niedziela, 18 sierpnia 2013

Ciężka walka o awans do 1/8 fianłu Pucharu Polski

T. Hołota, jego bramka przesądziła o dogrywce

Wielka ulga, tak jednym słowem mogę określić stan swoich emocji po zakończeniu spotkania Śląska ze Stalą Stalowa Wola. Ostateczny wynik 3:1 dla Śląska, nie odzwierciedla w żaden sposób skoków napięcia dawkowanych przez piłkarzy podczas samego spotkania. Niestety mecz śledziłem wyłącznie za pośrednictwem relacji tekstowej - żadna telewizja nie zdecydowała się na pokazanie meczu Śląska (kuriozum) i tym bardziej denerwowałem się, gdy na dziesięć minut przed gwizdkiem kończącym mecz, Śląsk przegrywał 1:0 i zanosiło się na straszną kompromitację.

Całe szczęście mecz trwa przynajmniej 90min i to w jego końcówce udało się odwrócić losy rywalizacji ze Stalą. W 85 minucie po strzale z woleja piłkę do bramki rywali wpakował Tomasz Hołota (po podaniu Sebino Plaku), dzięki czemu mieliśmy szansę na dogrywkę. A już w doliczonym czasie gry, byliśmy zdecydowanie bardziej skuteczni, aplikując Stali dwa kolejne gole. Najpierw w 110min. meczu  po dograniu M. Cetnarskiego piłkę do bramki wpakował M. Paixao, a w samej końcówce, w 118min. wynik na 3:1 dla Śląska ustalił Więzik, który dobijał strzał S. Plaku. Ostatecznie Śląsk Wrocław wygrał, ale styl i konieczność rozegrania dogrywki w starciu z drugoligowcem to element niespodziewany, który może rzutować na postawę piłkarzy w czwartkowym meczu z Sevillą.

Dlaczego Śląsk tak bardzo męczy się w meczach na krajowym podwórku? Kolejne spotkanie, w którym to my musimy gonić wynik. Kolejny mecz, w którym strzelamy bramki w samej końcówce. Jaka jest przyczyna takiego obrazu gry Śląska? Przecież wczoraj zagraliśmy praktycznie podstawowym składem. Zabrakło jedynie Soboty, który pewnie i tak za kilka czy kilkanaście dni opuści Śląsk, Kaźmierczaka i Kokoszki (Dudu wszedł na boisko w drugiej połowie). Czy europejskie puchary zaciemniają obraz prawdziwego Śląska, któremu brakuje argumentów w starciach z ligowymi szarakami?

W tym momencie samemu nie wiem co o tym sądzić. Na razie na korzyść Levego przemawiają jedynie europejskie puchary. Jak będzie po starciu z Sevillą, dopiero zobaczymy. Jeśli przejdziemy tak trudną przeszkodę i awansujemy do grupy Ligi Europy to będzie to wielki sukces zarówno trenera jak i samych piłkarzy. W innym przypadku, gra pełną parą tylko na jednym froncie, okaże się trenerską porażką - nie będzie europejskiego sukcesu, a w lidze wciąż bez zwycięstwa, plus słaba postawa w Pucharze Polski. Oby stało się jednak inaczej i pełne skupienie trenera oraz piłkarzy na dwumeczu z Sevillą, zaowocowało największym piłkarskim sukcesem Śląska od lat!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz