sobota, 31 sierpnia 2013

Zapowiedź 6 kolejki Ekstraklasy

Koniec europejskiej przygody dla Śląska to jednocześnie okazja to przekierowania wszystkich możliwych zasobów ludzkich na ligę krajową. W grupie LE grać będzie Legia, ale ten zespół ma dosyć szeroką kadrę i jakoś powinien sobie poradzić z grą na dwóch frontach. W przypadku Śląska, taka sytuacja wydawała się wręcz nieprawdopodobna. Przejdźmy jednak do konkretów. Poniżej wszystkie pary 6 kolejki Ekstraklasy:


Piątek 30 sierpień 2013
  • 18:00 Ruch Chorzów 0:2 Zagłębie Lubin
  • 18:00 Lechia Gdańsk 1:1 Górnik Zabrze
Sobota 31 sierpień 2013
  • 15:30 Widzew Łódź - Jagiellonia Białystok
  • 18:00 Pogoń Szczecin - Wisła Kraków
  • 20:30 Cracovia - Legia Warszawa
Niedziela 1 wrzesień 2013
  • 15:30 Piast Gliwice - Śląsk Wrocław
  • 18:00 Lech Poznań - Zawisza Bydgoszcz
Poniedziałek 2 wrzesień 2013
  • 18:00 Podbeskidzie Bielsko-Biała - Korona Kielce

Piątek
Z powodu meczu o Superpuchar Europy (Bayern wygrał po rzutach karnych z Chelsea - po dogrywce było 2:2) wyjątkowo oba piątkowe mecze polskiej ekstraklasy rozegrane zostały o tej samej godzinie. Ja zdecydowałem się na obejrzenie bezpośredniego pojedynku dwóch drużyn, które przewodzą w naszej ligowej tabeli. Starcie Lechii z Górnikiem zapowiadało się ciekawie i takie też było, szczególnie jego druga część. Co prawda mecz zakończył się wynikiem remisowym, ale akcji bramkowych, szczególnie dla Górnika było całkiem sporo, jednak zabrzanie nie potrafili wykorzystać boiskowej przewagi. Lechia potwierdziła, że ma aktualnie chyba najsilniejszą defensywę w naszej lidze, a do tego potrafi obecnie także skutecznie ukłuć przeciwnika, gdy tylko nadarzy się ku temu okazja. Wczoraj lechiści wyrównali po rzucie karnym, tym samym ratując remis i pozycję lidera - przynajmniej do czasu meczy sobotnich. 

W drugim piątkowym spotkaniu, jak na razie tragicznie spisujące się Zagłębie rozbiło Ruch, który przecież w ostatnich kolejkach grał całkiem przyzwoicie. Już w pierwszym swoim meczu w nowym klubie, Arkadiusz Piech zdołał wpisać się na listę strzelców podwyższając wynik na 2:0 i tym samym pogrążając swój były klub - Ruch Chorzów. Wygląda na to, że w końcu w Zagłębiu pojawił się człowiek, który będzie zdobywał dla nich bramki. Czy jednak będzie to stała tendencja, dopiero zobaczymy.

Sobota
W sobotnie popołudnie zabraknie ligowych szlagierów. Spodziewam się raczej meczów walki, choć w przypadku meczu Widzewa i Jagiellonii liczę na przynajmniej kilka bramek. Oba zespoły mają kiepską defensywę, za to potrafią ukłuć w ataku. Przekonał się o tym Śląsk, tracąc z tymi zespołami aż cztery gole. Liczę na kolejne bramki jak na razie niezawodnego Visniakovsa oraz ofensywną grę Jagiellonii. Mam nadzieję, że się nie zawiodę. W tym przypadku, pomimo ostatnich porażek Widzewa, stawiam właśnie na ten zespół lub bramkowy remis.

Kolejne dwa sobotnie mecze to walka o wskoczenie na pozycję lidera. W pierwszym pojedynku postara się o to Wisła Kraków, która zawita do Szczecina. W drugim Legia Warszawa, która odwiedzi stadion Cracovii. 

Wisła jak na razie nie przegrała żadnego meczu, a w ostatnim ligowym pojedynku (z Lechem) wyglądał wręcz znakomicie. Podobnie wygląda gra Pogoni, która ostatnio na wyjeździe wygrała z Jagiellonią. Fakty mówią same za siebie - czeka nas mecz dwóch drużyn, które w tym sezonie grają niezłą piłkę. Stawiam na remis.

Legia przegrała batalię o Ligę Mistrzów, ale zagra w grupie Ligi Europy. Spodziewam się tym samym, że z legionistów spadł ogromny ciężar odpowiedzialności i w Krakowie w końcu zagrają dobrą, skuteczną piłkę. W tym starciu nie daję najmniejszych szans Cracovii - czy będzie inaczej, przekonamy się po ostatnim gwizdku sędziego.

Niedziela
Po ostrym hiszpańskim strzelaniu we Wrocławiu, Śląsk wydaje się doszczętnie rozbity. Nie dość, że odpadliśmy z europejskich pucharów to i umiejętności piłkarskie zaprezentowane w ostatnim meczu nie pozwalają z nazbyt dużym optymizmem patrzeć w przyszłość. W praktyce jednak Piast Gliwice to nie hiszpańska Sevilla i nawet bez Waldka Soboty, który podobno wyjechał już do Brugii, powinniśmy sobie z takim rywalem poradzić. Piast jest w wyraźnym dołku i zwyczajnie trzeba to wykorzystać. Liczę na dobrą postawę głodnego gry i skutecznego Paixao, celne dogrania Stevanovica oraz dośrodkowania Dudu. Co w tej chwili dla naszej drużyny znaczą ci piłkarze przekonaliśmy się dobitnie w ostatnim meczu, w którym ich na boisku zabrakło.

Drugą niedzielną parę tworzy Lech i Zawisza. Obie drużyny mają spory problem ze strzelaniem bramek (szczególnie Lech) jednak zdecydowanym faworytem tego meczu będą właśnie poznaniacy. Mają atut własnego boiska i wg mnie lepszych zawodników. Zdaje się, że Zawisza będzie musiał jeszcze poczekać na pierwsze ligowe zwycięstwo po powrocie do Ekstraklasy.

Poniedziałek
Szóstą kolejkę kończy mecz Podbeskidzia i Korony. Oba zespoły na razie okupują dolne rejony tabeli i o ile w przypadku Podbeskidzia, jest to w jakiś sposób wytłumaczalne to już w przypadku Korony niekoniecznie. Zresztą w ostatnim meczu kielczanie potwierdzili, że mogą grać lepszą piłkę, natomiast Podbeskidzie, mimo odrobienia strat w Bydgoszczy i wywalczenia cennego punktu, wciąż prezentuje się kiepsko. W tym meczu stawiam na Koronę.


piątek, 30 sierpnia 2013

Na koniec tradycyjny eurowpierdol. Śląsk - Sevilla 0:5


A miało być tak pięknie...
Miał być piękny wieczór we Wrocławiu i był, tyle że dla Hiszpanów. Śląsk przy wypełnionym do ostatnich miejsc stadionie zaliczył kompromitujący występ tracąc aż pięć bramek i nie strzelając żadnej. Europejskiej tradycji stało się więc zadość i w kolejnym sezonie w decydującej rundzie zbieramy baty od europejskich średniaków - no może troszkę więcej niż średniaków, ale też nie wiele więcej. W tamtym sezonie naszym pogromcom był Hannover (w dwumeczu 4:10), w tym Sevilla (1:9 w dwumeczu) i tak kończy się tegoroczna europejska przygoda Śląska. 

Teoretycznie istnieje jeszcze cień szansy, że zagramy w Lidze Europy, jeśli dziś dopisze nam szczęście w losowaniu dodatkowej drużyny do jednej z  grup  (jedno wolne miejsce po Fenerbahce Stambuł odsuniętym z pucharów za korupcję). W praktyce szansa na szczęśliwy los to nieco ponad 3%, a przy poziomie naszej gry i szerokości ławki rezerwowych może lepiej, żebyśmy jednak do tej grupy LE nie trafili - po co nam kolejne kompromitacje na własnym stadionie. 

Słaba gra, tragiczny wynik
O samym meczu nie warto zbyt wiele pisać. Kto był lub oglądał w telewizji ten wie jak to wyglądało. Kto nie widział tym lepiej. Poza pierwszymi 15minutami gry na boisku niepodzielnie rządziła Sevilla, a nam brakowało armat. Plaku zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami zupełnie nie sprawdził się w roli wysuniętego napastnika. Później była chwilowa próba gry na trzech obrońców, która zakończyła się utratą trzeciej bramki. Dalej było tylko gorzej. Obrona rozsypała się zupełnie po zejściu Pawelca, który trzymał wynik ratując nas w niesamowitych sytuacjach. Tylko dzięki niemu końcowy wynik nie okazał się jeszcze gorszy. Na sam koniec wielbłąda popełnił Gikiewicz, który zamiast wybić piłkę, podał ją do napastnika Sevilli, a ten nie miał najmniejszego problemu by ustalić wynik na 5:0 dla Hiszpanów. 

Śląsk od Sevilli dzieliła w tym meczu prawdziwa przepaść. Zmiennicy odsuniętych za kartki zawodników  spisali się słabo, albo wręcz fatalnie - patrz Plaku, a to przełożyło się w sposób bezpośredni na brak sytuacji strzeleckich i większą nieporadność w rozgrywaniu piłki. Zwyczajnie zabrakło piłkarskiej jakości. Nie powiem przy tym, że Śląsk nie ma żadnego stylu - jakiś styl gry został wypracowany, teraz potrzeba jedynie konkretnych wzmocnień, które pomogą realizować koncepcję gry Levego. Szczególne braki widać po bokach obrony oraz w ataku, gdzie w tym momencie mamy tylko jednego wartościowego zawodnika - Paixao. Prawdopodobnie na dniach ze Śląska odejdzie Sobota i zostaniemy z dwoma bocznymi pomocnikami. Przy tak wąskiej kadrze trudno będzie powalczyć nawet w lidze, a co dopiero myśleć o pucharach, o których przecież w końcu marzyliśmy.

Koniec marzeń, powrót do rzeczywistości
Pucharowa przygoda dobiegła końca i trzeba będzie na nowo pokochać polską ekstraklasę - taki los kibica. Już w niedzielę zagramy z Piastem Gliwice i mam nadzieję, że w tym meczu nasi zawodnicy pokażą się ze zdecydowanie lepszej strony. Mi jako kibicowi pozostaje jedynie wierzyć, że w przyszłym roku może być lepiej. Oczywiście pod warunkiem, że uda nam się ponownie zakwalifikować do europejskich pucharów, a o to z pewnością nie będzie tak łatwo. Chętnych do podium coraz więcej, a reforma premiować będzie te zespoły, które złapią formę na samą końcówkę rozgrywek.


Źródło:
fot. slaskwroclaw.pl

czwartek, 29 sierpnia 2013

Cel na dziś - zagrać dobry mecz i wygrać!

Trening piłkarzy Śląska
Już tylko godziny dzielą nas od rewanżowego pojedynku IV rundy eliminacji LE, meczu Śląsk - Sevilla. Wynik pierwszego spotkania nie pozostawia większych złudzeń co do tego, kto awansuje do fazy grupowej. Jednak zawsze pozostaje boiskowa walka i chęć wywalczenia dobrego rezultatu z utytułowanym i co tu dużo mówić, lepszym piłkarsko rywalem.

Miałbym nadzieję na nawiązanie bardziej wyrównanej walki, gdyby Śląsk nie został tak poważnie osłabiony przed tym rewanżem - za kartki pauzują M. Paixao, Dudu oraz Stevanovic. Dwóch z nich możemy w jakiś sposób zastąpić, niestety w przypadku Paixao nie mamy alternatywy - nie ma  co się czarować, Więzik to zupełnie inna piłkarska półka. 

Mój przewidywany skład Śląska na ten mecz to: Gikiewicz - Pawelec, Kokoszka, Gavish/Grodzicki, Ostrowski - Kaźmierczak, Hołota - Patejuk, Mila, Sobota - Plaku.

Najgorsze jest to, że na ławce, jako alternatywa w ataku, usiądą jedynie Więzik i ewentualnie Cetnarski. Jak widać, bez Paixao nie mamy kim straszyć i wielka szkoda, że nie udało nam się zakontraktować jego brata bliźniaka. Aż strach pomyśleć co będzie z atakiem Śląska, gdy Sobota zdecyduje się na odejście z klubu. Czas na ewentualne wzmocnienia bardzo szybko ucieka (okienko transferowe zamyka się za 3 dni; wciąż jednak możemy pozyskiwać zawodników z kartą zawodniczą na ręku), a nasz Zarząd pewnie jak zwykle obudzi się z ręką w nocniku. 


Co do przewidywań odnośnie samego rewanżu z Sevillą.

Spodziewałem się, że Hiszpanie przyjadą do nas nieco bardziej rezerwowym składem. Tak jednak się nie stało. Co prawda z powodu kontuzji obrońców ich defensywa wciąż jest w dużym stopniu kombinowana, ale niewiele cieplejszych słów możemy powiedzieć o naszym bloku obronnym. Tutaj zastanawia zwłaszcza postawa drugiego środkowego obrońcy (Kokoszka jest na razie pewny gry) - Gavish nie zachwycił w meczu z Widzewem (widać, że ma spore zaległości treningowe), z kolei Grodzicki wraca dopiero po kontuzji i na razie rozegrał zaledwie jeden niepełny mecz w Śląsku II.

Niewiadomą pozostaje również postawa Plaku jako wysuniętego napastnika. Sebino, jeszcze przed pierwszymi występami w Śląsku mówił, że nie jest typowym egzekutorem - łowcą bramek i niezbyt dobrze czuje się na pozycji, na której zapewne w tym meczu przyjdzie mu zagrać. Niestety tak jak pisałem wcześniej, nie mamy w ataku żadnej alternatywy, bo w wyjście w podstawowym składzie Więzika po prostu nie wierzę. 

Całe szczęście w miarę dobrze wygląda nasz środek pola i to właśnie gra tych zawodników będzie kluczem do osiągnięcia dobrego rezultatu z Hiszpanami. Na wyżyny swoich umiejętności muszą wznieść się zarówno Mila jak i Sobota. Dobrze musi zagrać Pataejuk, Kaźmierczak oraz zastępujący Stevanovica Tomek Hołota. Jeśli uda nam się skracać pole gry, a do tego od czasu do czasu przejąć jakąś piłkę, istnieje szansa że coś strzelimy, a przy dobrych wiatrach strzelimy jedną bramkę więcej od rywali. W wygraną 3:0 nie wierzę - tak okazałego zwycięstwa nie odnieśliśmy od kilku miesięcy (ostatnio w maju tego roku, u siebie z Wisłą 3:0 i na wyjeździe z Jagiellonią też 3:0), poza tym gramy bez typowego napastnika, a w końcu ktoś te bramki musi strzelać. Jednak w wygraną (jakąkolwiek) wierzę i mam nadzieję, że uda się ją wywalczyć.

Dla porządku przypomnę jeszcze jakie wyniki promowałby awans Śląska: 3:0, 5:1, 6:2 itd. Przy wyniku 4:1 dla Śląska konieczna byłaby dogrywka - tak było w meczu Wisły z Realem Saragossa w 2000 roku. Czy powtórzy się taki piłkarski cud? Wątpliwe, ale w piłce nie takie cuda się już zdarzały...

Źródło:
fot. slaskwroclaw.pl

wtorek, 27 sierpnia 2013

Podsumowanie 5 kolejki Ekstraklasy

Za nami ciekawa kolejka, w której strzelono aż 23 gole. Dwa spotkania zakończyły się remisami, trzy razy wygrywali gospodarze, a w kolejnych trzech meczach górą byli goście. Według mojej oceny najciekawszy mecz rozegrany został w Białymstoku - nie koniecznie ze względu na walory piłkarskie, a bardziej ze względu na jego nieoczekiwany przebieg. Ciekawe były również pojedynki w Zabrzu, Krakowie oraz Bydgoszczy. Nie obyło się również bez niespodzianek - m.in. porażka Legii czy niespodziewanie dobra postawa Korony w starciu z Piastem Gliwice. 

Nowy lider/liderzy w lidze
Dosyć nieoczekiwanie po meczu w Warszawie na fotel lidera ekstraklasy wskoczyła Lechia Gdańsk, która od pewnego czasu gra nie tylko skutecznie w defensywie, ale w końcu także i w ataku. W sobotnim pojedynku z Legią po raz trzeci z rzędu bramkę dla Lechii zdobył Buzała - jak się później okazało było to jedyne trafienie w całym meczu. Legia co prawda próbowała odrobić stratę, ale historia o dwóch równorzędnych 11 warszawiaków okazała się jedynie mrzonką. Legioniści nie potrafili przedrzeć się przez doskonałą obronę Lechii, a strzały z dystansu nie stanowiły żadnego zagrożenia dla bramki lechistów. 

Swojej szansy na odskoczenie od reszty stawki nie wykorzystali piłkarze Górnika Zabrze, którzy w pojedynku z Ruchem Chorzów stracili wygraną w samej końcówce meczu. Remis w wielkich derbach Śląska pozwolił Górnikowi na utrzymanie pozycji lidera ekstraklasy - aktualnie pierwsze miejsce zajmują ex auquo z Lechią Gdańsk. Górnicy grali niezłą piłkę, jednak w drugiej części spotkania zabrakło im konsekwencji, co wykorzystał coraz bardziej waleczny Ruch, który ma na swoim koncie już 6 punktów.

Grupa pościgowa
O doskoczenie do czołówki ekstraklasy walczyły cztery zespoły. W pierwszym meczu Jagiellonia uległa Pogoni Szczecin, a w kolejnym Wisła Kraków nie dała najmniejszych szans Lechowi. 

Tak jak wspomniałem wcześniej, najciekawszy mecz został rozegrany w Białymstoku. Jagiellonia po raz pierwszy w sezonie zagrała przed własną publicznością, co jak pisałem wcześniej, nie było jej atutem. Białostocczanie już po pierwszej połowie przegrywali dwiema bramkami. Dla portowców bramki strzelali Japończycy - Murayama i Akahoshi. W drugiej połowie wydawało się jednak, że Jagiellonia zdoła odwrócić losy meczu. Najpierw samobójcze trafienie zaliczył Koj, a następnie w 69 minucie fantastyczną bramkę strzelił Quintana. Jagiellonia była na fali i wydawało się, że zdoła ten mecz wygrać. Jednak w samej końcówce spotkania, po kontrze portowców do własnej siatki piłkę wpakował Pazdan, przekreślając szansę Jagiellonii na wywalczenie chociażby remisu. Ostatecznie Jagiellonia przegrała, a na piąte miejsce w tabeli wskoczyła Pogoń. 

W drugim meczu o kolejne punkty walczyły drużyny, które w tym sezonie nie poznały smaku porażki. W starciu ligowych potentatów lepsza okazała się na razie niezawodna Wisła, która ma na swoim koncie już 9 punktów, czyli tyle samo, co zachwalana przez ekspertów Legia. Wiślacy grali agresywnie w środku pola i w obronie oraz z polotem na skrzydłach. Swoje okazje do strzelenia bramek wykorzystali Brożek - z karnego oraz Graguła - w końcówce pierwszej połowy. Lech w drugiej połowie starał się odrobić straty, ale grał zbyt schematycznie bez większego pomysłu i wiary w sukces. Wisła odniosła kolejne zasłużone zwycięstwo i wygląda na to, że z meczu na mecz gra coraz lepiej - odwrotnie jak ich sobotni rywal, czyli Lech.

W środku stawki
Dosyć nieoczekiwanie w środku ligowej stawki znalazła się drużyna Cracovii, która wygrała na wyjeździe z Zagłębiem Lubin 1:0. Ci ostatni to największe rozczarowanie początku sezonu. Drużyna budowana za grube miliony na razie całkowicie zawodzi - zawodnicy nie mają formy i chyba pomysłu na swoją grę. Wydaje się, że jeszcze sporo wody upłynie zanim lubinianie wrócą na właściwe tory. Póki co, Zagłębie w lidze wywalczyło zaledwie dwa punkty i strzeliło tylko jedną bramkę. 

Z dołu tabeli wygrzebał się w końcu Śląsk, który tym razem nie zawiódł i bez większego problemu uporał się z Widzewem Łódź. Ozdobą meczu były efektowne akcje, po których wrocławianie strzelili drugą i trzecią bramkę - fantastyczna gra krótką piłką pod polem karnym rywali, zagrania rodem z hiszpańskiej ligi. Oby tej hiszpańskiej piłki Śląskowi starczyło również na czwartkowy rewanż z Sevillą.

Na ligowym dnie
Tutaj zadomowiło się już wspomniane wcześniej Zagłębie, ale towarzystwa chcą mu chyba dotrzymać także takie drużyny jak Zawisza Bydgoszcz czy Podbeskidzie, które w sobotę spotkały się w bezpośrednim starciu. Oba zespoły nie mają na swoim koncie jeszcze żadnej ligowej wygranej i także w tym meczu musiały zadowolić się jedynie remisem. Bliżej wygranej byli gospodarze, którzy prowadzili już 2:0 i wydawało się, że kontrolują mecz. Końcówka należała jednak do gości, którzy zdołali wyrównać i groźnie atakowali do końca, siejąc popłoch w obronie bydgoszczan.

Z ligowego dna wygrzebała się w końcu Korona Kielce, która po efektownym meczu pokonała Piasta Gliwice. Gliwiczanie wydają się na równi pochyłej - stracili Robaka, a ich gra przestała się kleić. Brakuje agresywności w odbiorze piłki, polotu w ataku i wykończenia kontr, które dotychczas były ich najgroźniejszą bronią. W przyszłym tygodniu do Gliwic jedzie Śląsk, co może jedynie pogłębić dołek, w który wpadli piłkarze Piasta.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Pewna wygrana we Wrocławiu. Śląsk - Widzew 3:1

Śląsk - Widzew 3:1
W końcu zwycięstwo!!! 

W pełni zasłużona i pewna wygrana w lidze to coś na co czekali kibice od startu ekstraklasy. Trzy remisy i porażka to było zbyt mało jak na zespół z takim potencjałem sportowym i taką kadrą, jaką w tej chwili dysponuje Śląsk. Dziś zawodnicy WKS w pełni potwierdzili swoje piłkarskie umiejętności i w zasadzie przez całe 90 minut to oni prowadzili grę tworząc co chwila groźne sytuacje pod bramką widzewiaków. 


Na szczególną pochwałę zasługuje postawa zawodników środka pola, którzy we wczorajszym meczu praktycznie nie popełniali błędów. Rewelacyjnie zagrał Stevanovic, który nie tylko pewnie bronił, ale i skutecznie pomagał w ofensywie i co ważniejsze, zdobył pierwszą bramkę dla Śląska. Dobrze uzupełniał go Kaźmierczak oraz ofensywnie nastawiony Mila, który po fantastycznej akcji w polu karnym samemu wpisał się na listę strzelców, podwyższając wynik na 3:0 dla Śląska. W końcówce meczu za Kaźmierczaka wszedł Hołota, który również udowodnił swoją jakość, szczególnie w ofensywie, gdzie miał dwie okazje do podwyższenia wyniku - najpierw jego silny strzał z linii pola karnego został zablokowany przez łódzkiego obrońcę, a później, w ostatnich minutach meczu, w sytuacji sam na sam, nie udało mu się przelobować czujnego Mielcarza.

Po raz kolejny dobrze zagrały nasze boki pomocy oraz Paixao w ataku. Ten ostatni miał mnóstwo okazji do strzelania bramek, ale ta sztuka powiodła mu się tylko raz. W 29 minucie po doskonałym dośrodkowaniu Soboty, Marco dopełnił formalności wbijając piłkę do pustej bramki. Prócz wspomnianej asysty Soboty, swoje dwie pierwsze asysty w tym sezonie zaliczył nasz drugi ofensywny pomocnik - Patejuk. Najpierw dokładnie dośrodkował w pole karne pozwalając Stevanovicowi zdobyć swojego pierwszego gola w tym sezonie, a później w grze na małym polu dokładnie podał do Mili, który bez problemu wpakował piłkę do siatki rywali. 

Nieco gorzej wyglądała nasza defensywa. Pewny jak zwykle był Kokoszka, ale gra Gavisha pozostawia sporo do życzenia - szczególnie słabo wyglądało to w końcówce meczu, gdy już chyba brakowało mu sił. Izraelczyk dwukrotnie minął się z piłką, co w pierwszym przypadku zakończyło się stratą bramki, a w drugiej sytuacji refleksem wykazał się Gikiewicz, ratując Śląsk przed stratą kolejnego gola. Na bokach obrony w miarę poprawnie, ale bez rewelacji. Socha nie popełniał rażących błędów, ale był dobrze asekurowany przez Sobotę, a później Plaku. Dudu próbował grać ofensywnie, ale nie do końca mu to wychodziło. Mimo wszystko zaliczył kilka niezłych wrzutek, jednak to po dośrodkowaniu z jego strony boiska padła jedyna bramka dla Widzewa. 

Gra Śląska mimo dosyć powolnego tempa mogła się podobać, zwłaszcza w momentach, gdy przedostawaliśmy się pod pole karne rywali. Kilka składnych podań i obrona Widzewa była rozklepana. Na szczególne uznanie zasługuje akcja, po której Mila strzelił swojego pierwszego w tym sezonie gola. Takie akcje kochają wszyscy kibicie. Szybkie, krótkie podania w polu karnym zakończone celnym strzałem na bramkę. Jeśli tak będziemy grać w kolejnych meczach ligowych, nie powinno być problemu ze zdobywaniem kolejnych bramek dla Śląska. Tymczasem cały Wrocław czeka już na rewanż z Sevillą - obyśmy w równie dobrych nastrojach kończyli czwartkowe starcie z Hiszpanami.     

Tutaj można obejrzeć skrót meczu Śląsk Wrocław - Widzew Łódź w dobrej jakości.

Źródło
fot. slaskwroclaw.pl

sobota, 24 sierpnia 2013

Zapowiedź 5 kolejki Ekstraklasy

Letnie rozgrywki w eliminacjach do europejskich pucharów powoli się kończą. Legia ma już zagwarantowany udział w grupie Ligi Europy i wciąż walczy o Ligę Mistrzów. Śląsk Wrocław po kiepskim wyniku w Sevilli ma jeszcze teoretyczne szanse na grupę LE, ale w rewanżu potrzebuje wysokiego zwycięstwa nad Hiszpanami (przynajmniej 3:0), co wydaje się mało realne. Wynika z tego jednoznacznie, że podstawowym obszarem aktywności dla Śląska na powrót stanie się nasza liga krajowa i trzeba zacząć starać się o dobre wyniki także i na tym polu.

Zestawienie par 5 kolejki Ekstraklasy:

Piątek 24 sierpień 2013
  • 18:00 Zagłębie Lubin 0:1 Cracovia
  • 20:30 Górnik Zabrze 2:2 Ruch Chorzów
Sobota 25 sierpień 2013
  • 15:30 Zawisza Bydgoszcz - Podbeskidzie Bielsko-Biała
  • 18:00 Jagiellonia Białystok -  Pogoń Szczecin
  • 20:30 Legia Warszawa - Lechia Gdańsk
Niedziela 26 sierpień 2013
  • 15:30 Śląsk Wrocław - Widzew Łódź
  • 18:00 Wisła Kraków - Lech Poznań
Poniedziałek 27 sierpień 2013
  • 18:00 Korona Kielce - Piast Gliwice

W tej kolejce czeka nas kilka naprawdę ciekawych pojedynków. Jeden z nich odbył się już wczoraj - Górnik zremisował z Ruchem po całkiem ciekawym meczu, w którym ostateczny wynik był sprawą otwartą, aż do ostatniego gwizdka sędziego. Już w doliczonym czasie gry remis dla Ruchu uratował Maciej Jankowski. W wielkich derbach Śląska Górnik został skarcony za swój minimalizm i cofnięcie się po strzeleniu bramki na 2:1. z kolei Ruch po raz kolejny pokazał pazur i zacięcie w grze, które i tym razem przyniosło im sukces.

W drugim piątkowym meczu beznadziejne jak dotąd Zagłębie potwierdziło swą beznadziejność przegrywając na własnym boisku z równie słabą Cracovią. Gola dla Cracovii zdobył Marcin Budziński, który strzelił z okolic 30 metra - strzał wydawał się łatwy do obrony jednak w bramce popisał się Gliwa, który przepuścił piłkę, mając już ją na rękach. Zagłębie wciąż nie potrafi zdobywać bramek z gry (nawet w PP strzelali dopiero w karnych), a słaba Cracovia ma już na swoim koncie 7 punktów.

Sobota
W sobotni wieczór ciekawie zapowiada się stracie Legii z Lechią, która w ostatnim czasie złapała wiatr w żagle i gra coraz ładniejszą i co ważne, skuteczną piłkę. Z kolei legioniści zapewne ponownie zagrają kombinowanym składem oszczędzając się przed najważniejszy dla nich meczem sezonu, rewanż ze Steauą Bukareszt. Ciekawy jestem konfrontacji tych dwóch drużyn, a po stylu gry prezentowanym przez oba zespoły, liczę na przynajmniej kilka bramek. Czy i tym razem dojdzie do niespodzianki i faworyzowana Legia po raz drugi w sezonie pozna gorycz porażki? Takie właśnie mam przeczucie. Stawiam na remis lub zwycięstwo Lechii.

Wcześniejsze sobotnie pojedynki nie wyglądają już tak bardzo interesująco. Zawisza podejmować będzie u siebie Podbeskidzie, a do Białegostoku przyjeżdża Pogoń Szczecin. W pierwszym przypadku spotykają się zespoły grające obecnie chyba najsłabszą piłkę w lidze (no może poza Zagłębiem), więc spodziewam się maksymalnej kopaniny, której wynik pozostaje sprawą całkowicie otwartą. Być może ze względu na atut własnego boiska niewielką przewagę zyskuje Zawisza. W drugim starciu, po raz pierwszy w tym sezonie Jagiellonia zagra na własnym boisku, co wbrew pozorom wcale nie musi stanowić jakiegoś atutu. Jagiellonia z tournee po Polsce przywiozła aż 7 punktów prezentując się więcej niż przyzwoicie. Z kolei Pogoń gra w kratkę - raz lepiej raz gorzej. Ostatnio zremisowała u siebie ze Śląskiem choć prowadziła już 2:0. Jak będzie w tym spotkaniu? Spodziewam się zwycięstwa Jagiellonii. 

Niedziela 
W niedzielne popołudnie czekają nas dwa ciekawe spotkania. W pierwszym z nich Śląsk podejmie zawsze nieobliczalny łódzki Widzew, który mimo utraty wielu zawodników, wciąż potrafi grać skuteczną piłkę. W drugim, krakowska Wisła podejmować będzie Lecha Poznań, który po odpadnięciu z europejskich pucharów może skupić się wyłącznie na lidze.

Spotkanie Śląska zapowiada się o tyle emocjonująco, że drużyna z Wrocławia wciąż pozostaje bez ligowego zwycięstwa. Presja ciążąca na zawodnikach Śląska będzie zatem całkiem spora, bo w końcu gdzie nie wygrywać jak nie u siebie i z kim, jeśli nie z osłabionym i łatanym w pośpiechu Widzewem. Tymczasem Widzew z pewnością nie położy się na boisku czekając na kolejne bramki, które zaaplikuje mu Śląsk. Kolejne spotkanie bez wygranej Śląska będzie już symptomatyczne i może budzić obawy o ogólną dyspozycję drużyny. Widzew nie ma nic do stracenia i chociażby z tego punktu widzenia może to być mecz ciekawy i budzący sporo emocji. 

Lekceważona przed sezonem Wisła pokazuje zęby, a krakowscy zawodnicy w końcu zaczynają tworzyć kolektyw, przypominając drużynę piłkarską, a nie zbiór indywidualności. Z kolei Lech mimo ostatniego ligowego zwycięstwa wciąż nie przypomina drużyny z poprzedniego sezonu. Tutaj zawodzi przede wszystkim ofensywa, która strzela mało bramek. Oba zespoły mają po 6 punktów i oba do tej pory nie przegrały żadnego spotkania. Jak będzie tym razem? Czekam z niecierpliwością!

Poniedziałek
Piątą kolejkę kończy spotkanie w Kielcach. Koronę prowadzi już nowy hiszpański trener, który w swoim debiucie uległ  Cracovii 1:0 (mecz sparingowy). Rywalem kielczan będzie Piast Gliwice, osłabiony utratą Marcina Robaka. Ostatnio gliwiczanie prezentują się nieco słabiej - remis u siebie z Zawiszą Bydgoszcz i porażka w PP z Zagłębiem Lubin, a zatem Korona będzie miała doskonałą okazję do przełamania fatalnej passy z początku sezonu. Stawiam na remis lub wygraną Korony.


piątek, 23 sierpnia 2013

Gdyby nie było drugiej połowy... Sevilla - Śląsk 4:1 (1:1)

M. Paixao - najlepszy w Sevilli

Gdyby nie było drugiej połowy, spokojnie można by uznać, że Śląsk stanął na wysokości zadania. Pierwsze 45 minut wrocławian było wręcz znakomite. Zagraliśmy z Sevillą jak równy z równym. Nie było widać przygniatającej przewagi Hiszpanów, a momentami to właśnie nasza drużyna wyglądała na lepszą technicznie.

Gdyby Plaku udało się wykorzystać sytuację sam na sam z bramkarzem mogło być nawet dwa do zera, a losy meczu mogły potoczyć się zupełnie inaczej.

Gdyby Sobota decydował się na wejścia w pole karne, zamiast dogrywać piłki do kolegów, mogło być znacznie groźniej pod bramką rywali - być może udałoby się wywalczyć rzut wolny lub nawet karny. Defensywa Sevilli nie była zbyt pewna w swoich interwencjach.

Gdyby R. Gikiewicz bronił jeszcze lepiej i wybronił strzał/dośrodkowanie Rakiticia z 36 minuty, Śląsk schodziłby na przerwę wciąż wygrywając. Z większą nadzieją rozpoczynalibyśmy drugą połowę spotkania, a gracze Sevilli byli by zapewne coraz bardziej poddenerwowani swoją nieskutecznością.

Gdyby Dudu w 54 minucie meczu nie zobaczył czerwonej kartki, być może nie zostalibyśmy zepchnięci jedynie do obrony własnej bramki. Z całą pewnością brak jednego zawodnika przez ponad pół godziny meczu przełożył się na błędy w obronie i brak możliwości skutecznego przenoszenia ciężaru gry na połowę przeciwnika. Strata Dudu rozbiła blok defensywny, który do tego momentu spisywał się całkiem nieźle.

Gdyby w końcu Śląsk miał wartościowych zmienników, o co od początku sezonu usilnie zabiegał trener Levy, można by było zminimalizować straty nawet po utracie jednego zawodnika. Tak z konieczności za zmęczonego Ostrowskiego wszedł środkowy obrońca - Gavish (zawalił przy 4 bramce), a dziurę na lewej obronie (po czerwonej kartce dla Dudu) musiał łatać Spahic (błąd przy drugiej bramce dla Sevilli). Wciąż nie mamy możliwości by wstawić świeżego napastnika, czy wystawić kogoś za Milę.


Niestety to tylko gdybania. Wynik meczu nie pozostawia złudzeń co do tego, kto był wczoraj lepszy na boisku. Co gorsza, taki wynik nie daje nam większych szans na odrobienie strat we Wrocławiu. Mało tego, w rewanżu nie będziemy mogli skorzystać z Paixao, Stevanovicia oraz Dudu (wszyscy za kartki), a więc nasz potencjał jako drużyny będzie zdecydowanie mniejszy. 

Mimo wszystko chciałbym podziękować piłkarzom za emocje i w gruncie rzeczy dobre widowisko sportowe, jakie udało im się stworzyć. Zagraliśmy z pasją, odwagą i nieustępliwością. Zawodnicy dali z siebie wszystko, przynajmniej tak to wyglądało z mojego punktu widzenia. Teraz pozostaje jedynie życzyć więcej szczęścia w rewanżu. Oby we Wrocławiu było ono po naszej stronie.


Źródło:
fot. slaskwroclaw.pl


środa, 21 sierpnia 2013

Czy ogramy Hiszpanów?

Pożegnanie piłkarzy Śląska przed wyjazdem do Sevilli
Czy ogramy Hiszpanów? Takie pytania zadają sobie chyba wszyscy kibice Śląska. Takie pytania zadają sobie zapewne także piłkarze, trener i cały sztab szkoleniowy oraz zarząd wrocławskiego klubu. Jeszcze miesiąc temu nikt nie uwierzyłby w możliwość awansu i ogrania Sevilli. Dziś, po sukcesie w dwumeczu z Belgami, apetyty na sukces oraz wiara w możliwości Śląska, jest zdecydowanie większa. W tym przypadku nie ma znaczenia postawa drużyny w meczach ligowych czy niedawnym pojedynku w Pucharze Polski. Europejskie puchary to zupełnie inna bajka. Tutaj zawodnicy Śląska pokazują się z naprawdę znakomitej strony, grając piłkę całkowicie inną od tej, jaką co tydzień oglądamy na polskich boiskach. Grają z polotem, z odwagą i wiarą w możliwy sukces, czego zapewne życzy im większość polskich kibiców. Takim sukcesem będzie awans do fazy grupowej Ligi Europy, a więc pokonanie Sevilli. I znowu pojawia się pytanie. Czy jest to możliwe?

Poniżej trzy argumenty, dla których warto uwierzyć w Śląsk Wrocław:


1. Piłka nożna jest sportem nieobliczalnym, wygrać może praktycznie każdy z każdym. Wystarczy troszkę wiary, umiejętności, czasem potrzeba pewnej dozy szczęścia. Jednak przed meczem, jego wynik jest zawsze sprawą otwartą. Na boisko wychodzą dwie drużyny i ta która bardziej przyłoży się do gry ma zwykle większe szanse na odniesienie sukcesu. Wczoraj przekonał się o tym Celtic, który uległ Szachtarowi Karaganda. Dlaczego Śląsk nie miałby sprawić podobnej sensacji?!?

2.Waldemar Sobota. To samoistny argument - skrzydłowy Śląska znajduje się w znakomitej formie i przy dobrej współpracy z resztą drużyny może przesądzić o wyniku meczu. Strzelić bramkę lub dwie, asystować, kiwać, podawać i ogólnie siać spustoszenie na prawej lub lewej flance ataku. Bez Waldka ciężko byłoby o dobry rezultat z Brugge. To kluczowy zawodnik, który może przesądzić o naszym awansie do fazy grupowej Ligi Europy.

3. Zgranie drużyny. Pomimo sporej liczby letnich przetasowań w ekipie Śląska, na kluczowych dla drużyny pozycjach obyło się bez zmian. W Środku wciąż rządzi Mila wspierany przez będącego ostatnio w niezłej dyspozycji Kaźmierczaka i Stevanovica (z powodu kontuzji pewnie nie zagra, ale zastąpi go T. Hołota, zdobywca dwóch pięknych bramek w ostatnich dwóch meczach Śląska) . Do tego dochodzi wbrew pozorom nie najgorszy środek obrony - Kokoszka, Pawelec, a także poprawnie grający Ostrowski i wchodzący do drużyny Dudu oraz broniący R. Gikiewicz, który ratował nam wyniki w meczu z Wisłą czy w pierwszym meczu z Belgami. Po bokach mamy szybkiego Sobotę i Plaku, a w ataku jak na razie całkiem nieźle radzi sobie nasz nowy nabytek, M. Paixao, który w dziewięciu meczach strzelił już 6 bramek. Na papierze skład jest więcej niż przyzwoity. Jeśli dołożymy do tego takie zaangażowanie jak w meczach z Belgami plus szczęście, które jest nieodzownym elementem sukcesu, to możemy pokonać nawet Sevillę.

Wbrew wcześniejszym medialnym doniesieniom, mecz będzie transmitowany przez telewizję Polsat (Polsat Sport). Pozostaje zatem uzbroić się w cierpliwość i ściskać kciuki za naszych piłkarzy. Hej Śląsk!!!


niedziela, 18 sierpnia 2013

Ciężka walka o awans do 1/8 fianłu Pucharu Polski

T. Hołota, jego bramka przesądziła o dogrywce

Wielka ulga, tak jednym słowem mogę określić stan swoich emocji po zakończeniu spotkania Śląska ze Stalą Stalowa Wola. Ostateczny wynik 3:1 dla Śląska, nie odzwierciedla w żaden sposób skoków napięcia dawkowanych przez piłkarzy podczas samego spotkania. Niestety mecz śledziłem wyłącznie za pośrednictwem relacji tekstowej - żadna telewizja nie zdecydowała się na pokazanie meczu Śląska (kuriozum) i tym bardziej denerwowałem się, gdy na dziesięć minut przed gwizdkiem kończącym mecz, Śląsk przegrywał 1:0 i zanosiło się na straszną kompromitację.

Całe szczęście mecz trwa przynajmniej 90min i to w jego końcówce udało się odwrócić losy rywalizacji ze Stalą. W 85 minucie po strzale z woleja piłkę do bramki rywali wpakował Tomasz Hołota (po podaniu Sebino Plaku), dzięki czemu mieliśmy szansę na dogrywkę. A już w doliczonym czasie gry, byliśmy zdecydowanie bardziej skuteczni, aplikując Stali dwa kolejne gole. Najpierw w 110min. meczu  po dograniu M. Cetnarskiego piłkę do bramki wpakował M. Paixao, a w samej końcówce, w 118min. wynik na 3:1 dla Śląska ustalił Więzik, który dobijał strzał S. Plaku. Ostatecznie Śląsk Wrocław wygrał, ale styl i konieczność rozegrania dogrywki w starciu z drugoligowcem to element niespodziewany, który może rzutować na postawę piłkarzy w czwartkowym meczu z Sevillą.

Dlaczego Śląsk tak bardzo męczy się w meczach na krajowym podwórku? Kolejne spotkanie, w którym to my musimy gonić wynik. Kolejny mecz, w którym strzelamy bramki w samej końcówce. Jaka jest przyczyna takiego obrazu gry Śląska? Przecież wczoraj zagraliśmy praktycznie podstawowym składem. Zabrakło jedynie Soboty, który pewnie i tak za kilka czy kilkanaście dni opuści Śląsk, Kaźmierczaka i Kokoszki (Dudu wszedł na boisko w drugiej połowie). Czy europejskie puchary zaciemniają obraz prawdziwego Śląska, któremu brakuje argumentów w starciach z ligowymi szarakami?

W tym momencie samemu nie wiem co o tym sądzić. Na razie na korzyść Levego przemawiają jedynie europejskie puchary. Jak będzie po starciu z Sevillą, dopiero zobaczymy. Jeśli przejdziemy tak trudną przeszkodę i awansujemy do grupy Ligi Europy to będzie to wielki sukces zarówno trenera jak i samych piłkarzy. W innym przypadku, gra pełną parą tylko na jednym froncie, okaże się trenerską porażką - nie będzie europejskiego sukcesu, a w lidze wciąż bez zwycięstwa, plus słaba postawa w Pucharze Polski. Oby stało się jednak inaczej i pełne skupienie trenera oraz piłkarzy na dwumeczu z Sevillą, zaowocowało największym piłkarskim sukcesem Śląska od lat!



wtorek, 13 sierpnia 2013

Podsumowanie 4 kolejki Ekstraklasy

Czwarta kolejka spotkań Ekstraklasy już za nami. Zmienił się lider, natomiast w dole tabeli wciąż bez zmian. Jedne zespoły potwierdziły swoją wysoką formę, inne potwierdziły jej brak. Teraz czeka nas dwutygodniowa przerwa od ligowych zmagań. Między czasie mecz towarzyski rozegra Reprezentacja Polski, odbędą się również pojedynki w ramach Pucharu Polski oraz pierwsze mecze czwartej rundy eliminacji LM i LE, w których wciąż grają Legia Warszaw oraz Śląsk Wrocław. 

Grali pucharowicze
4 kolejka Ekstraklasy nie okazała się łaskawa dla naszych ostatnich pucharowiczów. Zarówno Legia jak i Śląsk grały na wyjazdach - Legia w Chorzowie, a Śląsk w Szczecinie. Tym razem wyjazdy nie były dla obu ekip szczęśliwe. Legia odnotowała pierwszą sezonową porażkę, a Śląsk kolejny remis. Obie ekipy przegrywały swoje mecze po pierwszej połowie aż dwiema bramkami, by w drugiej rzucić się do odrabiania strat. Śląskowi to zadanie się udało i zdołał w końcówce meczu doprowadzić do remisu, Legi ta sztuka się nie powiodła i mecz z Ruchem zakończył się ich porażką 1:2.

Więcej szczęścia miał Lech, który w końcu zdołał odnieść pierwsze ligowe zwycięstwo. Osierocona Korona  zaprezentowała się słabo i nawet bezzębni w ostatnim czasie poznaniacy, nie mieli problemu z wbiciem kielczanom dwóch bramek. Być może Lech już bez pucharowej presji, zacznie grać troszkę swobodniej i przyjdą kolejne ligowe zwycięstwa - tyle tylko, że ze sportowego punktu widzenia sezon został zaprzepaszczony i kolejna szansa na pokazanie się w Europie znowu przepadła. 

Nowi-starzy ligowi liderzy
Nieco w cieniu pucharowych ekip, swoją siłę zaczynają pokazywać inne ligowe drużyny, które w tym sezonie zamierzają zamieszać w Ekstraklasie. Do dobrej formy wraca Górnik Zabrze, który po niespodziewanej porażce Legi wskoczył na fotel lidera. Pewna wygrana z Widzewem na wyjeździe i trzy strzelone bramki potwierdzają, że zabrzanie na nowo włączą się do walki o najwyższe ligowe cele. Swoje aspiracje potwierdzili także zawodnicy Lechii Gdańsk, którzy bez większego kłopotu poradzili sobie na własnym stadionie z drużyną Cracovii, wygrywając 3:1. Na słowa uznania zasługuje gra gdańszczan, którzy momentami prezentowali się wręcz znakomicie - warto chociażby wspomnieć o akcji bramkowej Matsui-Buzała, gdzie piłka dwukrotnie dogrywana była piętkami, a akcję celnym strzałem w okienko wykończył ten ostatni.

W dole tabeli
Wciąż kiepsko spisują się ci, którzy od początku sezonu mają spore kłopoty ze strzelaniem bramek i punktowaniem. Podbeskidzie na własnym stadionie bezbramkowo zremisowało z Zagłębiem Lubin. Lubinianie mają na swoim koncie dopiero jedną bramkę (najgorszy wynik w całej lidze) i zaledwie dwa punkty, a przecież jest to drużyna budowana za duże pieniądze. Drużyna, która miała bić się o najwyższe cele w Ekstraklasie. Na razie jednak wyrzucenie Hapala, tak jak w przypadku Ojrzyńskiego z Korony, nie wiele pomogło i Zagłębie wciąż prezentuje się beznadziejnie. Równie słabo wygląda Podbeskidzie, które ponownie czeka walka o utrzymanie w Ekstraklasie - przynajmniej tak to wygląda na ten moment.

Do grona drużyn grających co najmniej słabo, zaliczyć należy również ekipę z Bydgoszczy. Co prawda Zawisza zdołał wywalczyć remis na trudnym terenie w Gliwicach, ale to wciąż zaledwie dwa punkty na cztery mecze - wynik przeciętny, jeśli nie powiedzieć słaby.

O dobrą pozycję wyjściową
O ugruntowanie swojej dobrej pozycji w ligowej tabeli powalczyły zespoły Wisły i Jagiellonii. Mecz był ciekawy i do ostatniej minuty trzymał w napięciu - dosłownie do ostatniego gwizdka, bo już w doliczonym czasie gry padł gol wyrównujący dla ekipy z Białegostoku. Wisła-Jagiellonia 1:1 to sprawiedliwy wynik, który pozwala obu drużynom spokojnie przygotowywać się do kolejnych spotkań i dalej walczyć o zajęcie miejsca w pierwszej ósemce ligi. 


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Nieudany początek ligowego sezonu - kolejny remis Śląska

Pogoń - Śląsk 2:2
Cztery mecze i jedynie trzy punkty na koncie Śląska. Gdyby nie udane występy zespołu w eliminacjach LE oraz reforma Ekstraklasy, zapewne nad zespołem zbierałby się już czarne chmury. Tymczasem kolejny remis i to remis wywalczony z niemałym trudem (po pierwszej połowie przegrywaliśmy 0:2) niczego nie zmienia w ocenie naszej drużyny. Wciąż widoczny jest potencjał, jaki tkwi we wrocławskiej ekipie i nie zmienią tego potknięcia, których doświadczamy  w początkach nowego sezonu.


Czego wczoraj zabrakło
Przede wszystkim energii i dynamizmu w grze, co od razu przełożyło się na mniejszą ilość składnych akcji, większą ilość strat i przegranych w tzw. przebitkach. Szczególnie ten ostatni element pokazuje na jakim poziomie zaangażowania grają zawodnicy Śląska w lidze i  w europejskich pucharach - tam nie ma przegranych piłek, nikt nie odstawia nogi i większość stykowych piłek zostaje przejęta lub przynajmniej zneutralizowana poprzez faul czy wybicie na aut. 

Brakowało agresji w środku pola i wychodzenia do piłek. Było to widoczne, szczególnie w pierwszej połowie meczu, gdy Pogoń miała jeszcze sporo sił na agresywną grę i odważnie wychodziła do pressingu na naszą połowę boiska. Taka gra przyniosła skutek - tak padła druga bramka dla Pogoni. Na tym polu najbardziej zawiódł Stevanovic, którego chwaliłem za występy w europejskich pucharach. Tym razem zagrał słabiej, zresztą podobnie jak Kaźmierczak, przez co zabrakło łącznika pomiędzy linią obrony i ataku. Jednak Kaźmierczak strzelił bramkę i asystował przy kolejnej, a to w jakiś sposób go usprawiedliwia, natomiast po błędzie Stevanovica bramkę straciliśmy i to działa na jego niekorzyść.

Brakowało również szczęścia w sytuacjach podbramkowych. Sam Paixao miał przynajmniej trzy niezwykle dogodne sytuacje do strzelenia gola, po każdym strzale piłka mijała jednak boczny słupek bramki. Podobnie Plaku, który wszedł za Patejuka (ten jest w wyjątkowo słabej dyspozycji), nie mógł trafić do siatki szczecinian. Trzeba jednak przyznać, że w drugiej połowie to Śląsk Wrocław dominował na boisku i faktycznie gdyby drużynie dopisało nieco więcej szczęścia ten mecz można było spokojnie wygrać. To jak wyglądała gra w drugiej połowie spotkania dobitnie pokazał obrazek końcowy meczu - zaraz po gwizdku sędziego, większość zawodników Pogoni padła na murawę jak ścięta. Energia jaką włożyli w agresywną grę już na połowie Śląska w pierwszej części spotkania i później w grę obronną, gdy musieli się bronić przed ciągłymi atakami WKS, dała jednak efekt. Co prawda portowcom nie udało się utrzymać wygranej, ale wywalczyli przynajmniej jeden punkt z drużyną, która jak na razie zachwyca w europejskich pucharach.

Wnioski po kolejnym remisie
Każdy mecz jest ciężko wygrać grając dobrze jedynie jedną połowę spotkania. Doświadczyliśmy tego zarówno w starciu z Koroną, Jagiellonią i teraz z Pogonią Szczecin. Straty z pierwszej połowy czasami są już nie do odrobienia. Tym razem się udało (nie udało się z Jagiellonią bo i strata była większa). Jednak ile jeszcze razy będziemy doświadczać takiej apatii w pierwszych połowach ligowych występów Śląska? W końcu teraz zagraliśmy praktycznie podstawowym składem, a i tak czegoś zabrakło do pierwszej wygranej w nowym sezonie. Nie mogę przy tym powiedzieć, że Śląsk jest słabszy od rywali - nie jest! Jest wprost przeciwnie. Jednak żeby wygrać w naszej lidze, niezależnie od klasy przeciwnika, trzy punkty trzeba po prostu wybiegać. Tutaj gra się agresywnie, siłowo, nie ma wiele miejsca na rozgrywanie piłki i spacery po boisku. Jeśli Śląsk chce w końcu wygrać, musi to zrozumieć! Inaczej czekają nas kolejne remisy, gonienie wyniku, a w niesprzyjających okolicznościach, także porażki. Oby Śląsk w końcu otrząsnął się z tego ligowego marazmu i w spotkaniu z Widzewem zdecydowanie wygrał, sięgając po trzy punkty, a nie jak dotychczas zaledwie po jeden.

Tutaj możesz zobaczyć skrót meczu Pogoń Szczecin - Śląsk Wrocław. Wysoka jakość.

Źródło:
fot. slaskwroclaw.pl

sobota, 10 sierpnia 2013

Zapowiedź 4 kolejki Ekstraklasy

Tym razem nieco spóźniona zapowiedź 4 kolejki Ekstraklasy. Za nami już piątkowe mecze, w których odnotowano dwa remisy. Przed nami jednak jeszcze sześć spotkań, w tym niedzielny pojedynek Śląska z Pogonią Szczecin, zatem będzie co oglądać. Nasza liga powoli się rozkręca, choć jej reforma sprawiła, że na razie wyniki osiągane przez poszczególne zespoły nie mają większego znaczenia to jednak mimo wszystko przydało by się w końcu coś wygrać. W ten weekend upały nieco odpuszczą, zatem i tempo gry na polskich boiskach powinno znacząco wzrosnąć - czy tak będzie, zobaczymy. Poniżej zestawienie par 4 kolejki Ekstraklasy:

Piątek 9 sierpień 2013
  • 18.00 Podbeskidzie Bielsko-Biała 0:0 Zagłębie Lubin
  • 20:30 Wisła Kraków 1:1 Jagiellonia Białystok
Sobota 10 sierpień 2013
  • 15:30 Widzew Łódź - Górnik Zabrze
  • 18:00 Lechia Gdańsk - Cracovia
  • 20:30 Ruch Chorzów - Legia Warszawa
Niedziela 11 sierpień 2013
  • 15:30 Pogoń Szczecin - Śląsk Wrocław
  • 18:00 Lech Poznań - Korona Kielce
Poniedziałek 12 sierpień 2013
  • 18:00 Piast Gliwice - Zawisza Bydgoszcz  

Piątek
Piątkowe mecze już za nami. Tym razem obyło się bez większych niespodzianek. Beznadziejne od początku rundy Podbeskidzie i Zagłębie stworzyły mierne widowisko. Taka zwykła boiskowa kopanina, bez większej ilości składnych akcji, celnych i groźnych strzałów czy upragnionych przez kibiców bramek. Oba zespoły bez napastnika, więc nie mogło skończyć się inaczej jak bezbramkowym remisem.

Drugie piątkowe spotkanie stało na zdecydowanie lepszym poziomie. Co prawda także i tutaj nie było wielu składnych akcji, po których ręce same składały by się do oklasków, jednak mimo wszystko gra obu drużyn wyglądała dużo lepiej, szczególnie w drugiej części meczu. Dodatkowo padły tu jakieś bramki - pierwszą strzelił dla Wisły Małecki (pierwsza bramka w tym sezonie), a w doliczonym czasie gry, z rzutu wolnego wyrównał niezawodny Balaj (to już trzecie trafienie Albańczyka w tym sezonie). Remis jak najbardziej sprawiedliwy dla obu ekip.

Sobota
Nieobliczalny Widzew, skazywany już przed sezonem na spadek, na razie spisuje się całkiem nieźle. Wygrał już dwa mecze, a teraz stanie na drodze Górnika, który również wraca na właściwe tory. Kibiców czeka zatem ciekawe spotkanie, zapewne okraszone jakimiś bramkami. Może do bramki trafi Nakoulma, a może jak na razie niezawodny Visnakovs - prawdziwe objawienie początku sezonu naszej Ekstraklasy, który na swoim koncie ma już cztery gole. Zobaczymy. 

W kolejnym starciu rozpędzona Lechia (po remisie z Barceloną) zagra u siebie z Cracovią. Obie drużyny wygrały swoje ostatnie ligowe mecze. W przypadku Lechii był to efekt pracy całej drużyny, w przypadku Cracovii, w zasadzie dwóch zawodników, Nowaka i Ntibazonkizy. Jeśli Lechia podtrzyma swoją niezłą grę, w tym starciu będzie zdecydowanym faworytem, musi jednak uważać na rajdy Burundyjczyka oraz na wejścia w pole karne Nowaka - każdy z nich może przesądzić o losach meczu, co udowodnili w spotkaniu z Ruchem.

Sobotnie wieczór zakończy się spotkaniem chorzowskiego Ruchu z warszawską Legią. Ci pierwsi walczą o pierwszą wygraną w sezonie i posadę trenera, drudzy o podtrzymanie znakomitej ligowej passy i kolejny bramkowy pogrom. Ja będzie tym razem?  Spodziewam się niezłej kopaniny, szczególnie w wykonaniu Ruchu, który musi przeciwstawić się rywalom przynajmniej agresywną grą. Czy będzie to na tyle skuteczne aby zatrzymać warszawiaków? Nie wiem. Wiem jednak, że zdecydowanym faworytem tego pojedynku wciąż jest Legia.

Niedziela
Śląsk opromieniony chwałą zwycięskiego dwumeczu z FC Brugge po raz kolejny podejmie próbę wygrania na ligowym podwórku. Dotychczasowe ligowe zmagania Śląska nie zakończyły się upragnionym zwycięstwem. Dwa bezbramkowe remisy i przegrana u siebie z Jagiellonią to dużo za mało jak na rozbudzone apetyty wrocławskich kibiców. Z kolei Pogoń spisuje się ta jak na ligowego średniaka przystało - w trzech spotkaniach zanotowała odpowiednio wygraną, porażkę i remis. Nie jest to rywal szczególnie wymagający. W moim odczuciu to najsłabszy przeciwnik z jakim na razie Śląsk mierzył się w lidze. W końcu powinno być zatem pierwsze zwycięstwo. Jednak nasza liga to nasza liga, a tutaj zdarzyć może się dosłownie wszystko...

W drugim niedzielnym starciu spotkają się drużyny, które mają coś do udowodnienia. Lech będzie chciał odpokutować za kompromitację z Żalgirisem Wilno i odpadnięcie z pucharów. Z kolei piłkarze Korony zapewne będą chcieli udowodnić, jakim błędem zarządu było zwolnienie trenera Ojrzyńskiego - w tym przypadku może to przybrać dwie formy - będą zapierniczać po boisku aż miło lub w ramach strajku przez większość meczu będą sobie spacerować po boisku. Przychylam się jednak do pierwszej wersji i przeczuwam, że w tym meczu może paść kolejny remis.

Poniedziałek
Na zakończenie ligowego weekendu piłkarze Zawiszy zawitają do Gliwic, gdzie spróbują powalczyć o pierwszą wygraną po powrocie do Ekstraklasy. O taki rezultat będzie tu jednak bardzo trudno. Piast mimo ubiegłotygodniowej porażki z Górnikiem prezentuje się bardzo dobrze i to on jest faworytem tego spotkania. W niezłej formie jest Jurado czy Zbozień, a więc zawodnicy, którzy umieją strzelać bramki. W tym starciu stawiam na Piasta. Każdy inny wynik niż wygrana gliwiczan będzie dla mnie niespodzianką.


piątek, 9 sierpnia 2013

FC Sevilla kolejnym rywalem Śląska w el. LE

W losowaniu czwartej rundy eliminacji Ligi Europy po raz kolejny zabrakło nam szczęścia. Z potencjalnych rywali, na jakich mógł trafić Śląsk, wylosowaliśmy chyba najtrudniejszego przeciwnika. FC Sevilla to czołowy klub hiszpańskiej Primera Division, dwukrotny zdobywca Pucharu UEFA (2006, 2007), zdobywca Superpucharu Europy (2006), pięciokrotny triumfator hiszpańskiego finału Pucharu Króla (ostatnio w sezonie 2006 i 2010) oraz Superpucharu Hiszpanii (2007). Co prawda w ostatnich latach z Sevilli odeszło sporo znanych piłkarzy, a sam klub w ubiegłym roku zajął dopiero 9 miejsce w hiszpańskiej lidze, ale to wciąż topowy zespół w skali europejskiej. 

W trzeciej rundzie kwalifikacji LE Sevilla bez najmniejszego problemu uporała się z Czarnogórcami, wbijając drużynie Mladost Podgorica aż 9 bramek i tracąc zaledwie jednego gola (już w doliczonym czasie gry spotkania rewanżowego) - 3:0 u siebie i 1:6 na wyjeździe to wyniki dużo mówiące o potencjale Hiszpanów. O poziomie umiejętności poszczególnych zawodników nie ma sensu się rozpisywać - to zupełnie inna półka piłkarska. Warto wspomnieć, że to właśnie do Sevilli tego lata przeszedł najlepszy strzelec Brugii - Carlos Bacca, a wartość drużyny według portalu trasfermarkt.de to przeszło 120mln Euro. Na tym tle Śląsk wypada blado. Jednak blado wypadaliśmy również w porównaniu do Belgów - boisko pokazało zupełnie coś innego. 

Nadzieje na sukces daje dobra gra jaką prezentuje Śląsk oraz rytm meczowy - Hiszpanie jeszcze nie wystartowali ze swoją ligą. Nie miejmy jednak złudzeń, Sevilla to dużo trudniejszy przeciwnik od Brugii i jeśli wyeliminowanie Belgów odbierałem jako sukces to wyeliminowanie Hiszpanów określiłbym mianem super sensacji, wydarzenia tworzącego historię Śląska Wrocław. Wydarzenia, które odbiłoby się głośnym echem w całej Europie, czego oczywiście życzę i sobie i Śląskowi.

Trzeba szanować rywali, ale nie można się ich obawiać. Skoro w swojej lidze zajęli dopiero dziewiąte miejsce to i im zdarzają się meczowe wpadki, może taka słabsza dyspozycja dotknie ich właśnie w dwumeczu ze Śląskiem?! Zresztą jeśli spadać to z dobrego konia, byle po dobrej grze, takiej jaką prezentował Śląsk w starciu z Belgami.

Belgowie za burtą, gramy dalej!!! Śląsk - Brugge 3:3

FC Brugge - Śląsk Wrocław 3:3
Spełniło się marzenie, stał się piłkarski cud. Zdecydowany faworyt dwumeczu odpada, w jego miejsce do kolejnej rundy rozgrywek awansuje nasz Śląsk Wrocław!!! Kto jeszcze tydzień temu spodziewałby się takiego scenariusza? Chyba nikt!

Po fenomenalnym, obfitującym w bramki i akcje meczu, Śląsk zremisował z zespołem z Brugii - co więcej, w tym dwumeczu WKS był po prostu zespołem lepszym, a wczorajsze spotkanie potwierdziło jedynie siłę wrocławskiej ekipy nie tylko w ofensywie, ale praktycznie w każdej formacji. Niby Śląsk stracił w całym spotkaniu trzy bramki, ale dwie z nich straciliśmy już w samej końcówce, gdy wynik rywalizacji z Belgami był już przesądzony, a nasi zawodnicy czekali na końcowy gwizdek sędziego. Troszkę szkoda, że nie udało się do końca dowieźć zwycięstwa, tym bardziej, że prowadziliśmy już 3:1, ale taki zwycięski remis smakuje mi jeszcze lepiej niż wcześniejsza jednobramkowa wygrana we Wrocławiu.

Przed samym meczem pisałem, że kluczem do sukcesu będzie strzelenie przynajmniej jednej bramki. Śląsk wywiązał się z tego zadania z nawiązką, aplikując Belgom aż trzy trafienia. Pierwszy strzał Soboty po znakomitym podaniu Kaźmierczaka już od pierwszych minut meczu dał nam upragnione prowadzenie. Co prawda Brugge groźnie atakowało - zaliczyli poprzeczkę i słupek, spychając nas na pewien fragment meczu do głębokiej defensywy, jednak nasi piłkarze potrafili wyjść z opresji i jeszcze w końcowych minutach pierwszej połowy mogliśmy podwyższyć na 2:0 po strzale Stevanovica, ten jednak nie trafił czysto w piłkę.

Druga połowa rozpoczęła się od celnego strzału Rafaelova, który wszedł za bezbarwnego Blondela. Wejście tego zawodnika korzystnie wpłynęło na ofensywne poczynania Belgów, wyraźnie zwiększając ich siłę rażenia oraz jakość w ataku. Śląsk jednak nie zamierzał się poddać i zaledwie po dwóch minutach od utraty pierwszej bramki przeprowadził groźną akcję, zakończoną kolejnym golem. Najpierw Stevanovic dokładnym podaniem uruchomił Milę, który popędził lewą stroną pola karnego i idealnym dośrodkowaniem obsłużył Paixao - ten nie miał innego wyjścia jak wpakować piłkę do bramki. Łzy szczęścia w oczach Portugalczyka potwierdzają znakomitą atmosferę, jaka musi panować we wrocławskiej ekipie oraz to, jak bardzo wszystkim zawodnikom Śląska musiało zależeć na odniesieniu końcowego sukcesu w meczu z Belgami.
Wynik dla Śląska ustalił nie kto inny jak Waldek Sobota. Dokładne podanie Sebastiana Mili, szarża Waldka lewą stroną boiska, minięcie wychodzącego do piłki bramkarza i dokładny mierzony strzał z ostrego kąta - piłka w siatce, a piłkarze i kibice Śląska w euforii! W końcówce spotkania zabrakło niestety już koncentracji i Belgowie zdołali wyrównać, nic jednak nie umniejsza faktu, że to my mieliśmy ten mecz pod pełną kontrolą. Przypuszczam, że jeśli byłaby potrzeba strzelenia kolejnej bramki, Śląsk nie miał by z tym większego problemu.

Fenomenalna forma Waldka Soboty, dwie asysty Sebastiana Mili, bramka Paixao, otwierające podania naszych defensywnych pomocników - Kaźmierczaka i Stevanovica oraz bardzo dobra gra środkowych obrońców - Pawelca i Kokoszki to wszystko musiało dać efekt w postaci awansu do następnej rundy. Mojego humoru nie zepsuło nawet wejście Sochy, który po raz kolejny nie radzi sobie na boisku - jest absolutnie bez formy i w tym momencie nie powinien mieć prawa do gry. W jego miejsce trzeba znaleźć kogoś innego, albo za Ostrowskiego wpuszczać dopiero co sprowadzonego Gavisha - można też spróbować roszady Pawelec na prawą, a Gavish do środka. Wszystko tylko nie Socha - przynajmniej na razie.

Dzisiaj po godzinie 13:00 losowanie ostatniej rundy eliminacji. Być może tym razem szczęście uśmiechnie się do Śląska i trafimy na drużynę, która będzie w naszym zasięgu. Choć fakt faktem i z Belgami większość ekspertów nie dawała nam żadnych szans. Być może i po tym losowaniu Śląsk znowu wszystkich zaskoczy awansując do fazy grupowej Ligi Europy, czego oczywiście życzę piłkarzom oraz samemu sobie - w końcu więcej meczy o stawkę to więcej emocji, prestiż oraz chwała dla Śląska.

Tutaj można obejrzeć skrót meczu FC Brugge - Śląsk Wrocław 3:3 - wysoka jakość.


Żródło:
Fot. www.slaskwroclaw.pl

środa, 7 sierpnia 2013

Wywalczyć awans, Śląsk - Brugge cz.3

Trener i zawodnicy Śląska zgodnie twierdzą, że jadą do Brugii po awans. Nie wypada mówić czegoś innego, zwłaszcza, że po pierwszym meczu prowadzimy 1:0. Być może nie jest to okazała zaliczka, jednak taki wynik pozwala mieć nadzieję na awans Śląska grupy Ligi Europy, a przynajmniej na awans do następnej rundy eliminacji. Aby zrealizować ten cel, potrzeba nam równie udanego meczu jak ten rozegrany przed tygodniem we Wrocławiu, choć i to może okazać się niewystarczające. Na takim poziomie rozgrywek trzeba liczyć również na odrobinę szczęścia, które w pierwszym spotkaniu ewidentnie sprzyjało ekipie z Wrocławia. Czy tak samo będzie w Belgii, o tym przekonamy się już jutro - początek spotkania o godzinie 20:45.





Co nowego wiemy o Brugii
Club Brugge ma za sobą kolejną kolejkę ligową. Wyjazdowe zwycięstwo z KV Oostende 2:1 z pewnością poprawiło humory ekipie z Brugii. Do gry wrócili Victor Vasquez oraz Maxime Lestienne, którzy zagrali w drugiej części meczu z Ostende i z całą pewnością będą brani pod uwagę do gry również przeciwko Śląskowi. To duże wzmocnienie dla ofensywy Brugii. Warto również wspomnieć, że zwycięską bramkę w meczu ligowym zdobył Bolingoli - ten sam zawodnik, który został wprowadzony na boisko we Wrocławiu w drugiej połowie meczu, jego wejście od razu ożywiło grę ofensywną Belgów, a on sam miał okazję do strzelenia bramki. To bardzo szybki zawodnik i jeśli zagra w rewanżu, trzeba na niego szczególnie uważać.
Pierwszy mecz z Belgami pokazał, że nie jest to drużyna kompletna i z pewnością możemy ją po raz kolejny ograć. Oczywiście sam poziom wyszkolenia technicznego poszczególnych zawodników oraz umiejętność wyprowadzania szybkich ataków to duży atut tej ekipy, który musi budzić respekt przeciwników, natomiast gra w ataku pozycyjnym czy też gra obronna to ich słabsza strona, którą zwyczajnie trzeba umiejętnie wykorzystać. 

Jak zagra Śląsk
Sam trener zapowiada, że do Belgii nie jedziemy bronić wyniku. Jak będzie wyglądało to w rzeczywistości przekonamy się już po kilkunastu minutach meczu. Belgowie zapewne od początku spotkania rzucą się do ataku i jeśli zdołamy powstrzymać ich zapędy skutecznym odbiorem piłki i agresywną grą w środku pola, tak jak to było we Wrocławiu, istnieje szansa, że korzystny dla nas rezultat utrzyma się przez dłuższą chwilę meczu. To z kolei rodzi nadzieję na osiągnięcie końcowego sukcesu i awans do kolejnej rundy rozgrywek.

Mówiąc szczerze, mimo dwóch ostatnich meczy, w których nie straciliśmy bramki, wciąż brakuje mi wiary w skuteczność naszej defensywy. Przypuszczam, że tym razem Śląskowi nie uda się zachować czystego konta, a tym samym nasza ofensywa będzie musiała strzelić przynajmniej jednego gola. Pamiętajmy, że wyjazdowa bramka ustawia nas w korzystnym położeniu. W takiej sytuacji, by Belgowie mogli awansować, będą musieli wcisnąć nam aż trzy gole, a to już może być zadaniem trudnym. 

Przy okazji rewanżowego meczu z Club Brugge od razu przypomina mi się sytuacja z Dundee. Po meczu we Wrocławiu prowadziliśmy z Dundee United 1:0 i pełni wiary w końcowy sukces pojechaliśmy do Szkocji. Tam po 10 minutach przegrywaliśmy już 2:0 i awans do dalszej gry wydawał się rozstrzygnięty. Później było trafienie Elsnera, kolejne podwyższenie wyniku przez Dundee i fenomenalny strzał Dudka, który ustalił wynik meczu na 2:3. Równie emocjonujący może być rewanż w Brugii. Mam jednak nadzieję, że tym razem piłkarze Śląska nie dopuszczą do tak nerwowej sytuacji i mimo teoretycznej przewagi Belgów ten mecz pozostanie pod naszą kontrolą.

