czwartek, 25 lipca 2013

Śląsk-Rudar cz.4 ostatnia

Marco Paixao
Rudar - Śląsk 2:2

Frajerski remis - tak w najprostszy sposób można skomentować dzisiejszy występ Śląska. Wrocławscy piłkarze mając pod kontrolą przebieg całego spotkania, strzelając w pierwszej połowie dwie bramki, które przypieczętowały awans do kolejnej rundy rozgrywek pucharowych, dali się w drugiej części meczu zepchnąć do defensywy, a po fatalnych błędach indywidualnych Dudu, stracili dwie bramki. Skąd znam uczucie goryczy jakie towarzyszy mi właśnie w tym momencie? To kopia wydarzeń boiskowych z minionego sezonu, gdzie również w kilku spotkaniach daliśmy sobie wydrzeć zwycięstwa w końcówkach spotkań - tak było w meczu z Podbeskidziem czy chociażby ostatnim pamiętnym meczu z Piastem Gliwice. Nie wiem co jest z naszą drużyną, ale wychodzi na to, że brak koncentracji w końcówkach praktycznie wygranych spotkań to jakaś stała przypadłość naszej defensywy. 

Taki wynik jak w dniu dzisiejszym pozostawia spory niesmak. Naturalnie w jakiś sposób można usprawiedliwiać drużynę, że awans był już pewny, że upał, że się oszczędzali itd. ale takie usprawiedliwianie nie ma sensu. W końcu na boisko wychodzi się po to aby wygrywać, zresztą sami zawodnicy taką postawę deklarowali jeszcze przed meczem. Na największą krytykę zasłużył sobie po tym meczu Dudu Paraiba. Z jednej strony po jego dośrodkowaniu padła pierwsza bramka, z drugiej jednak strony, jego nonszalancja, błędy w kryciu i ogólnie błędy w obronie w bezpośredni sposób przełożyły się na utratę dwóch goli przez Śląsk. Tak jak chwaliłem Dudu po pierwszym meczu z Rudarem za dużą jakość w ofensywie, tak już wtedy wytykałem jego słabość w obronie. Dzisiaj uwidoczniło się to w całej rozciągłości.

Na plus dzisiejszego spotkania można zapisać kolejny dobry występ Marco Paixao i Waldka Soboty. Obaj zapisali na swoim koncie po bramce i szczególnie w pierwszej połowie wnosili do gry zespołu sporo jakości. Niestety Stevanovic nie sprawdził się w roli rozgrywającego i po zejściu Mili, w drugiej połowie, Śląsk nie miał już tylu okazji do zdobycia kolejnej bramki. Słabszy występ zanotował także Kazimierczak, który ponownie popełniał głupie straty,  2-3 z nich zakończyło się groźnymi kontrami, z których mogły paść bramki.

Szkoda tak idiotycznie straconej przewagi, szkoda straconych bramek. Wywalczyliśmy jednak awans i teraz czekamy na starcie z zdecydowanie groźniejszym rywalem. Aby wygrać z Brugią, Śląsk będzie musiał wykrzesać z siebie dużo więcej energii, grać pewniej w obronie i skuteczniej w ataku. Czy to jest możliwe? Starcie z Belgami już za tydzień.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz