Stanislav Levy, Orest Lenczyk |
Z pewnych względów był to mecz wyjątkowy. Po pierwsze, na ławce trenerskiej Zagłębia zasiadł były szkoleniowiec WKS - Orest Lenczyk, z którym przecież nie tak dawno Śląsk sięgał po wicemistrzostwo i mistrzostwo kraju. Po drugie, był to mecz derbowy, a więc mecz szczególny dla kibiców obu zespołów oraz samych piłkarzy. W końcu po trzecie, Śląsk potrzebował odbicia po słabszym okresie gry i dwóch porażkach z rzędu i ten cel udało się ostatecznie zrealizować.
Zastanawiałem się czy omawiać samo spotkanie, ale chyba nie warto. Mecz był zwyczajnie strasznie, strasznie słaby, ot taka polska kopanina. Świadczą o tym chociażby same statystyki strzałów na bramkę - Śląsk przez 90 minut oddał 3 celne strzały na bramkę gości i zdobył dwa gole, Zagłębie w światło bramki oddało zaledwie jeden celny strzał i zdobyło zero bramek.
Jeśli miałbym mówić o plusach to warto wspomnieć o pierwszej bramce, która w końcu wpadła po wrzutce z rzutu rożnego - chyba pierwszy gol ze stałego fragmentu gry w tym sezonie. Można również pochwalić grę w defensywie, szczególnie postawę Mariusza Pawelca, który ostatnio myli się bardzo rzadko i często ratuje zespół przed groźnymi kontrami rywali. Dalszych plusów ciężko się doszukiwać bo zwyczajnie ich nie było.
Gra, szczególnie w drugiej połowie, gdy Zagłębie grało już w dziesiątkę (drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę w 57min dostał Cotra), toczyła się w iście ślimaczym tempie. Śląsk miał już przewagę dwóch bramek, a w dodatku przewagę jednego zawodnika w polu, więc nie starał się forsować tempa. Zagłębie w żaden sposób nie potrafiło odmienić obrazu gry, a ich ataki zwykle kończyły się zaraz za linią środkową boiska.
Jak mówił do niedawna Orest Lenczyk - nie liczy się styl, ważny jest efekt. Widocznie wraz z pojawieniem się we Wrocławiu byłego szkoleniowca Śląska Wrocław, nasi piłkarze przypomnieli sobie jego słowa i zastosowali je w praktyce. Taka gra przyniosła sukces i możemy cieszyć się z kompletu punktów oraz wygranej nad rywalem z za miedzy. Nie można jednak zapomnieć dlaczego Śląsk ostatecznie pozbył się Lenczyka - w końcu przecież chodziło o zmianę stylu gry drużyny. Ja chcę oglądać zespół grający jak w spotkaniach z Belgami czy chociażby w zaledwie zremisowanym meczu z Pogonią czy Piastem. Zespół biegający, walczący, starający się zdobywać kolejne bramki. Gra na czas nie ma racji bytu, gdy chce się zapełniać 40tyś stadion, a wczorajszy mecz dobrą reklamą futbolu z pewnością nie był.
Teraz czeka nas przerwa na Reprezentację, po niej Śląsk wybiera się do Zabrza (18 października) na mecz z Górnikiem. Miejmy nadzieję, że krótka przerw pozwoli odsapnąć wrocławskim zawodnikom i z nowymi siłami przystąpić do dalszej rywalizacji w Ekstraklasie. Przed nami bowiem jeszcze 11 jesiennych kolejek ligowych plus mecz w Pucharze Polski z Jagiellonią. Sił i motywacji potrzeba zatem jeszcze bardzo dużo.
Źródło:
fot.slaskwroclaw.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz