piątek, 2 sierpnia 2013

Piękne chwile we Wrocławiu, Śląsk - Brugge cz.2


Sebino Plaku i... piłka w siatce
 Śląsk - Brugge 1:0

Wczoraj we Wrocławiu obejrzałem znakomity mecz. Mecz szybki, energetyczny, obfitujący w akcje ofensywne i w końcu mecz pełen emocji aż do ostatniego gwizdka sędziego. Do tego dochodzi wspaniały doping, jaki zgotowała Śląskowi ponad 20-tysięczna publiczność - nawet trybuna C, w tym i ja, ostatnie 10 minut meczu oglądała na stojąco, co jest w takiej skali prawdziwym ewenementem. Zdarte gardła i chrypa to dziś przypadłość, którą może się poszczycić każdy zagorzały kibic WKS. Ale jak może być inaczej skoro po akcjach Waldka Soboty czy obronach Rafała Gikiewicza ręce same składały się do oklasków.

Śląsk Wrocław rzeczywiście rozegrał bardzo dobre zawody. Grał pewnie w defensywie i z rozmachem w ataku. Nie było wykopywania piłki na siłę, gry na alibi i wybić na auty. Śląsk grał dokładnie, głównie po ziemi, a każda akcja miała swoje tempo i cel. Nie zabrakło rajdów wczoraj fenomenalnego Waldka Soboty, który kręcił niemiłosiernie belgijskimi obrońcami. Z drugiej strony boiska (z lewej) tempa starał mu się dotrzymać Sebino Plaku, który był dodatkowo wspierany przez Dudu. Po jednej z kontr, gdzie efektownym dograniem popisał się Kazimierczak, Plaku wyszedł na pozycję sam na sam z bramkarzem i cudownym lobem pokonał bezradnego w tej sytuacji Rayana. W środku pewnie zagrał Stevanovic wspierany przez wspomnianego Kazimierczaka oraz Mila, który w końcówce meczu miał okazję do podwyższenia wyniku na 2:0, niestety w tej sytuacji zabrakło nieco szczęścia. Więcej szczęścia mieliśmy pod własną bramką. Raz uratował nas słupek, raz intuicyjna, fenomenalna interwencja Gikiewicza, który wybił na aut strzał z najbliższej odległości. Więcej tak dogodnych sytuacji Belgowie nie mieli, a nasza defensywa nawet po wejściu Tadka Sochy wciąż spisywała się bardzo dobrze. Na pochwały zasługują zwłaszcza środkowi obrońcy, czyli Kokoszka i Pawelec - to były ich naprawdę dobre zawody.

Euforia wczorajszego sukcesu, bo takim niewątpliwe jest zwycięstwo z faworyzowanym rywalem, zapewne potrwa do niedzieli, do kolejnego spotkania ligowego - gramy u siebie z Wisłą. Jeśli nasi piłkarze podtrzymają dobrą passę, być może z jeszcze większą pasją podejdą do czwartkowego rewanżowego spotkania w Brugii, czego oczywiście im życzę. Nie ma się jednak co czarować, wczorajszy wynik i dobra gra Śląska z FC Brugge nie gwarantuje nam jeszcze awansu do kolejnej rundy. Naszym atutem jest czyste konto i jednobramkowa zaliczka. Jeśli zagramy w Belgii z równym zaangażowaniem i konsekwencją możemy być za tydzień świadkami prawdziwego triumfu Śląska. Trzeba jednak pamiętać, że do grupy Ligi Europy droga jeszcze daleka (jest jeszcze czwarta runda eliminacji). Mam nadzieje, że nasz zespół nie zatrzyma się w połowie tej drogi, lecz podejmie wyzwanie, tak jak to zrobił w starciu z Club Brugge. Jeśli tak się stanie, możemy być pewni emocjonującej jesieni i co najmniej kilku spotkań na równie wysokim poziomie jak to w dniu wczorajszym.

Podziękowania dla całej drużyny za znakomity spektakl i cenne zwycięstwo. Hej Śląsk!!!     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz