniu szczęście opuściło nas zupełnie. Trafiliśmy na rywala najtrudniejszego z możliwych, dwukrotnego triumfatora Pucharu UEFA, czyli poprzednika Ligi Europy - zespół Sevilla FC. Wyeliminowanie takiego przeciwnika graniczyło z niemożliwością, co zresztą potwierdziło się później w dwumeczu. Jeśli jeszcze w pierwszym spotkaniu stawialiśmy Hiszpanom opór, tracąc jednak dwie bramki w samej końcówce meczu (kończyliśmy w 10, a przegraliśmy 4:1) to już we Wrocławiu, grając w okrojonym składzie bez Paixao, Stevanovica i Dudu, nie mieliśmy nic do powiedzenia, co ostatecznie zakończyło się naszą kompromitacją - polegliśmy 0:5. Hiszpańska drużyna była całkowicie poza naszym zasięgiem. Być może gdyby sprzyjało nam więcej szczęścia oraz gdybyśmy dysponowali nieco szerszą ławką rezerwowych do takiego pogromu by nie doszło - stało się jednak jak się stało i nie ma co się łudzić, że w najbliższych latach powstanie we Wrocławiu drużyna, która będzie potrafiła wygrać z tego typu przeciwnikiem. Teraz pozostaje nam czekać na przyszły rok i walczyć o zdobycie kwalifikacji do kolejnej edycji europejskich pucharów - może w końcu uda nam się wejść do fazy grupowej tych rozgrywek...


Źródło:
fot. slaskwroclaw.net

wtorek, 3 września 2013

Podsumowanie 6 kolejki Ekstraklasy

Mało bramek, dużo remisów i tradycyjnej ligowej kopaniny to obraz po szóstej kolejce naszej Ekstraklasy. Teraz czeka nas przerwa na reprezentacje, która po raz kolejny zagra swój mecz o przedłużenie szans na udział w MŚ 2014 w Brazylii  (spotkanie z Czarnogórą), a być może także już swój mecz o honor z San Marino, gdy stracimy punkty w pojedynku z Czarnogórcami. Dla Śląska taka ligowa przerwa może być wybawieniem. Po odejściu Waldka Soboty trener będzie miał chwilę czasu na nowe poukładanie drużyny, do której być może jeszcze ktoś dołączy - dla mnie to warunek konieczny, jeśli rzeczywiście po raz kolejny mamy walczyć o podium. Przechodząc jednak do konkretów...

Mamy trzech liderów
Legia Warszawa wykorzystała remisowy wynik w bezpośrednim meczu dwóch wcześniejszych liderów, czyli Górnika i Lechii i dołączyła do podium, od razu wskakując na pierwsze miejsce (ze względu na bilans bramkowy) - każda z tych trzech ekip zgromadziła jak na razie po 12 punktów. Legia na wyjeździe zagrała z Cracovią i choć nie był to najlepszy mecz w wykonaniu warszawiaków to jednak zdołali go wygrać, wciskając gospodarzom jedną bramkę. Cracovia próbowała odrobić stratę, ale nieporadność ofensywnych zawodników w czasie konstruowania ataku aż raziła po oczach. W obronie było przeciętnie, ale w miarę poprawnie, zresztą dużą nieporadnością wykazywali się również legioniści. Wynik 1:0 dla Legii trzeba uznać za w pełni zasłużony.

W meczu Lechii z Górnikiem, zespołem odrobinę lepszym wydawali się goście z Zabrza, jednak brak zdecydowania w końcówce meczu zemścił się na nich po raz kolejny w tym sezonie i z Gdańska zdołali wywieźć zaledwie jeden punkt. Mecz mógł się podobać kibicom, w końcu padły tu bramki (wynik 1:1), ale mam dziwne wrażenie, że gra Lechii słabnie. Do tej pory gdańszczanie lecieli impetem po bramkowym remisie z Barceloną, ale wydaje się, że to źródełko powoli wysycha i już w najbliższych kolejkach można będzie spodziewać się niespodzianek z udziałem tego właśnie zespołu.

Wisła wciąż niepokonana
Dla mnie największą niespodzianką nowego sezonu jest postawa Wisły Kraków, która jak na razie nie przegrała żadnego meczu, a przecież na starcie skazywana była na bolesny upadek. W sobotę Wisła zagrała w Szczecinie i akurat w tym starciu blisko było pierwszej ligowej porażki wiślaków. Portowcy pod wodzą Wdowczyka grają coraz lepszą piłkę i to oni w sposób zdecydowany dominowali w tym meczu. Gdyby nie błąd sędziego w końcówce spotkania, Pogoń miałaby karnego i pewnie by to spotkanie wygrała (Głowacki w polu karnym zagrał piłkę ręką - bezsporny karny), stało się jednak inaczej i zespoły podzieliły się punktami. Dzięki remisowi obie ekipy wciąż znajdują się w górnej części tabeli.

W środku tabeli
Po szóstej kolejce tabela uległa wyraźnemu spłaszczeniu. W górę przesunął się jedynie Lech Poznań, który miał spore problemy by wygrać u siebie z Zawiszą Bydgoszcz. Poznaniacy mecz kończyli w 10 broniąc się przed ciągłymi atakami bydgoszczan, jednak zaliczka w postaci trzech bramek, którą wypracowali sobie jeszcze przed utartą Henriqueza, okazała się wystarczająca. Zawisza zdołał doprowadzić do strzelenia kontaktowej bramki, jednak nie był już w stanie wyrównać. Mecz zakończył się wynikiem 3:2 dla Lecha, a Zawisza pozostał bez wygranej w lidze. 

W środku ligowej stawki zadomowiła się Jagiellonia Białystok, która nie potrafiła wygrać w Łodzi, ratując się remisem wywalczonym w ostatnich minutach meczu - w 92 minucie bramkę strzelił Piątkowski, ustalając wynik na 1:1. Przyznać trzeba, że białostocczanie wykazali się charakterem walcząc do końca, mimo utraty jednego zawodnika (od 70minuty grali w 10 - za czerwona kartkę z boiska wyleciał Martin Baran). Dla Widzewa pierwszą bramkę zdobył brat bramkostrzelnego Visniakovsa - Aleksiej i wychodzi na to, że Widzew nie mając pieniędzy ma teraz najbardziej bramkostrzelny duet w polskiej lidze (łącznie 6 bramek).

Dziewiątej pozycji nie opuścił Śląsk, który nie potrafił wykorzystać miażdżącej przewagi w pierwszej połowie meczu z Piastem. Co śmieszniejsze, po pierwszych 45 minutach to Piast prowadził 1:0, a wrocławianie zdołali wyrównać dopiero po strzale M. Paixao w 75 minucie meczu. Więcej bramek w tym spotkaniu nie padło, choć sytuacji bramkowych było bez liku. Tym samym Śląsk nie wykorzystał okazji do wskoczenia na wyższą pozycję w tabeli, a Piast zaprzeczył spekulacjom o pikującej formie tej ekipy.

Piech wraca i strzela
Po nieudanych wojażach, po roku czasu do naszej ligi powrócił Piech, który dołączył do zespołu z Lubina. Na dzień dobry zagrał w meczu ze swoim byłym klubem Ruchem Chorzów i na dodatek od razu strzelił im bramkę, walnie przyczyniając się do pierwszego zwycięstwa Zagłębia w tym sezonie. Przypadek Piech potwierdza tylko zapaść, w jakiej znalazła się polska piłka klubowa. Zawodnik, który nie potrafił w żaden sposób odnaleźć się w lidze tureckiej niemal z marszu zdobywa bramkę w lidze polskiej - jak niewiele potrzeba by w polskiej piłce zostać bohaterem. Doprawdy jest to obraz nieco przygnębiający.

Pozostała ligowa kopanina  
W ostatnim meczu szóstej kolejki spotkały się drużyny, które w tym sezonie spisują się raczej słabo. Jeśli jeszcze gra Korony w ostatnich meczach dawała jakąś nadzieję na lepsze rezultaty w przyszłości o tyle w przypadku Podbeskidzie nie miałem najmniejszych złudzeń. Złudzeń nie miałem i też się nie zawiodłem - mecz był dramatycznie słaby, straszna kopanina plus festiwal niedokładności oraz zmarnowanych okazji. Jedyna bramka w tym meczu padła po samobóju i tylko dzięki temu Podbeskidzie cieszyło się z pierwszych trzech punktów w tej rundzie rozgrywek. Nie wiem czy jeszcze jakieś zwycięstwo ta drużyna zdoła odnieść jesienią, jeśli tak się stanie będzie to chyba piłkarski cud - grają dramatycznie źle i na ten moment są dla mnie pierwszą ekipą do spadku.

poniedziałek, 2 września 2013

Festiwal zmarnowanych szans. Piast - Śląsk 1:1

Piast - Śląsk 1:1

Niewykorzystane sytuacje się mszczą
Ten stary, komentatorski frazes tym razem w pełni potwierdził swoją prawdziwość. Śląsk w pierwszej połowie meczu z Piastem miał kilka razy więcej sytuacji strzeleckich od gospodarzy, a pomimo tego, na przerwę schodził przegrywając 1:0. Swoich okazji nie wykorzystał m.in. Plaku, Mila czy Paixao i nie były to zwykłe sytuacje tylko typowe setki, które przy odrobinie zimnej krwi powinny zamienić się na bramki. Co prawda honor należy oddać również Treli  (bramkarzowi Piasta), który wczoraj bronił wręcz znakomicie, ale nawet to nie usprawiedliwia strzeleckiej niemocy piłkarzy Śląska. 

W pierwszej połowie na boisku dominował Śląsk, ale to Piast strzelił bramkę. Przy golu dla Piasta ponownie nie popisał się Rafał Gikiewicz, który niepotrzebnie wychodził z bramki i puścił między rękami strzał Wilczka - ten był naciskany przez Pawelca i nie miał większych szans na oddanie skutecznego strzału, a jednak mu się to udało. W innych sytuacjach Gikiewicz zachowywał się bdb, ale tę bramkę należy zapisać właśnie na jego konto.

W drugiej połowie meczu gra się wyrównała, jedni i drudzy co chwila konstruowali groźne akcje, ale to znowu Śląsk był bliżej strzelenia kolejnych bramek. Niestety ta sztuka powiodła się tylko jeden raz, gdy dośrodkowanie Stevanovica na bramkę zamienił Paixao. Komentatorzy wspominali o możliwym spalonym, ale nawet jeśli taki był to dosłownie centymetrowy i na szczęście dla nas sędzia bramkę uznał. 

Mecz zakończył się bramkowym remisem 1:1 i Śląsk Wrocław może pluć sobie w brodę, że nie wykorzystał nadarzającej się szansy na pokonanie słabiej dysponowanego Piasta. 

Słaba prawa strona
Niestety brak Soboty na prawym skrzydle był aż nadto widoczny. Plaku na tej stronie boiska radzi sobie co najmniej przeciętnie, nie wykorzystuje również kolejnych nadarzających się okazji do zdobycia bramki, nawet w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Ostrowski jest pod formą - większość jego podań trafia wprost pod nogi zawodników z drużyny przeciwnej - tak było z Sevillą tak było i w meczu z Piastem. Dochodzi jeszcze Socha, zresztą sami wiecie co obecnie gra Tadek, szkoda znęcać się nad tym chłopakiem.

Nie wiele lepiej wyglądała wczoraj lewa strona obrony, gdzie wystąpił Spahic (Dudu zagrał na pozycji lewego pomocnika ze względu na kontuzję Patejuka). Jeśli jeszcze w obronie na tle przeciętnego rywala Spahic gra w miarę przyzwoicie to już w ataku jego dośrodkowania sieją jedynie chaos - każda piłka ładowana jest na oślep, zwykle z nadmierną siła i w złym kierunku.

Jeśli szybko nie zatrudnimy jakiegoś dodatkowego pomocnika lub dwóch, plus w miarę skutecznego napastnika, który mógłby zastępować Paixao to czarno widzę naszą przyszłość nawet na poziomie piłki ligowej. Nasza ławka rezerwowych jest wąska jak nigdy wcześniej i Zarząd MUSI! coś z tym zrobić.

Tutaj możesz zobaczyć skrót meczu Piast - Śląsk 1:1

Źródło:
fot. slaskwroclaw.pl

niedziela, 1 września 2013

Z Piastem Gliwice już bez Soboty

Waldek Sobota podpisał czteroletni kontrakt z FC Brugge

Stało się to, co od kilku tygodni wydawało się już przesądzone. Sobota rok przed zakończeniem kontraktu ze Śląskiem, znalazł sobie nowy klub. O transferze przesądziła stosunkowa niska kwota odstępnego zapisana w kontrakcie (1mln Euro), znakomita forma Waldka w ostatnich meczach i przede wszystkim chęć samego zawodnika, który chciał spróbować swoich sił w silniejszej lidze.

I tutaj pojawia się zasadnicze pytanie. Czy belgijska liga jest rzeczywiście znacznie silniejsza od ligi polskiej? Z pewnością jest tam kilka klubów, które mają całkiem niezłą jakość, wśród nich znajduje się i FC Brugge, ale pierwotnym kierunkiem wyjazdu miała być przecież Bundesliga. Zapewne nikt nie okazał się jednak tak konkretny jak Belgowie, którzy byli pod ogromnym wrażeniem gry Soboty w meczach Śląska z FC Brugge. W końcu to znakomita postawa Waldka oraz jego dwie bramki walnie przyczyniły się do wyeliminowania faworyzowanych Belgów z Ligi Europy. 

Na wybór tego konkretnego kierunku i klubu zapewne przyczyniły się również kwestie finansowe. Wygląda na to, że Belgowie byli w pełni zdeterminowani aby zatrudnić Sobotę i zaoferowali mu wysoką pensję - pieniądze na jakie nie mógł liczyć np. przechodząc do Bundesligi, o ofercie Śląska nawet nie wspominając. Dziennikarze mówią tu o 500tyś. Euro rocznej pensji - Waldek w Śląsku zarabiał zapewne mniej niż 50tyś. zł. miesięcznie, zatem podwyżkę otrzymał co najmniej czterokrotną.

Jak będzie wyglądał Śląsk bez Soboty? Na razie ciężko sobie to wyobrazić. Waldek grał w Śląsku pełne trzy sezony - ten miał być czwarty. W sumie w Ekstraklasie zdobył dla Śląska 9 bramek (5 w ostatnim sezonie ligowym) do tego dołożył 5 trafień w europejskich pucharach oraz 5 bramek w Pucharze Polski. Do tego bilansu należy zaliczyć również ponad 20 asyst oraz jakość, jaką wnosił do coraz bardziej technicznej gry Śląska. Jego rajdy na prawym skrzydle niejednokrotnie siały spustoszenie w szeregach rywali i rozrywały ich szyki obronne - teraz tego zabraknie. 

Najgorsze jest to, że w tym momencie Śląsk nie ma żadnego zastępstwa na miejsce Waldka. Niby jest Sebino Plaku, ale on preferuje grę po lewej stronie boiska. Wyjdzie na to, że trzeba będzie przekwalifikować Tadka Sochę, o czym mówiło się już wcześniej. Może faktycznie na nowej pozycji Socha odnajdzie swoją zgubioną formę. Być może uda się jeszcze zatrudnić jakiegoś zawodnika z kartą zawodniczą w ręku. Zobaczymy.

Póki co, chciałem serdecznie podziękować Waldkowi Sobocie za jego grę w Śląsku przez ostatnie trzy ligowe sezony. Między innymi dzięki niemu osiągaliśmy sukcesy, o których wcześniej można było tylko pomarzyć. Życzę mu kolejnych sukcesów, tym razem w nowym klubie oraz dobrej gry w reprezentacji, do której został po raz kolejny powołany. Być może jego gra przyczyni się do podtrzymania nadziei Polski na udział w MŚ organizowanych w Brazylii. Waldek powodzenia!!!

Piastowi zrewanżować się za miniony sezon

Już bez Waldka Soboty przystąpimy do meczu szóstej kolejki ekstraklasy. Tym razem Śląsk zawita do Gliwic, z którymi mamy do wyrównania rachunki za miniony sezon. Dwie ligowe porażki z zeszłorocznym beniaminkiem nie są powodem do dumy i w tym roku zawodnicy Śląska powinni uczynić wszystko aby odebrać Piastowi odebrane nam w minionym sezonie punkty. Czy to się uda?

Wszystko wskazuje na to, że jest to jak najbardziej możliwe. Piast po porażce w europejskich pucharach i utracie Marcina Robaka wyraźnie obniżył loty. Praktycznie w każdym meczu traci bramki, a o ich zdobywanie jest coraz trudniej. Gliwiczanie zatracili polot w swojej grze, a ich kontrataki nie są już tak groźne jak jeszcze sezon temu. Co prawda w ostatnich dniach Piast zakontraktował dwóch nowych zawodników - Holendra Johna oraz portugalskiego napastnika Tiago Lopeza 'Rabiola' (roczne wypożyczenie), ale nie wiadomo czy zagrają oni w niedzielnym meczu ze Śląskiem.

Śląsk przystąpi do meczu z Piastem osłabiony brakiem Kokoszki, który pauzuje za kartki oraz brakiem Soboty, który definitywnie pożegnał się z naszym klubem. Tym razem nie zabraknie jednak naszej obecnie najsilniejszej broni, czyli bramkostrzelnego Marco Paixao (w dotychczasowych 11 oficjalnych meczach Śląska zdobył 8 bramek), lewego obrońcy Dudu oraz Stevanovicia w środku pola. Znakiem zapytania jest obsada bramki - dotychczas numerem jeden był Gikiewicz, ale po jego fatalnym występie przeciwko Sevilli może się to zmienić i do bramki wróci Kelemen. Nie wiadomo również kto zastąpi Kokoszkę. W tym przypadku stawiam na Grodzickiego - Gavish ewidentnie nie ma formy i zawalił Śląskowi już co najmniej dwie bramki (jedną z Widzewem, jedną z Sevillą).

Nie ma jednak co gdybać. To trener ustala skład meczowy. Ja liczę jedynie, że jaki by to skład nie był, to nasi zawodnicy dadzą z siebie wszystko i odpokutują za upokarzającą porażkę z Sevillą na własnym stadionie i ogólnie w dwumeczu. Chcę widzieć zaangażowanie, dobrą grę i bramki - w końcu nie pozostało nam już nic innego jak skupić się na rozgrywkach krajowych.

Źródło:
fot. slaskwroclaw.net