Kluczem do sukcesu będzie strzelenie przynajmniej jednej bramki, choć równie dobrze mecz może zakończyć się bezbramkowym remisem lub dogrywką i karnymi (jeśli nie strzelimy bramki, a uczynią to Belgowie). Scenariuszy może być wiele. Jestem jednak przekonany, że jeśli zagramy z równym zaangażowaniem oraz skutecznością jak we Wrocławiu to i szczęście będzie po naszej stronie, a piłkarze i kibice będą mogli emocjonować się grą Śląska także w kolejnej rundzie eliminacji Ligi Europy. Czego życzę sobie i wszystkim sympatykom WKS oraz polskiej piłki nożnej. Hej Śląsk!

wtorek, 6 sierpnia 2013

Podsumowanie 3 kolejki Ekstraklasy

Tropikalne upały w jakich rozgrywana była 3 kolejka ekstraklasy nie sprzyjały promowaniu dynamicznej gry, co od razu przełożyło się na ilość strzelonych bramek. Pod tym względem szczególnie uboga była piłkarska niedziela, gdzie w trzech spotkaniach padły jedynie trzy gole i to wszystkie trzy w jednym meczu. W sumie w całej kolejce strzelono jedynie 17 bramek, a i tak ten wynik zawyżany jest przez Legie, która po raz kolejny zaaplikowała rywalom kilka trafień.

Faworyci zawodzą
Żaden z zespołów wymienianych w roli faworyta, prócz wspomnianej wcześniej Legii, która rozniosła Podbeskidzie 4:0, nie sprostał w tej kolejce swoim rywalom. Zawodziły kolejno dotąd niepokonany Piast Gliwice, który w małych derbach Górnego Śląska tym razem uległ Górnikowi Zabrze, pucharowicze, czyli Śląsk i Lech, a także takie zespoły jak Korona Kielce czy Jagiellonia Białystok, która przed wizytą w Gdańsku nie znalazła pogromcy. Szczególnie słabo zaprezentowały się drużyny, które już w czwartek będą walczyły o awans do kolejnej rundy eliminacji Ligi Europy. Zarówno Śląsk jak i Lech nie zdołały wygrać swoich spotkań, co więcej, żadna z tych drużyn nie strzeliła nawet jednej bramki. Kibice Lecha w niewybrednych słowach komentują poczynania swoich piłkarzy i trenera. Reprymenda w Wilnie, kolejna w Lubinie, aż strach pomyśleć jak będzie wyglądała rozmowa z drużyną, jeśli ta nie zdoła pokonać u siebie Żaligirisu Wilno. Spokojniej jest we Wrocławiu, ale tu na usprawiedliwienie drużyny działają wyniki i styl prezentowany w spotkaniach pucharowych - dopóki na tym polu drużyna będzie odnosiła sukcesy, dopóty kibice nie będą naciskać na większe zaangażowanie w lidze.

Legia gromi
Tempa nie zwalnia Legia Warszawa, która w trzecim ligowym spotkaniu gromi kolejnego rywala. Ligowy bilans warszawiaków jest wprost rewelacyjny - 12 strzelonych bramek przy zaledwie jednym golu straconym. Jeśli wyniki osiągane w ekstraklasie przełożą się również na sukces w pucharach to tylko pozazdrościć. W Europie na razie nie wygląda to tak kolorowo. Remisowy wynik zanotowany w Norwegii co prawda premiuje Legie, ale nie należy zapominać o stylu w jakim legioniści zaprezentowali się w tamtym meczu. Jeśli w Warszawie zagrają pewniej, z pewnością mają szanse pokonać przeciętne Molde. Jeśli polegną, na ich głowy posypią się gromy krytyki, a i trener Urban znajdzie się na zagrożonej pozycji. 

Korona już bez trenera
Po niespodziewanej porażce Korony w Łodzi, przy kompletnym zaskoczeniu kibiców i samych piłkarzy, działacze kieleckiej Korony podziękowali za usługi trenerowi Leszkowi Ojrzyńskiemu. Jeden remis i dwie porażki na początek ligi nie są wynikiem wymarzonym, jednak należy pamiętać o okolicznościach, w jakich te wyniki padały, chociażby o pechowej porażce z Wisłą w doliczonym czasie gry, czy doskonałej grze kielczan w pierwszym meczu ze Śląskiem. Jak widać działacze w Kielcach byli innego zdania niż kibice czy sami piłkarze, co zapewne doprowadzi do wewnętrznego konfliktu w klubie i jakiejś formy protestu. Sytuacja jest rozwojowa, zobaczymy co przyniosą najbliższe dni.

Jocker Dawid Nowak
Cracovia długo męczyła się z Ruchem Chorzów, który po pierwszej połowie meczu prowadził w sposób w pełni zasłużony. Dopiero wejście zmienników odmieniło losy tej rywalizacji. W drugiej części meczu na boisku pojawił się wspomniany Dawid Nowak oraz Saidi Ntibazonkiza, którzy tchnęli w grę Cracovii nowego ducha. Dwa trafienia Nowaka w przeciągu 3 minut ustaliły wynik meczu, tym samym przesądzając o pierwszej wygranej pasów po powrocie do ekstraklasy. Nowak w roli Jockera wchodzącego z ławki sprawdził się znakomicie, zobaczymy czy potwierdzi swoje umiejętności także w kolejnych meczach.

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Wciąż bez wygranej w lidze, Śląsk -Wisła 0:0

Trzeci mecz Śląska w lidze i trzeci raz bez zwycięstwa. Tym razem wrocławskim piłkarzom nie udało się przełamać obrony zaprzyjaźnionej Wisły i po raz kolejny skończyło się zaledwie na bezbramkowym remisie. To najgorsza inauguracja Śląska od naszego powrotu do ekstraklasy w sezonie 2008/2009. Zaledwie dwa punkty w trzech meczach i tylko dwie strzelone bramki to bilans fatalny, szczególnie patrząc z perspektywy potencjału piłkarzy grających w Śląsku i poziomu rywali z jakimi przyszło nam do tej pory zagrać mecze. 

Wygląda na to, że Śląsk całą swą energię skupił wyłącznie na rozgrywkach pucharowych, gdzie gra zupełnie inną piłkę. Tymczasem na rodzimym podwórku rządzi minimalizm, któremu towarzyszy totalna apatia w grze. Wolne rozgrywanie akcji, ospałe tempo gry, brak jakiejkolwiek dynamiki przez większą część spotkań to znaki rozpoznawcze Śląska na początku ligowego sezonu. Tak grającego WKS nie chce się zwyczajnie oglądać, szczególnie biorąc pod uwagę potencjał jakim dysponuje ta drużyna. Potencjał, który był widoczny w pierwszym starciu z Rudarem, czy też ostatnim meczu z Belgami. Skąd taka przepaść pomiędzy Śląskiem z europejskich pucharów i tym z naszej rodzimej ligi?

Odpowiedź wydaje się więcej niż prosta. Piłkarze świadomie lub podświadomie oszczędzają się przed najbliższymi spotkaniami w eliminacjach do Ligi Europy. Zawodnicy Śląska i przede wszystkim trener, który w meczach ligowych zawsze zaczyna słabszym składem, wydają się odpuszczać ligę na rzecz upragnionego awansu do grupy LE. Czy jednak takie postępowanie ma jakikolwiek sens? Co będzie jeśli to marzenie rzeczywiście się spełni? Czy Śląsk totalnie odpuści ligę i tym samym zrezygnuje z walki o najwyższe lokaty na polskim podwórku, tak jak było to w przypadku Lecha z sezonu 2010/2011, gdy europejskie sukcesy okupione zostały stratami w lidze i brakiem pucharów w roku następnym?

Póki co droga do grupy Ligi Europy wciąż bardzo daleka. Ostatecznie nie ma żadnej pewności, że uda nam się awansować do kolejnej rundy eliminacji, a co dopiero myśleć o przejściu następnego rywala, pewnie równie groźnego lub jeszcze groźniejszego niż Club Brugge. Tymczasem w ekstraklasie Śląsk okupuje dolną część tabeli i jeszcze kilka spotkań na tak słabym poziomie, a we Wrocławiu trzeba będzie zacząć się martwić o załapanie się do czołowej ósemki ligi. 

Oczywiście na razie nie ma co demonizować początkowych niepowodzeń. Nasza drużyna ma duży potencjach, co udowodniła w spotkaniu z Belgami, czy w pierwszym meczu z Rudarem Pljevlja. Chodzi jedynie o to, aby zaczęła go pokazywać również na polskim podwórku, a nie tylko w rozgrywkach europejskich.

Co do samego meczu z Wisłą, to trudno tutaj o jakikolwiek pozytywny komentarz. Być może na plus zaliczyć można jedynie brak straconej bramki. Co prawda główna w tym zasługa kiepskiej ofensywy Wisły i fenomenalnej interwencji Gikiewicza, a nie szczelnej wrocławskiej defensywy, w której zadebiutował Oded Gavish, ale to zawsze pewien plus. Pytanie tylko jak często uda się Gikiewiczowi wybronić takie beznadziejne sytuacje? Raz udało się z Brugge, raz z Wisłą - szczęście nie jest jednak wieczne i prędzej czy później się skończy, a w tej sytuacji może być ciężko nawet o remis.

Swoją dobrą formę potwierdził Waldek Sobota oraz Dudu. Ich wejście na boisko, szczególnie tego pierwszego, w sposób zdecydowany odmieniło obraz gry Śląska. Szkoda jedynie, że nie udało się wykorzystać stworzonych w końcówce meczu sytuacji - jedna bramka dla Śląska mogła by w sposób diametralny odwrócić ocenę tego meczu. Stało się jednak inaczej i ocena całego spotkania nie może być pozytywna - w końcu to tylko remis i tylko dwa punkty po trzech ligowych kolejkach.

piątek, 2 sierpnia 2013

Zapowiedź 3 kolejki ekstraklasy

Dopiero co zakończyły się pucharowe zmagania polskich drużyn w eliminacjach Ligi Mistrzów i Ligi Europy, a tu już trzeba wracać na polskie podwórko i walczyć o ligowe punkty w ekstraklasie. W przypadku Śląska zmagania ligowe są o tyle ważne, że na razie zdobyliśmy zaledwie jeden punkt i trzeba w końcu przełamać złą passę. Zdecydowane zwycięstwo w polskiej lidze pomoże podtrzymać dobrą atmosferę w zespole przed rewanżem w Belgii i dać kibicom kolejny powód do radości. Poniżej zestawienie par 3 kolejki ekstraklasy:
Piątek, 2 sierpień 2013
  • 18:00 Cracovia - Ruch Chorzów
  • 20:30 Zawisza Bydgoszcz - Pogoń Szczecin
Sobota, 3 sierpień 2013
  • 18:00 Widzew Łódź - Korona Kielce
  • 20:30 Legia Warszawa - Podbeskidzie Bielsko-Biała
Niedziela, 4 sierpień 2013
  • 15:30 Górnik Zabrze - Piast Gliwice
  • 18:00 Śląsk Wrocław - Wisła Kraków
  • 20:30 Zagłębie Lubin - Lech Poznań
Poniedziałek, 5 sierpień 2013
  • 18:00 Lechia Gdańsk - Jagiellonia Białystok
Piątkowe mecze nie zapowiadają się zbyt emocjonująco, ale w kolejnych dniach powinno być już znacznie lepiej. Ciekawie zapowiada się zwłaszcza starcie Widzewa z Koroną, Górnika z Piastem czy Lechii z Jagiellonią. Oczywiście jako kibica WKS interesuje mnie przede wszystkim pojedynek Śląska z Wisłą, ale o tym starciu napiszę szerzej w kolejnym poście. 

W piątek
Dzisiaj dojdzie do spotkań pomiędzy drużynami, które póki co nie mogą pochwalić się dobrymi wynikami osiąganymi w lidze. 
Bez zwycięstwa pozostają Cracovia i Ruch. Pierwsza z tych drużyn zremisowała ostatnio z Lechem, co powinno być dla nich korzystną wróżbą przed spotkaniem z chorzowianami. Jednak w jakiej formie jest Lech, każdy mógł się przekonać oglądając ich wczorajsze spotkanie w Wilnie. Z kolei Ruch ma na swoim kocie dwa remisy i też nie jedzie do Krakowa w roli faworyta. Nie zdziwię się jeśli i po tym meczu każda z tych drużyn wciąż pozostanie bez zwycięstwa - stawiam na remis.
W drugim dzisiejszym spotkaniu zagrają ze sobą Zawisza, który ma zero punktów oraz Pogoń, która w pierwszej kolejce poradziła sobie z Zagłębiem, a i w drugim spotkaniu mimo wysokiej porażki z Legią zagrała całkiem niezły mecz. W tym przypadku stawiam na gości, którzy na początku sezonu wydają się być w lepszej dyspozycji niż drużyna z Bydgoszczy.

W sobotę
Ciekawie może być w Łodzi, gdzie skreślany przez wszystkich Widzew zagra z Koroną. Z Łodzi odszedł właśnie najlepszy zawodnik miejscowych, czyli Bartłomiej Pawłowski, który poszedł na wypożyczenie do Malagi. Z kolei Korona musi być ostro podrażniona ostatnią pechową porażką z Wisłą Kraków i z pewnością za wszelką cenę będzie dążyła do zwycięstwa w tym meczu, co też pewnie jej się powiedzie. Widzew nie ma zwyczajnie w tej chwili argumentów na grę w ekstraklasie, ale kto wie, nie takie cuda polska piłka widziała.
W drugim sobotnim meczu Legia podejmie na własnym stadionie Podbeskidzie. Także i w tym przypadku nie spodziewam się żadnych sensacji. Pomimo słabszej gry Legi w pucharach, ma ona wciąż na tyle atutów, by bez większego trudu uporać się z bezzębnym Podbeskidziem. W Bielsku-Białej wyraźnie brakuje Damjana i tym samym argumentów do gry na poziomie z wiosny tego roku.

W niedzielę
Możemy spodziewać się ciekawego pojedynku Górnika z Piastem. Mecze tych drużny zawsze wzbudzają spore emocje. Walka o supremacje w regionie zawsze pociąga za sobą większy skok adrenaliny nie tylko u kibiców, ale i u piłkarzy. W tym przypadku mam nadzieję zobaczyć naprawdę ciekawy mecz, tym bardziej, że obie drużyny mają niezłą ofensywę i taki styl gry preferują. Większe szanse na sukces daję Piastowi, który odpadł już z pucharów i może skupić się wyłącznie na lidze, a na tym polu radzi sobie więcej niż przyzwoicie. Górnik również ma swoje argumenty i liczę na grad goli w tym spotkaniu. 
Ciekawi mnie jak w spotkaniu z Zagłębiem, które na początku tego tygodnia straciło trenera - Hapala na razie zastąpi jego asystent Adam Buczek, zaprezentuje się Lech Poznań, który skompromitował się w Wilnie. Obie drużyny w lidze na razie zawodzą, być może jest to tzw. mecz na przełamanie dla jednej z nich. Według mnie bardziej prawdopodobna jest jednak w tym przypadku ligowa młócka, choć i tak stawiam na Lecha, który mimo słabszej dyspozycji wciąż wygląda lepiej od źle przygotowanego do sezonu Zagłębia.
O meczu Śląsk Wrocław - Wisła Kraków, w następnym poście.

W poniedziałek
Na zakończenie kolejki, Lechia niesiona chwałą wtorkowego remisu z Barceloną powinna zmieść z ziemi Jagiellonię Białystok. W końcu po wtorkowym meczu towarzyskim duża część polskich kibiców jest święcie przekonana, że Lechia dogoniła czołówkę europejską. W poniedziałek tych wszystkich optymistów może czekać twarde lądowanie. Jagiellonia na razie spisuje się znakomicie. Stokowiec poukładał ich grę i nawet bez skutecznego napastnika białostocczanie mogą być w tym sezonie groźni dla każdego. W tym meczu stawiam na remis, który jest domeną gdańszczan lub zwycięstwo Jagi, jeśli tylko jej piłkarze zachowają skuteczność z meczu ze Śląskiem.


Piękne chwile we Wrocławiu, Śląsk - Brugge cz.2


Sebino Plaku i... piłka w siatce
 Śląsk - Brugge 1:0

Wczoraj we Wrocławiu obejrzałem znakomity mecz. Mecz szybki, energetyczny, obfitujący w akcje ofensywne i w końcu mecz pełen emocji aż do ostatniego gwizdka sędziego. Do tego dochodzi wspaniały doping, jaki zgotowała Śląskowi ponad 20-tysięczna publiczność - nawet trybuna C, w tym i ja, ostatnie 10 minut meczu oglądała na stojąco, co jest w takiej skali prawdziwym ewenementem. Zdarte gardła i chrypa to dziś przypadłość, którą może się poszczycić każdy zagorzały kibic WKS. Ale jak może być inaczej skoro po akcjach Waldka Soboty czy obronach Rafała Gikiewicza ręce same składały się do oklasków.

Śląsk Wrocław rzeczywiście rozegrał bardzo dobre zawody. Grał pewnie w defensywie i z rozmachem w ataku. Nie było wykopywania piłki na siłę, gry na alibi i wybić na auty. Śląsk grał dokładnie, głównie po ziemi, a każda akcja miała swoje tempo i cel. Nie zabrakło rajdów wczoraj fenomenalnego Waldka Soboty, który kręcił niemiłosiernie belgijskimi obrońcami. Z drugiej strony boiska (z lewej) tempa starał mu się dotrzymać Sebino Plaku, który był dodatkowo wspierany przez Dudu. Po jednej z kontr, gdzie efektownym dograniem popisał się Kazimierczak, Plaku wyszedł na pozycję sam na sam z bramkarzem i cudownym lobem pokonał bezradnego w tej sytuacji Rayana. W środku pewnie zagrał Stevanovic wspierany przez wspomnianego Kazimierczaka oraz Mila, który w końcówce meczu miał okazję do podwyższenia wyniku na 2:0, niestety w tej sytuacji zabrakło nieco szczęścia. Więcej szczęścia mieliśmy pod własną bramką. Raz uratował nas słupek, raz intuicyjna, fenomenalna interwencja Gikiewicza, który wybił na aut strzał z najbliższej odległości. Więcej tak dogodnych sytuacji Belgowie nie mieli, a nasza defensywa nawet po wejściu Tadka Sochy wciąż spisywała się bardzo dobrze. Na pochwały zasługują zwłaszcza środkowi obrońcy, czyli Kokoszka i Pawelec - to były ich naprawdę dobre zawody.

Euforia wczorajszego sukcesu, bo takim niewątpliwe jest zwycięstwo z faworyzowanym rywalem, zapewne potrwa do niedzieli, do kolejnego spotkania ligowego - gramy u siebie z Wisłą. Jeśli nasi piłkarze podtrzymają dobrą passę, być może z jeszcze większą pasją podejdą do czwartkowego rewanżowego spotkania w Brugii, czego oczywiście im życzę. Nie ma się jednak co czarować, wczorajszy wynik i dobra gra Śląska z FC Brugge nie gwarantuje nam jeszcze awansu do kolejnej rundy. Naszym atutem jest czyste konto i jednobramkowa zaliczka. Jeśli zagramy w Belgii z równym zaangażowaniem i konsekwencją możemy być za tydzień świadkami prawdziwego triumfu Śląska. Trzeba jednak pamiętać, że do grupy Ligi Europy droga jeszcze daleka (jest jeszcze czwarta runda eliminacji). Mam nadzieje, że nasz zespół nie zatrzyma się w połowie tej drogi, lecz podejmie wyzwanie, tak jak to zrobił w starciu z Club Brugge. Jeśli tak się stanie, możemy być pewni emocjonującej jesieni i co najmniej kilku spotkań na równie wysokim poziomie jak to w dniu wczorajszym.

Podziękowania dla całej drużyny za znakomity spektakl i cenne zwycięstwo. Hej Śląsk!!!     

czwartek, 1 sierpnia 2013

O dalszą grę w pucharach, Śląsk - Brugge cz.1

Pierwszy trening piłkarzy FC Brugge we Wrocławiu
Już dziś początek trzeciej rundy eliminacji do Ligi Europy. Śląsk podejmie na własnym stadionie Belgów z Club Brugge, drużyny utytułowanej, dysponującej dużym doświadczeniem pucharowym oraz większym od Śląska potencjałem, przede wszystkim finansowym. Club Brugge to czołowa drużyna ligi belgijskiej, która regularnie bije się o mistrza tego kraju, rywalizując o ten tytuł z takimi renomowanymi zespołami jak Anderlecht Bruksela czy Standard Liege. Trzeba jednak zauważyć, że zawodnicy z Brugii po raz ostatni tytuł mistrza kraju zdobyli osiem lat temu, a w ostatnim sezonie byli dopiero na trzecim miejscu. Warto również zaznaczyć, że z zespołu odszedł czołowy strzelec, Carlos Bacca, który w obecnym sezonie będzie reprezentował barwy hiszpańskiego zespołu FC Sevilla.

Siła rywala
Sportowy potencjał czwartkowego rywala Śląska, jest całkiem niezły. W zespole grają piłkarze z dużym doświadczeniem, ograniem pucharowym i reprezentacyjnym oraz młodzi zawodnicy, którzy dopiero są na starcie swojej kariery, jednak już teraz prezentują wysoki poziom piłkarski. Takim młodym zawodnikiem, który latem zasilił szeregi Brugge, jest strzelec pierwszej bramki w sezonie (w lidze belgijskiej) Chińczyk Wang Shangyuan czy Belg Maxime Lestienne, reprezentant młodzieżowych reprezentacji tego kraju. Do znanych nazwisk reprezentujących zespół z Brugii zaliczyć możemy chociażby byłego zawodnika Chelsea Londyn Eidura Gudjohnsena, byłego gracza Barcelony Victora Vazqueza (nie przyleciał do Wrocławia) czy wielokrotnego reprezentanta Belgii Timmy Simonsa. Taka mieszanka młodości z rutyną sprawdza się całkiem nieźle, co roku dając kibicom Club Brugge nadzieje na sukces zarówno w rozgrywkach krajowych jak i europejskich pucharach.

Wnioski dla Śląska
Ostatnie mecze jakie rozegrał Śląsk Wrocław nie napawają optymizmem. Strata pięciu bramek w zaledwie dwóch meczach to wynik fatalny, tym bardziej, że rywale z jakimi potykała się wrocławska drużyna to zupełnie inna, niższa półka niż drużyna z Belgii. Co prawda braki w obronie Śląsk stara się niwelować grą ofensywną, ale i w tym aspekcie nie jest rewelacyjnie, co potwierdzają ostatnie wyniki - pierwsze mecze sezonu to: zwycięstwo, remis, kolejny remis i porażka. Patrząc zatem po samych wynikach to FC Brugge powinno być w zasadzie pewne swojego awansu (sami wygrali pierwszy mecz w lidze belgijskiej, nieźle wypadli także w ostatnim przedsezonowym sparingu, wygrywając z Volfsburgiem). Piłka bywa jednak nieobliczalna i dopóki zawodnicy Śląska będą mieli wiarę w awans do następnej rundy, dopóty będzie istniała szansa na pokonanie Belgów. Aby zrealizować ten cel Śląsk musi być nie tylko zdeterminowany, ale i niezwykle skuteczny, zarówno jeśli chodzi o grę w defensywie (o co będzie zapewne najtrudniej) jak i w ataku - sytuacje bramkowe muszą być zamieniane na bramki. Swoich okazji strzeleckich nie można marnować w taki sposób, jak było to w drugim spotkaniu z Rudarem czy w ostatnim meczu z Jagiellonią. Jak to w pucharowej rywalizacji bywa, podstawą w pierwszym meczu, w dodatku rozgrywanym na własnym stadionie, musi być szczelna defensywa. Jeśli Belgowie strzelą nam podobną ilość bramek do tej zaaplikowanej nam w minionym sezonie przez drużyny ze Szwecji czy Niemiec, od razu możemy zapomnieć o kolejnej rundzie eliminacji. Mam nadzieję, że tym razem jednak pogromu nie będzie, a zawodnicy Śląska zagrają dobry mecz, mecz na miarę oczekiwań i nadziei wszystkich wrocławskich kibiców. Hej Śląsk!!!