poniedziałek, 28 października 2013

Kryzys na całego. Śląsk - Zawisza 1:2

Jak nie idzie to nie idzie. Śląsk wpadł w straszny dołek i nie może się z niego wygrzebać. Przegrywamy już nawet z beniaminkami i to na własnym stadionie. Za kilka dni mecz z Podbeskidziem, czyli najsłabszym zespołem naszej ligi, a my wciąż nie możemy być pewni, że to Śląsk w tym starciu okaże się lepszy.

Po tłustych latach przyszedł zdecydowanie gorszy czas dla Śląska i z tym faktem trzeba się powoli godzić. Zawodzi wszystko i wszyscy. Najpierw straszliwe zamieszanie właścicielskie, które niemal nie doprowadziło do upadku klubu. Odejście kilku ważnych dla Śląska zawodników, katastrofa w meczach z Sevillą, a teraz na dokładkę kontuzja Mili i powielane co mecz błędy trenera. Zresztą niemal cały zespół gra niezwykle słabo, na czele z Gikiewiczem, który wczoraj zawalił dwie bramki. Co z tego, że jedna z nich padła ze spalonego - ważne, że sędzia ją uznał, a wynik poszedł w świat. To my w tym meczu prowadziliśmy i gdyby nie chory minimalizm - tak, to już stała przypadłość tej drużyny, której wyraźnie brakuje ambicji - powinniśmy do końca atakować, a nie spocząć na laurach i ruszyć do ponownej walki dopiero po utracie dwóch goli. 

Nie jestem zwolennikiem radykalnych zmian czy gwałtownych decyzji, ale na pierwszy rzut oka widać, że Śląsk Wrocław potrzebuje wstrząsu. Wstrząsu gwałtownego, który na nowo obudzi ambicję i chęć do walki większości naszych zawodników, którzy na ten moment wyglądają na totalnie wypalonych. Pisałem o tym już przed sezonem - WKS się zestarzał i to widać w każdym meczu. Brakuje agresji, walki, młodzieńczej zapalczywości, entuzjazmu i żądzy zwycięstwa. Większość zawodników grających w Śląsku ma już na swoim koncie wiele sukcesów i zwyczajnie wygląda na sytych. Potrzeba odnowy - młodych graczy, który wniosą do szatni powiew świeżości, trochę brawury i wiary w sukces. Potrzeba nam takich zawodników jak Tomek Hołota, który nigdy nie cofa nogi, nie kalkuluje, wierzy, że uda mu się minąć kolejnego zawodnika. Oczywiście nie zawsze mu wychodzi, ale przynajmniej widać, że mu zależy. Takich zawodników w pierwszej drużynie musi być co najmniej kilku. W zamian mamy graczy, których większość dobiega już trzydziestki lub ma trzydzieści kilka lat. Tacy doświadczeni gracze oczywiście są potrzebni, ale w Śląsku zachwiana została proporcja młodości i rutyny - z tej mąki chleba nie będzie, co potwierdzają wyniki tej rundy.

Mówiąc o potrzebie wstrząsu, mam tu na myśli osobę trenera. Czeski szkoleniowiec w tym momencie wyraźnie zawodzi. Nie potrafi poderwać drużyny do walki, a jego boiskowe decyzje są co najmniej niezrozumiałe. Na ten moment nie ma ani wyników, ani prób przełamania impasu. Wydaje się, że Levemu brakuje zwyczajnie odwagi do wprowadzenia na boisko młodych zawodników. Tyle tylko, że grając starymi, wciąż nie ma efektu - zatem czy nie warto jednak zaryzykować?

Czeski szkoleniowiec raczej się nie zmieni - dobrze mu szło, gdy zawodnicy byli w formie i miał do dyspozycji takich graczy jak Cwielong, Sobota czy Kowalczyk. Teraz nadszedł gorszy czas, trener nie ma do dyspozycji dobrych technicznie graczy i zwyczajnie nie wie co zrobić. 

Wniosek jest prosty - trener nie potrafi się zmienić, zatem trzeba zmienić trenera.

Źródło:
fot.slaskwroclaw.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz