poniedziałek, 29 lipca 2013

20 minut dobrej gry to zamało by wygrać, Śląsk - Jagiellonia 2:3

Śląsk - Jagiellonia 2:3

Śląsk po dwóch ligowych kolejkach wciąż bez zwycięstwa. Bezbarwna pierwsza połowa, gra w chodzonego, brak Mili i Paixao przez pierwsze 45 minut meczu do tego znowu katastrofa w obronie i trzeba było zabierać się za grę przy wyniku 0:3. Tak dużej różnicy nie udało się już odrobić, choć historia pojedynków między Śląskiem i Jagiellonią zna już takie przypadki, tym razem zabrakło szczęścia i czasu. Śląsk obudził się w zasadzie dopiero w ostatnich 20 minutach meczu i trzeba przyznać, że pachniało remisem. Jednak w bramce Jagiellonii znakomicie spisywał się Słowik, który zaliczył dwie fenomenalne interwencje, ratując swój zespół przed utratą kolejnych bramek. Jagiellonia po dwóch wyjazdach ma na swoim koncie już 6 punktów i zapewne szykuje się na pognębienie kolejnych rywali. Śląsk musi szybko przełknąć gorycz pierwszej porażki i skoncentrować się na najbliższym meczu z Brugge. Kolejne lanie na własnym stadionie, jest w tej chwili nie do przyjęcia.


Wnioski po meczu
Potwierdziły się moje przedmeczowe spekulacje. Śląsk chciał wygrać mecz najmniejszym nakładem sił, co błyskawicznie zemściło się na drużynie Levego. Próby ratowania sytuacji nie przyniosła oczekiwanego rezultatu. Tym sposobem ani nie wypoczęli podstawowi zawodnicy, którzy weszli na boisko po przerwie, ani nie udało się uzyskać korzystnego rezultatu. Koncepcja trenera nie zdała egzaminu i to na jego barki spada największa odpowiedzialność za przebieg całego spotkania oraz za jego końcowy wynik. 

Po raz kolejny zawiodła obrona. Braki w kryciu przy pierwszej i drugiej bramce, wolna reakcja przy bramce numer trzy. Słabiej wypadł również Rafał Gikiewicz, który co prawda bronił to co powinien obronić, ale nie uratował Śląska np. przed utratą trzeciej bramki (w porównaniu do występu Słowika, raczej przeciętnie). Na osobne słowa zasługuje postawa Tadka Sochy, który zupełnie nie radzi sobie na prawej stronie boiska. Nie daje jakości ani w obronie ani w ataku. Przykro patrzeć jak gubi piłkę, myli się przy wślizgach czy nawet prostych podaniach do najbliższych zawodników. W tym momencie Socha ewidentnie jest bez formy, co zresztą potwierdził we wcześniejszych meczach i zupełnie nie rozumiem dlaczego Levy wciąż na niego stawia.

Potwierdziło się również, że nie mamy żadnej alternatywy dla Mili. Bez niego na boisku nie działo się praktycznie nic. Brak składnych akcji, celnych podań, dośrodkowań i ogólna słabość w ofensywie. Jego wejście odmieniło oblicze meczu. Co prawda Śląsk nie zdołał doprowadzić do remisu, ale niewiele do tego brakowało. Mila po raz kolejny pokazał ile znaczy dla Śląska. Swoją jakość potwierdził także Paixao, który w tym momencie nie ma żadnego zastępcy. Plaku zwyczajnie nie nadaje się do roli środkowego napastnika.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz