sobota, 29 czerwca 2013

Sparing z Miedzią Legnica

Właśnie wróciłem ze sparingu, jaki rozegrał Śląsk Wrocław z  zespołem Miedzi Legnica. Ku mojemu zaskoczeniu, na zwykły sparing przybyło naprawdę dużo widzów - trybuna kryta była wypełniona przynajmniej w 60-70%. 

Co do samego meczu, to jak to często w sparingach bywa, miał on dwa oblicza. W pierwszej połowie Śląsk zagrał mocniejszym składem ( na boisko wybiegli m.in. Kelemen, Kazimierczak i Grodzicki, którzy nietypowo tworzyli parę stoperów, w środku pola Stevanovic i Mila, po bokach Sobota i Dudu, a w ataku Plaku)  co przełożyło się lepszą jakość gry oraz kreowane sytuacje bramkowe. W końcu to w pierwszej połowie Śląsk strzelił swoją jedyną bramkę. Około 15min. po dośrodkowaniu w pole karne zakotłowało się pod bramką legniczan, w końcu piłka trafiła do będącego na wolnej pozycji Soboty, a on mocnym strzałem z woleja umieścił ją w bramce - co prawda po drodze był jeszcze rykoszet, ale strzał był naprawdę soczysty i dodał nieco kolorytu do troszkę monotonnej i bezbarwnej gry wrocławian.

Druga połowa to już zupełnie inny obraz gry, który najlepiej określić słowem chaos. Brak zgrania wpuszczonych po przerwie na boisko zawodników, aż nadto rzucał się w oczy. Gdy na boisku zabrakło Mili, powszechnie krytykowanego Stevanovicia czy Soboty, zabrakło także dokładności i przede wszystkim pomysłu na grę. Na lewej stronie szarpał Spahic, coś ugrać próbował Patejuk czy wprowadzony do ataku Paixao, ale to wszystko były jedynie indywidualne akcje, dodatkowo z rzadka kończone celnym strzałem na bramkę rywali. Zwyczajnie młodzi zawodnicy, którzy dostali szanse w drugiej połowie meczu, to nie ta jakość i nie te umiejętności - mamy jasny obraz, nie ma co na nich liczyć w perspektywie walki o europejskie puchary czy chociażby korzystną pozycję w Ekstraklasie. 

Ostatecznie Śląsk zremisował z Miedzią, która w samej końcówce meczu, po składnej akcji prawą stroną boiska zdołała wbić nam bramkę. Śląsk Wrocław - Miedź Legnica 1:1

Skład Śląska:
pierwsza polowa: Kelemen - Dankowski, Kazimierczak, Grodzicki, Dudu - Fedyna, Stevanovic - Sobota, Mila, Garnell - Plaku
druga połowa: Wrąbel - Socha, Pawelec, Wasiluk, Spahic - Hołota, Uliczny - Przybylski, Majcher, Patejuk - Paixao

środa, 26 czerwca 2013

Idzie nowe, czyli letnie przetasowania w Śląsku

Za Śląskiem średnio udany sezon, nie udało się obronić tytułu mistrzowskiego ani nawet wywalczyć Pucharu Polski, udało się jednak po raz kolejny zakwalifikować do europejskich pucharów, choć i nawet to nie obyło się bez pewnych proceduralnych zawiłości. Fakt jest jednak faktem, po raz trzeci z rzędu Śląsk Wrocław wdrapał się na pudło tabeli ekstraklasy, tym razem plasując się na trzeciej pozycji i tym samym potwierdzając gotowość udziału w Lidze Europy.

Szczerze mówiąc, zaraz po zakończeniu sezonu, nie spodziewałem się by WKS miał większe szanse na sukces w europejskich rozgrywkach. Tymczasem stało się coś dziwnego, coś czego nie spodziewałem się ani ja, ani chyba większość kibiców. W Śląsku nastąpiły prawdziwe przetasowania kadrowe, które mogą tchnąć w drużynę nowego ducha i dać jakąś perspektywę dalszego jej rozwoju, a nie tylko przykrej dla obserwatorów stagnacji. Oczywiście zachodzące zmiany nie gwarantują przyszłego sukcesu i dopiero czas pokaże czy zadziałały one na korzyść drużyny czy też stało się wprost odwrotnie.  Nie można jednak przeczyć ich rozmachowi.

Przejdźmy zatem do konkretów. Tuż przed końcem ligowych rozgrywek i zaraz po ich zakończeniu, pożegnało się ze Śląskiem dwóch napastników - Cristian Omar Diaz oraz Johan Voskamp; obaj opuścili Śląsk przed końcem swoich kontraktów, za porozumieniem stron. W zasadzie od tych dwóch zawodników rozpoczęło się wietrzenie szatni. Kolejnym piłkarzem, który znalazł się na wylocie, jest Rok Elsner - jego sytuacja nie jest mi dokładnie znana, nie wiem czy opuścił już Śląsk, czy też nadal znajduje się na liście płac wrocławskiej drużyny, jednak w pierwszym treningu oraz sparingu, jaki rozegrał WKS, ten zawodnik udziału nie brał. Z klubem rozstali się niestety także zawodnicy podstawowego składu, którzy w pewien sposób tworzyli trzon zespołu z minionego sezonu. Do Wołgi odszedł Marcin Kowalczyk, który w końcówce sezonu całkiem nieźle sprawdzał się na pozycji defensywnego pomocnika, natomiast do VLF Bochum przeszedł Piotr Ćwielong, który z ośmioma bramkami na koncie, był liderem strzelców drużyny z Wrocławia. Wczoraj okazało się również, że z WKS-em pożegna się także Łukasz Gikiewicz (rozwiązanie kontraktu za porozumieniem stron), a na testach w innych drużynach przebywają obecnie Amir Spahic oraz Krzysztof Żukowski.

Oczywiście takie ubytki należało w jakiś sposób załatać i tym razem o dziwo, uczyniono to stosunkowo szybko. W zespole Śląska pojawiło się dwóch nowych napastników - Sebino Plaku oraz Marco Paixao. Pierwszy przyszedł do nas z Albanii, drugi z Cypru. Czy nowi napastnicy okażą się bardziej skuteczni od zawodników, którzy dopiero co opuścili nasz zespół, tego nie wiem. Jedno jest pewne, Plaku jest naprawdę szybki i może grać również jako boczny pomocnik, natomiast Paixao w minionym sezonie ustrzelił aż 15 bramek i przy powtórzeniu takiego wyniku w polskiej lidze, może z powodzeniem włączyć się do rywalizacji o króla strzelców w nadchodzącym sezonie. Do naszego zespołu dołączył również młody Tomasz Hołota, który w poprzednim sezonie występował na pozycji defensywnego pomocnika w drużynie Polonii Warszawa oraz co było największym pozytywnym zaskoczeniem - Dudu Paraiba, czyli jeden z najbardziej utalentowanych i przy okazji niezwykle skutecznych lewych obrońców w naszej lidze, wcześniej występujący w drużynie Widzewa Łódź (ostatni sezon spędził w lidze meksykańskiej).

Tuż po zakończeniu sezonu prezes klubu zapowiadał pięć wartościowych transferów, zatem przed rozpoczęciem rozgrywek powinniśmy spodziewać się jeszcze jednego wzmocnienia - ja po cichu liczę na kolejne nowe nazwisko w obronie, z tą formacją mieliśmy bowiem najwięcej problemów przez cały sezon i to przede wszystkim od zgrania w defensywie zależeć będzie przyszłość naszego Śląska. 

Na podsumowanie warto podkreślić, że rozmiar zmian jakie zaszły i zachodzą w drużynie, jest naprawdę imponujący. Szczególnie porównując te zmiany do poprzednich sezonów, a zwłaszcza do ostatniej przerwy zimowej, podczas której praktycznie nic się nie działo. Być może taki właśnie wstrząs kadrowy był potrzebny Śląskowi, aby na nowo się obudził i zaczął grać z większą ikrą. W zmianach prócz naturalnego zaciskania pasa i pewnych działań racjonalizatorskich, wynikających z sytuacji właścicielskiej klubu, widzę również rękę trenera. Warto pamiętać, że te wszystkie zmiany idą już na konto obecnego trenera. Szybko okaże się, czy Stanislav Levy ma lepsze oko do transferów od Oresta Lenczyka i czy z nową kadrą będzie potrafił osiągać podobne rezultaty.